Pierwszy test

Pierwszy test

Wybory parlamentarne pokażą, na ile Iran wrócił do normalności po zniesieniu międzynarodowych sankcji ekonomicznych W całym Iranie widać kolorowe „ściany życzliwości”. To spontaniczna reakcja ludzi na biedę i bezdomność. Na placach i ulicach Teheranu, Szirazu i mniejszych miast na specjalnych wieszakach ludzie zostawiają niepotrzebną odzież, obuwie, przedmioty codziennego użytku. Idea „ścian życzliwości” jest prosta: „Jeśli tego nie potrzebujesz, zostaw to. Jeśli potrzebujesz, weź to”. A potrzeby są ogromne, bo większość Irańczyków boleśnie odczuwa drożyznę, bezrobocie i braki na rynku będące w dużej części skutkiem europejskich i amerykańskich sankcji ekonomicznych nałożonych na Iran z powodu jego programu atomowego. Dlatego nadzieje i oczekiwania po zniesieniu sankcji są ogromne. Życie w czasie embarga Pierwszym zamówieniem rządowym po zniesieniu sankcji były samoloty pasażerskie. Dotąd ze strachu przed lataniem gruchotami irańskich linii pasażerowie podróżujący między Europą a Teheranem wybierali obcych przewoźników, zwykle droższych; w ruchu wewnętrznym nie było wyboru. Irańczycy przebywający legalnie za granicą nie mogli otwierać kont w bankach albo – jak w Austrii – musieli przechodzić upokarzające, skomplikowane procedury. Nie mogli wysyłać rodzinom pieniędzy na konta ani odwrotnie, ponieważ Iran był wykluczony z elektronicznych operacji bankowych. Mimo embarga Stany Zjednoczone oferowały naukowcom i studentom stypendia, ale po wizę Irańczycy musieli jeździć za granicę, np. do Turcji czy Armenii, bo od wybuchu rewolucji islamskiej i zajęcia ambasady USA w Teheranie nie ma w Iranie amerykańskiej placówki dyplomatycznej poza sekcją gospodarczą w ramach ambasady Szwajcarii. Rynek amerykański był największym odbiorcą symbolu irańskiej sztuki rzemieślniczej – perskich ręcznie wiązanych dywanów. Sankcje odcięły producentów i handlowców od możliwości eksportu, tym samym zmniejszyła się produkcja, upadły warsztaty, zwiększyła się bieda na prowincji. Irański rząd szacuje, że w produkcję zaangażowanych jest 2 mln osób, a doliczając do tego pośredników, handlowców, reperujących, z dywanów żyje ok. 10% irańskiego społeczeństwa. Po wprowadzeniu sankcji na bazarze w Teheranie miejsce stoisk z dywanami zajęły stragany z ciuchami z Chin – ubranie łatwiej sprzedać. Otwarcie rynku zamożnych klientów w USA może ożywić handel perskimi dywanami, istnieje nawet zajmujący się nimi think tank. Podobnie najkosztowniejsza przyprawa świata, perski szafran, może powrócić na rynek amerykański i odzyskać tam prymat, czyli rozruszać ten dział upraw. Irańscy taksówkarze i handlarze na bazarach mówią, że pracują po 18 godzin, rzadko widzą dzieci, rodziny pozostawiane na prowincji. Nie opłaca im się wracać do domu, wolą spać na miejskich bazarach czy u znajomych. I tak ledwo wiążą koniec z końcem. Najtragiczniej jednak sankcje odbiły się na chorych. Pacjenci szpitali przed zabiegami dostawali listy leków i potrzebnego sprzętu, które rodziny usiłowały zdobyć na czarnym rynku, brakowało bowiem podstawowych narzędzi czy wyposażenia do sterylizacji. Ograniczenia możliwości zakupu leków poprzez wykluczenie z systemu bankowości elektronicznej uderzyły w leczenie aż 30 schorzeń, łącznie z nowotworami, chorobami serca i problemami z oddychaniem. Najbardziej ucierpieli chorzy na raka, hemofilię, inne choroby krwi oraz stwardnienie rozsiane. W 2013 r. ok. 85 tys. chorych na raka wymagało chemioterapii i radioterapii, a stosowano je tylko wyjątkowo. Brakowało leków na zaburzenia krzepliwości krwi i ratujących życie pacjentów z AIDS (ok. 23 tys. Irańczyków), a także tych środków, w których składzie znalazły się substancje używane zarówno do celów medycznych, jak i do produkcji broni chemicznej. Wysokogatunkowe leki zachodnie zastępowano gorszymi preparatami z innych krajów. Ponowne nawiązanie przez USA i Europę kontaktów gospodarczych z Iranem oznacza zatem ratunek dla chorych. Wielu jednak nie doczekało terapii. Codzienne bitwy Kobiety, połowa społeczeństwa, jak pisze irańska feministka Azadeh Dawatchi, ponosiły największe koszty bezrobocia i biedy. Iranki nie łudzą się, że zniesienie sankcji oznacza nagłą zmianę, ale chociaż daje szansę na pracę. Bezrobocie wynosi 14%, przy czym jest dwa razy wyższe wśród kobiet niż wśród mężczyzn. Najtrudniejsza jest sytuacja matek samotnie wychowujących dzieci. Choć reżim Islamskiej Republiki Iranu najchętniej zredukowałby rolę kobiety do bycia gospodynią domową i matą, tym, które samotnie wychowują dzieci, nie udziela wsparcia socjalnego. One muszą walczyć o przeżycie. Mina Keshavarz, irańska reżyserka,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2016, 2016

Kategorie: Świat