Między Wschodem i Zachodem

Między Wschodem i Zachodem

Po latach wojen i konfliktów gospodarka Serbii  wychodzi na prostą

Media raz po raz informują o planach akcesji do Unii Europejskiej i nowych członkach NATO oraz strefy Schengen, o przyjęciu w którymś kraju wspólnej europejskiej waluty. Niedawno z pierwszych stron gazet nie schodziła mała Chorwacja, bo młody bałkański kraj 1 stycznia 2023 r. wszedł właśnie do strefy Schengen, a kunę zastąpiło tam euro. Często mówi się o podobnych dążeniach Bułgarii i Rumunii. W cieniu tych wydarzeń pozostaje Serbia, kraj dziś na rozdrożu, o którym pisze się najczęściej w kontekście: Rosja czy Zachód, Unia czy Azja. Ale czy słusznie? Czy wybranie innej drogi rozwoju niż sąsiedzi skazuje Belgrad na gospodarczą „samotność” i polityczną izolację?
Serbia to najmłodsze państwo Europy Środkowo-Wschodniej. Powstała 5 czerwca 2006 r. Ma 7 mln mieszkańców. Przez dziesięciolecia stanowiła serce i gospodarczy trzon Jugosławii Josipa Broza-Tity. Po jego śmierci i rozpadzie mocno niegdyś posklejanej federacji jej poszczególne kraje popadły w tarapaty społeczno-gospodarcze. Wojna domowa z lat 1992-1995, embargo nałożone na nową Jugosławię i naloty NATO w 1999 r. spowodowały znaczne straty w gospodarce Serbii. Ale czarny czas postjugosłowiańskiej rzeczywistości wydaje się przechodzić do historii.
Gospodarka serbska opiera się na produkcji i eksporcie, napędzanym głównie przez inwestycje zagraniczne. Najważniejsze branże przemysłowe to motoryzacja, przemysł meblarski, maszynowy, chemiczny i przetwórstwo spożywcze. Serbia prowadzi negocjacje akcesyjne z Unią Europejską. Układ o stabilizacji i stowarzyszeniu przejściowo umożliwia jej wolny handel z państwami UE.
Od 2015 r. zauważalny jest trwały spadek bezrobocia. Jeszcze w roku 2016 wynosiło ono aż 16%, w 2022 – już tylko 9%. Prognozy Komisji Europejskiej na ten rok mówią o dalszym wyraźnym spadku. Podczas gdy w 2020 r. odnotowano spadek serbskiego PKB o 1,8%, już w kolejnym roku wzrósł on o 4,8%. Podobny wzrost zanotowano w roku 2022, prognozy na 2023 także są optymistyczne.

Sąsiedzi patrzą i zazdroszczą

Pandemia, fala uchodźców, która przetoczyła się przez kraj, i od niedawna wojna w Ukrainie na szczęście nie wpłynęły w znaczący sposób na pogorszenie się jakości życia przeciętnego mieszkańca Belgradu czy Nowego Sadu. Ostatnie lata to wzrost znaczenia szybko bogacącej się stolicy i coraz ostrzejszy kontrast między nią a resztą kraju. Ale warto pamiętać, że jest to zjawisko powszechne na Bałkanach.
W 2021 r. Belgrad został ogłoszony miastem o największym potencjale gospodarczym w rankingu organizacji Emerging Europe. Obejmuje on 100 największych miast 23 gospodarek Europy Środkowej, Wschodniej, Południowo-Wschodniej i Kaukazu Południowego, z których 11 jest członkami UE (Estonia, Łotwa, Litwa, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Węgry, Polska, Rumunia, Słowacja, Słowenia).
Ówczesny burmistrz Belgradu Zoran Radojičić uważał, że sukces miasta można przypisać stabilności finansowej samego Belgradu, jak i całej Serbii. „Stabilność finansowa to solidny fundament dla dużych inwestycji w infrastrukturę, zarówno drogową, jak i kolejową – mówił po ogłoszeniu wyników. – Mam tu na myśli przede wszystkim budowę obwodnicy Belgradu i szybkiej kolei z Belgradu do Nowego Sadu, a także zbliżające się rozpoczęcie budowy pierwszej linii belgradzkiego metra. Wszystkie te projekty zapewnią nam szybszą i sprawniejszą komunikację w Belgradzie, ale także z Europą i innymi częściami świata”. Ci, którzy latem podróżują do Bułgarii czy Grecji, z pewnością zauważyli, że Serbowie zdają egzamin z budowy autostrad.
W rankingach jakości życia stolica Serbii także z roku na rok pnie się coraz wyżej. Wynik ten potwierdza, że państwo bardzo poprawiło swój klimat biznesowy, a wdrażane przez rząd reformy są zauważane przez świat.

