O tym, że urodzi bliźniaki syjamskie, Dorota Płóciennik dowiedziała się tuż przed porodem Swoje dzieci znam tylko z fotografii prasowych – mówi Dorota Płóciennik, mama bliźniaczek syjamskich, które urodziły się 14 marca w Bytomiu. 20-letnia mama leży pokonana i zszokowana w szpitalnym łóżku. Wydarzenia ostatnich kilku dni potoczyły się w lawinowym tempie. Jeszcze tydzień temu była przekonana, że czeka na jedno zdrowe dziecko. Dorota i Aleksander Płóciennikowie są biedni. Oboje bezrobotni, ona tuż po zasadniczej szkole handlowej, on, 28-letni tokarz, bezskuteczne szukający pracy. Nie mają prawa do zasiłku. Żyją z tego, co Olkowi uda się zarobić dorywczo i z pomocy rodziny. Mają swoje mieszkanie i dziecko zaplanowali. Jednak nie było ich stać na prowadzenie ciąży w gabinecie prywatnym. Dorota skorzystała z usług Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej Sigma w Bytomiu. – Nikt nie polecił mi tego lekarza. Poszłam na pierwszą wizytę i trafiłam do niego. Ginekolog był miły, nabrałam do niego zaufania. W sumie byłam na wizycie cztery razy, za każdym razem robiono mi badanie USG – mówi mama bliźniaczek. – Lekarz mówił, że wszystko przebiega prawidłowo, pokazywał nawet zdrowe serduszko na ekranie. Jedno. Podczas ostatniego badania lekarz stwierdził, że pacjentka ma skurcze porodowe. – Dał mi od razu skierowanie do kliniki. Podczas przyjęcia ponownie wykonano mi USG. I wtedy lekarka powiedziała, że noszę bliźniaczki, do tego zrośnięte – ze łzami opowiada Dorota Płóciennik. – To był szok. Nie potrafiłam się opanować, cały czas płakałam, do tej pory wszystko wydaje mi się nierealne, jakby nie dotyczyło mnie. – Patrzyłem na ekran, a lekarka objaśniała mi, co widać. Wyraźnie widoczne były dwa bijące serca! I cztery nogi! Nie była tylko pewna co do płci dzieci. Była nawet wersja, że to będzie parka. Wtedy byliby Patryk i Patrycja. Gdybym dorwał tego lekarza, to nie ręczę za siebie – dodaje Aleksander Płóciennik. Przez dwa dni lekarze walczyli o zatrzymanie akcji porodowej. – Pacjentka była w 30. tygodniu ciąży – mówi prof. Anita Olejek, kierowniczka I Katedry i Kliniki Położnictwa i Ginekologii Śląskiej Akademii Medycznej w Bytomiu. – Próbowaliśmy wyhamować akcję porodową i jednocześnie podawaliśmy leki przyspieszające dojrzałość płuc płodu. Stan zdrowia matki był dobry, jednak w sobotę akcja porodowa tak się nasiliła, że nie mogliśmy dłużej czekać. Karetką do Krakowa Ciążę rozwiązano przez cesarskie cięcie. Dzieci – Olę i Patrycję – od razu przewieziono do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie Prokocimiu, który specjalizuje się w rozdzielaniu bliźniąt syjamskich. Każda dziewczynka waży niewiele ponad kilogram. Lekarze w Krakowie walczą o utrzymanie ich przy życiu. – Dziewczynki są wcześniakami, nie oddychają samodzielnie, obydwie są wspomagane przez respirator, ich stan zdrowia jest stabilny, są odżywiane drogą pozajelitową – informuje rzecznik prasowy szpitala, Marcin Mikosz. – Operacja może być przeprowadzona najwcześniej za dwa, trzy miesiące, gdy podrosną i nabiorą sił. – Dzieci muszą być poddane serii szczegółowych badań, mamy podejrzenia, że u każdej z nich występuje wada serca – mówi doc. Adam Bysiek, kierownik Kliniki Chirurgii Dziecięcej. – Na razie wstępne wyniki wykazały, że Patrycja i Ola mają wspólną wątrobę, żebra, mostek, przeponę i być może przewód pokarmowy. Mówienie o operacji jest przedwczesne. Teraz cały wysiłek skupia się na utrzymaniu ich przy życiu. W każdym razie operacja rozdzielenia może być przeprowadzona u nas, jesteśmy do tego w pełni przygotowani. Dużym problemem są pieniądze. Każdy dzień pobytu dzieci w szpitalu kosztuje 2 tys. zł. Muszą być pod stałą kontrolą pielęgniarek, anestezjologów, specjalistów i oczywiście sprzętu. Koszty te pokrywa krakowski szpital. Jednak nie wiadomo, kto ma pokryć koszt samej operacji rozdzielenia. W USA taki zabieg kosztuje minimum 300 tys. dol. W Polsce jest on szacowany na podobną kwotę. Narodowy Fundusz Zdrowia nie ma w swoim katalogu takiej pozycji. – Taka kwota jest dla nas niewyobrażalna – mówią rodzice dziewczynek. – Nie mamy nawet na pieluszki i ubranka, po prostu nie mamy pieniędzy. – Jesteśmy zupełnie zagubieni, w ogóle nie możemy sobie wyobrazić naszej przyszłości.