Milion Ukraińców buduje Polskę

Milion Ukraińców buduje Polskę

fot Ewa Rogowska

Czy tę pracę i za takie pieniądze wziąłby jakiś Polak? Oksana ma 26 lat, a wygląda jak dziecko. Ładna, zadbana, modnie uczesana. Trudno było ją namówić na spotkanie. Bo i po co miałaby opowiadać o swoim pobycie w Polsce? Powie za dużo, może zaszkodzić sobie i innym Ukraińcom. A jeśli ktoś nieżyczliwy opacznie zrozumie jej słowa, zaraz pojawią się komentarze, że Ukraińcy w Polsce niepotrzebni, że zabierają pracę Polakom. I ona trochę tę złość rozumie. Ale czy taką pracę jak jej i za takie pieniądze wzięłaby jakaś polska dziewczyna? Mieszkała pod Tarnopolem. W domu było biednie, dlatego zaczęła pracować, kiedy miała 16 lat. Uczyła się wieczorowo. Poznała pięć lat starszego chłopaka. Zakochała się. – Miałam 17 lat, kiedy wzięliśmy ślub – wspomina. – Właściwie nie byłam gotowa na małżeństwo, chciałam jeszcze się uczyć. Zgodziłam się ze względu na teściową. Była w śpiączce. Jak z niej wyszła, lekarze powiedzieli, że już niewiele życia jej zostało. Mój mąż był najmłodszym dzieckiem, tylko on był kawalerem. Chciał, żeby mama była spokojna, że wszystkie dzieci poukładały sobie życie. Zmarła dwa miesiące po naszym ślubie. Mąż wolał, żeby Oksana nie chodziła do szkoły. Uległa mu i zrezygnowała z nauki. Miała pracę, ale słabo płatną. On nie miał żadnej, więc wyjeżdżał do Polski. Pracował na budowie. W jej planach też pojawiła się Polska. Bo jak się ma 18 lat, to chciałoby się, po pierwsze, być blisko męża, a po drugie – więcej zarabiać i lepiej żyć. Wyrobiła paszport, żeby pojechać do Polski razem z mężem. Ale on się nie zgodził. Zresztą zaraz zaszła w ciążę, więc to nie była pora na ciężką pracę. Kiedy córka skończyła półtora roku, Oksana dopięła swego. Anię zostawiła pod opieką rodziców i przyjechała do Polski. Miała pracę pod Piasecznem, na polu. Mieszkali z mężem w wynajętym mieszkaniu, z innym małżeństwem, żeby było taniej. – To trwało dwa lata. Cztery lata temu córka ciężko zachorowała i musiałam zostać na Ukrainie, żeby się nią opiekować – mówi Oksana. – Przez dwa lata byłam z Anią, ale kiedy jej stan zdrowia się poprawił, znów wyjechałam do Polski. Ktoś może powiedzieć: „Co to za matka, która zostawia takie małe dziecko z dziadkami”. Ale jakie miałam wyjście? Na Ukrainie nie mogłam znaleźć pracy, a z mężem się rozwiedliśmy, więc sama musiałam utrzymać siebie i dziecko. Znajoma wracała z Polski na Ukrainę i odstąpiła jej dom do sprzątania w Warszawie. Oksana chodziła tam tylko raz w tygodniu, ale mogła już zarobić na wynajęcie miejsca w pokoju. W Warszawie i podwarszawskich miejscowościach biorą od osoby 300–400 zł. Zamieszkała na Woli w jednym pokoju z trzema dziewczynami. Teraz mieszka w pobliżu stacji metra Wilanowska. W pokoju jest z koleżanką, w pozostałych dwóch mieszkają dwa małżeństwa ukraińskie. Rano, jak wszyscy szykują się do pracy, robi się tłok w łazience i w kuchni. Ale co poradzić… Z czasem dostała kolejne zlecenia. – Jak jedna Polka jest zadowolona, to poleca dziewczynę do sprzątania koleżance – mówi Oksana. – Teraz mam tyle domów i mieszkań, że cały tydzień jest zajęty. Duży dom sprzątam cały dzień, ale mieszkania w bloku kilka godzin, więc mogę mieć dwa dziennie. Do domu wraca zwykle po godz. 18. Jeśli jest wcześniej niż koleżanka, przygotowuje ciepłą kolację. Żeby była gotowa, kiedy tamta przyjedzie z pracy. Wtedy usiądą razem i pogadają o tym, co się wydarzyło. Ale nie za długo, bo codziennie, także w niedzielę, po godz. 20 Oksana wychodzi do kolejnej pracy. Sprząta salon fryzjerski na Woli. Zajmuje jej to godzinę albo półtorej. W domu jest z powrotem koło 23. Jej życie toczy się wokół pracy. W niedzielę co najwyżej pójdzie do kościoła przy Domaniewskiej, gdzie w południe odprawiane są msze po ukraińsku, albo pospaceruje z koleżanką po centrum handlowym. W placówce Ukraiński Świat, stworzonej specjalnie dla przybyszy znad Dniepru, nigdy nie była. Rzadko ma czas na telewizję. Koleżanka nagrała jej wszystkie odcinki serialu „Dziewczyny ze Lwowa”. Nie widziała ich, bo leciały w niedzielę, właśnie wtedy, kiedy szła sprzątać u fryzjera. Lubi je oglądać. I wyobraża sobie, że jej też się zdarzają zaskakujące i ekscytujące chwile. Ale nawet jeśli się nie zdarzają, jest szczęśliwa, że ma stałą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2016, 2016

Kategorie: Reportaż