Chiński hub a środowisko

Od kilku dobrych lat działalność chińskich firm w Serbii cieszy się niesłabnącym poparciem władz w Belgradzie. Chiński przywódca Xi Jinping uważa Serbów za największego przyjaciela w Europie i najlepszego partnera gospodarczego. Istotnie, chińskie inwestycje mnożą się w różnych rejonach kraju. Prezydent Aleksandar Vučić zapowiadał, że przedsięwzięcia takie jak fabryka opon w mieście Zrenjanin, która ma produkować ponad 130 mln opon rocznie, przekształcą Serbię „w hub dla wszystkich chińskich inwestycji w regionie”. Ale nie tylko. Chińskie przedsięwzięcia w Serbii, w tym również huta stali w pobliżu Belgradu oraz kopalnia i huta miedzi w mieście Bor na południu, każą spojrzeć na chińskie inwestycje z zupełnie innej strony. Te, mimo peanów na cześć Pekinu w prorządowych mediach, dla wielu Serbów stały się synonimem degradacji środowiska, a także nieludzkiego traktowania robotników z Wietnamu, którzy w pogoni za lepszym życiem utknęli właśnie w Serbii.
Jedną z największych chińskich inwestycji był zakup huty Železara Smederevo przez Hesteel Group za 46 mln euro. Serbski zakład ma niewielkie znaczenie gospodarcze dla Chin, ale umowa uratowała 5,2 tys. lokalnych miejsc pracy i kupiła Chinom ogromną gospodarczą dobrą wolę oraz polityczną przychylność serbskich władz.
Zagraniczni inwestorzy to nie tylko Chińczycy. W tym roku w miasteczku Kać koło Nowego Sadu niemiecki potentat oponiarski Continental zainwestował 140 mln euro w zakład produkcyjny, w którym zatrudnienie znajdzie co najmniej pół tysiąca osób. Fabryka o powierzchni 30 tys. m kw., na których znajduje się przestrzeń produkcyjna, logistyczna i biurowa, należy do największych zakładów niemieckiej spółki na świecie.

