Mgła

Mgła

PHOTO: EAST NEWS/POLFILM PASAZERKA; PASSENGER; PRODUKCJA: ZESPOL FILMOWY KAMERA;1963; REZYSERIA: ANDREZ MUNK, WITOLD LESIEWICZ (DOKONCZENIE); SCENARIUSZ: ZOFIA POSMYSZ I ANDRZEJ MUNK; ZDJECIA: KRZYSZTOF WINIEWICZ

Fetor niewyobrażalny. Czasami była taka wilgoć, że dym z krematorium nie leciał w górę, ale opadał i tak wisiał między barakami Zofia Posmysz – więźniarka Auschwitz, Ravensbrück i Neuestadt-Glewe. Przeżyła eksperymenty medyczne i marsz śmierci. Po wojnie była dziennikarką Polskiego Radia, autorką słuchowiska „W Jezioranach”. Obozowe doświadczenia przedstawiała w książkach, jej „Pasażerkę” sfilmował Andrzej Munk. – Stosy, stosy splątanych ciał. Pierwsze, co zobaczyłam po wyjściu z rewiru, to te stosy nagich kobiet. Kości obleczone skórą. Dziesiątki trupów. To były ofiary tyfusu. Epidemia zdziesiątkowała obóz kobiecy. Z 28 tys. więźniarek Birkenau, które przybyły do obozu w roku 1942, przy życiu zostało jedynie 5367. Wśród nich pani. – Wtedy już wiedziałam, że będę żyła. Miałam przecież gwarancję, że nie umrę bez sakramentu. A tutaj nie było żadnej szansy, abym go otrzymała. Wyszłam z rewiru o własnych siłach. Przed blokiem leżała góra nagich ciał. Po nich harcowały szczury. Żarłoczne. Obgryzały, nie dały się przepłoszyć. Coś niewyobrażalnie strasznego. Zaczynały od łona. Boże! Gdy na rewirze leżałam nieprzytomna, szczur ugryzł mnie w palec u nogi. Poruszyłam nogą, smyrgnął na dół. Buszowały po łóżkach, a gdy już ktoś umarł, to go obsiadały. Bywało, że więźniarki, które zmarły w nocy, miały wygryziony cały bok. Tego nie można sobie wyobrazić, a cóż dopiero opisać. Jak broniłyście się przed szczurami? – No właśnie: jak? Miałyśmy rozrzucać trutkę? Przecież nie było. Był za to w obozie esesman, który bawił się strzelaniem do nich. Szmaglewska pisze, że to był Effinger. – Wydaje mi się, że Schulz. Arbeitsdienstführer Schulz. Strzelał. A nawet robił polowania z nagonką. Zapędzał więźniarki do zatykania dziur w bloku, stawał w drzwiach, a one napędzały mu szczury przed lufę. Gdy ustrzelił jakiegoś, bardzo był zadowolony. Szedł potem przez Lagerstrasse i niósł je za ogony. Wymachiwał nimi, bawił się. Trzeba było uważać, by się na niego nie natknąć. Bywało, że przywoływał więźniarkę do siebie, niewinnie zagadywał, a potem uderzał tymi szczurami w twarz. Kobiety dostawały histerii. Podobno jedna zwariowała. Szedł potem taki zachwycony sobą, podśpiewywał, gdyby miał róg, toby pewnie trąbił na zakończenie polowania. Był jak z baśni. Szczurołap. (…) Gdy doszłam do siebie po tyfusie i durchfallu, przez pewien czas pracowałam jako pomoc na rewirze. Nosiłam trupy. Była pani tragarzem zwłok? – Niedługo. Z tego okresu pamiętam scenę, która pokazuje obozowe paradoksy. Za rewirem był drewniany barak, rodzaj kostnicy, gdzie składowało się zwłoki przed wywózką do krematorium. Po jakimś kursie zauważyłam, że ktoś się w tym baraku schował. Okazało się, że jakaś para tam się kochała, wśród tych rąk i nóg, korpusów i głów. Kochali się, choć właściwszym określeniem byłoby: spółkowali. Gwałtownie, zachłannie, na stojąco. W takim miejscu, w takim otoczeniu! W tym było coś zwierzęcego. Kiedy sobie pani uświadomiła, że Auschwitz to nie tylko obóz pracy i anus mundi? Że to przede wszystkim fabryka śmierci? Że sensem tej fabryki jest kres żydowskiej cywilizacji? – Właśnie wtedy, w roku 1943, po wyjściu ze szpitala, gdy przestałam pracować na rewirze. Wróciłam do mojego komanda, do kuchni. Pracowałam wtedy przy kotle. Przyjemna praca, mieszanie zupy. Przyszli dwaj więźniowie. Mieli oczyścić przewód kominowy. Ale co ciekawe – nie od góry, jak kominiarze, tylko od dołu. Majstrowali przy kotłach. Zamieniłam z nimi parę słów. Nawiązałam do napisu: Arbeit macht frei. A jeden z nich odpowiedział do rymu: …durch Krematorium drei. Czyli praca czyni wolnym przez krematorium III. Groza. Chyba jakoś wtedy. To pewnie musiało być w czerwcu. Krematorium III w Birkenau zostało oddane do użytku 25 czerwca 1943 r. Wydajność: 1440 ciał na dobę. Bo wcześniej, 22 marca, zaczęło pracować krematorium IV, a następnie krematorium II – 31 marca i krematorium V – 4 kwietnia. Birkenau zmienia się w fabrykę. – Wiedzę zdobywało się z czasem. Dziś jest wszystko jasne. Ja do tego dochodziłam. Pamiętam to. Transportów było coraz więcej. Kominy dymiły całą dobę, dwie, nawet dłużej, bez przerwy. Dym był raz biały, innym razem czarny. Przeważnie jednak biały. A czasem z kominów buchał płomień. Zapisał to poeta w obozowej pieśni:

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2017, 2017

Kategorie: Historia