Miejmy pretensje do siebie

Miejmy pretensje do siebie

To Polska zadbała, by Erika Steinbach okrzepła, a Związek Wypędzonych nabrał znaczenia Erika Steinbach powinna być dozgonnie Polsce wdzięczna. Związek Wypędzonych bowiem, któremu przewodzi, od wielu już lat odczuwa jesienną starość. W mediach dostrzegany tylko sporadycznie notatkami podczas rocznicowych wspominek, a w społeczności niemieckiej słabo zakodowany. Wprawdzie temat wypędzeń był i jest w Niemczech od niepamiętnych lat konsekwentnie medialnie eksploatowany, jednakże dzieje się to poza Związkiem Wypędzonych, bez jego udziału czy chociażby obecności w charakterze statysty. Nawet samo Centrum przeciwko Wypędzeniom, wymyślone w roku 2000 przez Erikę Steinbach, by pozostawić środowisku wypędzonych jakiś nagrobek wspomnień, nie wzbudzało w Niemczech emocji ani sporów. Z pomocą jednak pospieszyła Erice Steinbach osamotniona Polska, bo Rosjanie wybrali totalne milczenie, z Pragi bardzo rzadko dochodzi cichutkie przebąkiwanie, w pozostałych regionach Europy Środkowej cisza, a na Węgrzech nawet odwrotnie: uroczyście otwarto tam miejsce pamięci wypędzonych Niemców, parlament węgierski postanowił odbyć w listopadzie 2007 r. debatę upamiętniającą ich wypędzenie, a przewodniczący parlamentu zaprosił na te uroczystości Erikę Steinbach, która zaproszenie przyjęła. Pseudoniemcoznawcy IV Rzeczypospolitej wydumali sobie bowiem, że kanclerz Niemiec, prezydent i parlament postawieni przed wyborem: sympatyzować z Warszawą czy wspierać racje kilkumilionowej rzeszy niemieckich przesiedleńców, staną po stronie Warszawy. W tym stylu uparcie lata całe wprowadzali w błąd polską opinię publiczną. Zaskoczony tym ostrzegałem w „Trybunie” (2-3.09.2006 r.), że próby wyeliminowania Steinbach z przygotowań ekspozycji upamiętniającej wypędzenia czeka całkowite niepowodzenie. Trzeba było dopiero wystąpienia 21 października kanclerz Angeli Merkel na jubileuszu 60-lecia Związku Wypędzonych w Berlinie oraz wygłoszenia przez nią w dodatku okolicznościowego laudatio, by ostatni pseudoniemcoznawca mógł w końcu dojść do wniosku, że zapowiadany „widoczny znak” – stała ekspozycja wypędzeń powstanie jednak w Berlinie, i to przy aktywnym udziale środowiska wypędzonych w przygotowaniu scenariusza ekspozycji i realizacji przedsięwzięcia. Poza Angelą Merkel jubileuszowy zjazd zaszczycili obecnością minister spraw wewnętrznych Wolfgang Schäuble, minister kultury Bernd Neumann, nowy premier Bawarii Günther Beckstein. Rejestr osobistości z najwyższej półki można by kontynuować. Nie pamiętam imprezy środowisk przesiedleńczych z tak reprezentacyjnym udziałem VIP-ów. Przede wszystkim polskim reakcjom Steinbach zawdzięcza wszystkie te honory. Tymczasem jeszcze 20 sierpnia 2007 r. berliński korespondent „Gazety Wyborczej” przekonywał czytelników, że nasze na wierzchu: „Steinbach oświadczyła też, że w Berlinie wkrótce powstanie rządowa placówka upamiętniająca wypędzenia, tzw. widoczny znak. Przekonywała, że według kanclerz Merkel powstanie „znaku” nie może się obyć bez udziału Steinbach. Tej informacji nikt w Berlinie nie chce potwierdzić. Z przecieków z niemieckiego Ministerstwa Kultury wynika natomiast, że władze powinny trzymać Steinbach z daleka od „widocznego znaku””. Dezinformowanie polskiego społeczeństwa kontynuuje jeszcze dziś (TVP, 23.10) koordynator polsko-niemieckiego dialogu z ramienia PiS-owskiego MSZ, Mariusz Muszyński, głosząc nieprawdziwie, że pani Merkel zmieniła teraz zdanie, bo „ze strony niemieckiej mieliśmy wyraźne sygnały, że kanclerz Merkel odetnie się od pani Steinbach”. Jeszcze po tej demonstracji harmonii Merkel-Steinbach berliński korespondent „GW” zapewniał, że kanclerz trzyma się na dystans od udziału Związku Wypędzonych w przygotowaniu stałej ekspozycji. Jako nowość, małą sensację, przedstawiono „zapowiedź Merkel, że chce razem z Polską tworzyć placówkę, która wypędzenia upamiętni”, gdy tymczasem zarówno Merkel, jak i Steinbach zapraszają Polskę bezskutecznie od lat. Bezprecedensowe uhonorowanie przez panią kanclerz tak uroczystym gestem jubileuszu 60-lecia związku (nawet Adenauer nie uczestniczył nigdy w centralnej imprezie Związku Wypędzonych, poprzestając na sporadycznej obecności na rocznicowych spotkaniach ziomkostw), nie było wcale pierwszym sygnałem, że Erika Steinbach może polegać na rządzących w Niemczech jak na Zawiszy. Pani Merkel przemawiała we wrześniu 2006 r. na konferencji CDU w Berlinie zatytułowanej „60 lat wypędzenia 60 lat drogi do pojednania”. Wzięła udział w noworocznym przyjęciu u gospodarza – Związku Wypędzonych. Na własną rocznicę urodzin Angela Merkel zaprosiła 17 czerwca 2007 r. prezydium Związku Wypędzonych in corpore na obiad w kameralnym gronie. Powojenna historia Niemiec nie zna takich gestów ze strony rządzących. W budżecie federalnym na rok 2007 parlament zgodną decyzją CDU/CSU i SPD przyznał Związkowi Wypędzonych 250 tys. euro na spopularyzowanie także w innych miejscowościach

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 45/2007

Kategorie: Opinie