Między Komorowskim a Kaczyńskim – rozmowa z Tadeuszem Mazowieckim

Między Komorowskim a Kaczyńskim – rozmowa z Tadeuszem Mazowieckim

Będę głosował na Bronisława Komorowskiego. Zarówno ze względu na ocenę osoby kandydata, jak i na to, jaką ma wizję prezydentury. Ale także ze względu na alternatywę… – Panie premierze, Bronisława Komorowskiego kojarzę z panem, w polityce pojawił się u pana boku. – Znam go dość dawno, byliśmy jakiś czas razem internowani. – Gdy został pan premierem, Komorowski znalazł się w pańskim otoczeniu. – Zaczynał jako szef gabinetu Aleksandra Halla. Potem powołałem go na wiceministra obrony narodowej. Na tym stanowisku dokonał rzeczy wielkiej – zlikwidował pion oficerów polityczno-wychowawczych. To było jego zadanie. Przywrócić tradycje wojska polskiego. I je wykonał, wojsko podniosło głowę, odzyskało charakter. – I tak wciągnął go pan w politykę, wprowadził do Unii Demokratycznej. – No nie… On przedtem działał w opozycji, nawet bardzo radykalnej. Ale rzeczywiście w swojej książce przyznaję, że skierowałem go na tory polityki mniej radykalnej, bardziej uwzględniającej złożoność spraw. – Można powiedzieć, że jest z pańskiej szkoły politycznej? – Ja nie mam żadnej szkoły… To nie ja, to on musi mówić. Ale przyznaje się do mnie. Rozmawiamy o polityce, mamy dobre stosunki. Bardzo wysoko go oceniam, jego funkcjonowanie jako wypełniającego funkcję prezydenta. A poza tym oceniam go wysoko jako człowieka. Jest naprawdę bardzo wartościowy i bardzo bliski ludziom, ludzkim sprawom. Chciałbym, ażeby ludzie zobaczyli w nim właściwego kandydata na prezydenta. – Będzie pan więc na niego głosował… – Oczywiście, będę głosował na Bronisława Komorowskiego. Zarówno ze względu na ocenę osoby kandydata, jak i na to, jaką ma wizję prezydentury. Ale także ze względu na alternatywę. – Ze względu na Jarosława Kaczyńskiego? – Tak. Ale to jest trzeci powód. – Kaczyński mówi, że to on powinien być prezydentem, po to żeby PO nie stworzyła monopolu. Ten argument przemawia do pana? – Jeżeli Bronisław Komorowski mówi, że nie będzie prezydentem partyjnym, jednostronnym, to jest wiarygodne. Bo on wypowiada tego rodzaju sądy z przekonania. Dowiódł tego też czas obecny, kiedy wypełnia obowiązki prezydenta. Spójrzmy na jego nominacje, decyzje. – Na przykład… – Gen. Koziej, który był wiceministrem obrony w rządzie PiS – został szefem BBN. Marek Belka – został szefem NBP. Gdzie tu więc monopol PO? Jakaż to różnica w porównaniu z Lechem Kaczyńskim! Prezydentura Lecha Kaczyńskiego, co wielokrotnie wyrażałem w różnych wywiadach, sugerując, żeby od tego odszedł, była prezydenturą jednostronną, jednopartyjną. Natomiast Komorowski mówi, że chce być prezydentem ponadpartyjnym – i jest to zasadniczy element jego wizji. Drugim zasadniczym elementem jest to, że on nie będzie konkurencyjny, tak bez przerwy, wobec rządu. Bo prezydent ma swoje zadania. – Opisane w konstytucji. – Ma je opisane w konstytucji. Ma też duże możliwości niekoniecznie ujęte w przepisach konstytucyjnych, ale wynikające z tradycji, z tego, jak w Polsce patrzy się na głowę państwa, jak się szanuje głowę państwa. Może kształtować kulturę polityczną, szacunek, dialog, zamiast brutalnej, agresywnej walki. Otóż Komorowski nie jest człowiekiem gry, takiej gry-kombinacji. Jest człowiekiem zasad. – A Jarosław Kaczyński? – Nie wierzę w tę głoszoną przez niego zmianę. I dziwię się tym, którzy tak łatwo to widzą. Wydaje mi się, że zmianę należy najpierw uwiarygodnić, a potem o niej mówić. A widzimy bardzo wiele elementów, które podają to w wątpliwość. Cała propaganda jego zaplecza jest w starym duchu i starym stylu. Zresztą, kto jak kto, ale Jarosław Kaczyński mówiący, że to koniec polsko-polskiej wojny, powinien zaczynać od siebie. – I dać jakieś dowody, że się zmienił? Jakie? – Jakie? Było głosowanie nad obsadzeniem fotela prezesa NBP. Była tutaj okazja pokazania, że ta partia się zmieniła, że rozumuje ponadpartyjnie. Oni z tej okazji nie skorzystali. A przecież Marek Belka nie jest partyjnym funkcjonariuszem Platformy Obywatelskiej i jego wybór na prezesa NBP jest ponadpartyjny. – Nie sądzi pan, że gdyby Kaczyński został prezydentem, mielibyśmy efekt domina – kolejne zwycięskie dla PiS wybory i powrót do władzy… – Nie sądzę, by tak było. Natomiast byłaby niewątpliwie walka z rządem i uniemożliwianie rządowi przeprowadzenia pewnych ustaw w parlamencie. Byłoby niewątpliwie częste wetowanie. Z powodów politycznych, żeby utrudniać życie rządowi. – Czyli mielibyśmy powrót do czasów prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Jarosława Kaczyńskiego? – Myślę, że tak. –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 24/2010

Kategorie: Wywiady