Emiraty w Belgradzie, Belgrad w Emiratach

Życzliwym biznesowym okiem w stronę Belgradu i przepływającej przez niego rzeki Sawy spoglądają od jakiegoś czasu szejkowie z Emiratów Arabskich. Władze Serbii z inwestycjami arabskimi wiążą spore nadzieje na gospodarcze ożywienie i sukces ekonomiczny.
Od roku 2014 przebudowywana i modernizowana jest olbrzymia część serbskiej stolicy. Nad brzegiem wlewającej się niedaleko do Dunaju Sawy powstaje Belgrade Waterfront – Beograd na vodi. Dzielnica zupełnie odmieniła oblicze stolicy. Na nadbrzeżu wyrosły luksusowe apartamentowce, biurowce, galerie handlowe (największe na Bałkanach), strefa rozrywki i kilkanaście nowych ulic o łącznej długości 15 km! Powstały też zupełnie nowe dworce kolejowy i autobusowy. Nad Sawą wyrósł także supernowoczesny drapacz chmur. 168-metrowa Kula Beograd (wieża Belgrad) stała się nowym symbolem serbskiej stolicy. W Belgrade Waterfront oddano do użytku dwie wielojęzyczne szkoły podstawowe zatrudniające pedagogów z całego świata oraz aż 11 przedszkoli i żłobków. Nadrzeczna dzielnica powstała w bezpośredniej bliskości nowoczesnych terenów zbudowanych nieco wcześniej Międzynarodowych Targów Belgradzkich.
Projekt przebudowy dużych, nie tak dawno jeszcze zaniedbanych obszarów miasta realizowany jest dzięki środkom rządowym oraz firmie Eagle Hills z Abu Zabi w Emiratach. Beograd na vodi i związana z nim gruntowna rewitalizacja dzielnic nad Sawą kosztuje 3,5 mld dol.
Powstanie Belgrade Waterfront to jedna z obietnic prezydenta Vučicia, który przed wyborami w 2012 r. podkreślał potrzebę gruntownej przebudowy części Belgradu. Jak widać, słowa dotrzymał. Mieszkańcy stolicy cieszą się dziś nowymi miejscami pracy z całkiem niezłymi zarobkami i nowymi możliwościami spędzania wolnego czasu. Dzielnica już przyciąga fanów architektonicznych nowinek ze szkła i aluminium. A także Polaków, którzy dzięki nowym połączeniom lotniczym z Belgradem coraz chętniej wybierają się nad brzegi Sawy i Dunaju.

Baza amerykańska bliższa niż rosyjska?

O karkołomnym, wydawać by się mogło, pomyśle rosyjskiej bazy w Serbii media zaczęły informować w marcu br. Baza taka, o której trąbił rosyjski ambasador w Belgradzie, miała być zwieńczeniem dobrych stosunków między oboma narodami. Kremlowski dyplomata powiedział co prawda, że „jest to suwerenna decyzja kraju przyjmującego”, ale po chwili dodał, iż „leży to w daleko idącej strategii Rosji w tej części Europy”. Mówiąc o rosyjskiej bazie wojskowej w Serbii, ambasador nawiązał do działającego w pobliżu Niszu na wschodzie Serbii Rosyjsko-Serbskiego Centrum Humanitarnego. Ten stworzony przed dekadą ośrodek ma na celu wzajemną pomoc w sytuacji klęsk żywiołowych oraz współpracę technologiczną w tym zakresie. Pomysły ambasadora szybko wsparły rosyjskie media. Na portalu Lenta.ru pojawił się wywiad z rosyjskim ekspertem wojskowym, który uważa, że baza w Serbii pomoże służbom w obserwowaniu tego, co dzieje się u sąsiadów Serbii spoza NATO – w Bośni i Hercegowinie oraz w nieuznawanym przez Belgrad Kosowie.
Tymczasem USA już od kilku lat nakłaniają Serbię – na razie bezskutecznie – by zrezygnowała z prowadzenia centrum koło Niszu. W Waszyngtonie uważa się, że działania centrum i ludzi w nim zatrudnionych są nie do końca zgodne z założeniami tego serbsko-rosyjskiego projektu. Z kolei zdaniem rosyjskiego dziennikarza Giennadija Sysojewa, cytowanego przez stację N1, Rosja wysyła coraz wyraźniejsze sygnały, że już jej nie zadowala status quo – balansowanie Serbii między Wschodem i Zachodem. „Tak ważna na Bałkanach Serbia musi w końcu zdecydować: albo z nimi, albo z nami”, twierdzi Sysojew.
„Komentarze Kremla na temat rosyjskiej bazy w Serbii to kolejny dowód na to, że nasz kraj służy Rosjanom jako karta przetargowa”, powiedział zaś w wywiadzie dla serbskiego „Blitzu” były ambasador Serbii na Białorusi, Srećko Đukić. Znamienny jest sam tytuł artykułu w „Blitzu”: „Nowe propagandowe uderzenie Putina w Serbię! Jak Moskwa nas wykorzystuje”. Według Đukicia taka sytuacja z pewnością zwiększy nieufność społeczności międzynarodowej wobec Serbii.
Choć prezydent Vučić twardo obstaje przy swoim, uważając, że Serbia jest i będzie neutralna, w kraju nie brakuje głosów wsparcia dla budowy rosyjskiej bazy wojskowej. Prawicowy polityk Boško Obradović, lider partii Dveri, uważa, że „rosyjska baza byłaby jak najbardziej pożądana i stanowiłaby przeciwwagę dla już istniejącej bazy obcego mocarstwa”. Obradović bowiem amerykańską bazę wojskową na terenie Kosowa traktuje jako ośrodek obcej armii na obszarze Serbii.
Na razie jednak w kwestii rosyjskiej bazy znacznie więcej jest szumu, deklaracji i propagandy niż konkretnych działań. Tymczasem według rosyjskiego „Kommiersanta”, powołującego się na źródła w Belgradzie, w bazie wojskowej Jug koło Bujanovaca na południu kraju serbska armia w połowie ubiegłego roku zaczęła zacieśniać współpracę z USA. Informacje te potwierdził szef amerykańskiego Biura Współpracy Obronnej, Alexandro Pedraza, który koordynuje współpracę serbskiej armii z Pentagonem.

Kosowo i gospodarczy kompas

Warto pamiętać, że Serbia jako jeden z nielicznych krajów nie nałożyła sankcji na Rosję. Gorącym zwolennikiem tego posunięcia jest prezydent. Serbska Partia Postępowa Vučicia w tej kwestii sama nie jest monolitem. Jeden z partyjnych weteranów, Dragan Šormaz, uważa, że Serbia już dawno powinna przyłączyć się do zachodnich sankcji przeciwko Moskwie. Mało tego, powinna dołączyć do NATO. „Tak naprawdę przyjaciółmi Moskwy są Bułgarzy, a nie my”, oznajmił polityk. Šormaz i ludzie go wspierający swoją pozycję uzasadniają niedawnymi wypowiedziami Putina, uważanego dotąd za sojusznika Serbów w kwestii nieuznawania Kosowa. Władimir Władimirowicz miał bowiem porównać dwie separatystyczne republiki w Donbasie do Kosowa – najmłodszego wolnego państwa w Europie „To nóż wbity w plecy Serbii i Serbom”, grzmiały wówczas przez wiele dni belgradzkie tabloidy.
Temat Kosowa i jego uznania długo jeszcze będzie spędzał sen z powiek politycznemu kierownictwu na najwyższym szczeblu, ale i zwykłym śmiertelnikom. Tym bardziej że wojna w Ukrainie uwidoczniła konieczność zażegnania sporów – zamrożonych – w byłej Jugosławii i przełożyła się na wzrost zaangażowania Zachodu oraz większą koordynację działań pomiędzy USA a państwami UE. Nierozwiązana kwestia kosowska postrzegana jest także jako jedna z głównych przyczyn utrzymywania się wpływów rosyjskich w regionie i w samej Serbii. 27 lutego br. strony serbska i kosowska zaakceptowały tekst porozumienia oparty na znanej z przecieków medialnych propozycji niemiecko-francuskiej. Dokument wskazuje, że Zachód odszedł od koncepcji wypracowania kompleksowej ugody zakładającej wzajemne uznanie, co można odczytać jako sukces Serbii.
Chiny, Emiraty, Rosja. Belgradowi zależy na jak najlepszych relacjach gospodarczych z każdym z tych krajów. Ale warto pamiętać, że i UE nie zostawia Serbów (tegoroczna dotacja unijna w wysokości 165 mln euro na pomoc w kryzysie energetycznym), a Niemcy na gospodarczo-handlowej mapie Serbii zajmują pierwszą pozycję. W niemieckich fabrykach w Serbii zatrudnionych jest obecnie 79 tys. pracowników, a liczba niemieckich firm przez ostatnie 10 lat wzrosła z 42 do 124! Obecnie wartość wymiany towarowej pomiędzy tymi krajami wynosi ponad 8 mld euro.
Dziś Serbia to swoisty kompas. I, jak widać, otwiera się na cztery strony świata.

Fot. materiały prasowe

Wydanie: 18/2023, 2023

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy