Miłość

Miłość

Od kilku miesięcy groził żonie, że ją zabije. W dokumentach policyjno-sądowych jego groźby zostały obszernie opisane, nie krył się ze swoimi zamiarami, które zinterpretowano jako zwykłe straszenie Zapisałam Marcie Sobczak prywatny numer telefonu na kawałku papieru oderwanego z formularza MG11, na którym sporządza się zeznania świadków. (…) Siedziałyśmy oddzielone blatem biurka. Marta Sobczak mówiła, ja pisałam. Formularz MG11: „Potwierdzam, że jestem osobą wyżej podpisaną i mój adres zamieszkania został podany na odwrocie. Składam to oświadczenie w związku z serią incydentów, jakie miały miejsce w ciągu ostatnich kilku tygodni. Jestem świadkiem i ofiarą. Sprawcą jest mój mąż Andrzej Sobczak. Do Anglii przyjechaliśmy trzy lata temu…”. Incydenty były różne. Od bolesnego wykręcania nadgarstków, poprzez szarpanie za włosy, obelgi, poszturchiwania, aż po rzucenie w Martę butelką perfum. Butelka się rozbiła, nadgarstek był zaczerwieniony przez kilka dni, między małżonkami popsuło się już prawie wszystko, jednak dopiero przy trzecim zgłoszeniu Marta o tym opowiedziała. W listopadzie 2009 r. składała zeznania pierwszy raz. Nieszczere, przesiane przez sito wstydu. Małżonkowie mieszkali razem, związani kredytem, przysięgą kościelną i poczuciem rodzicielskiego obowiązku. W Anglii radzili sobie całkiem nieźle, oboje mieli pracę, przenieśli się do ładnego mieszkania w centrum miasta, (…) kupili dobry samochód i planowali sprowadzenie córki z Polski. Eurosierota Anitka w maju miała przystąpić do komunii świętej. Po wyjeździe rodziców zamieszkała z dziadkami, rodzicami Marty (…). Sobczakowie jeździli do Polski, w miarę czasowych i finansowych możliwości (…). Znajomi wyliczali im te wyjazdy z aptekarską dokładnością. Głośno chwalili, potajemnie zazdrościli nowego mieszkania, ciuchów wyglądających na drogie i samochodu. Pięcioletnie volvo stało zaparkowane pod klatką i raziło w oczy tych rodaków, którzy jeszcze nie wystartowali z gromadzeniem dóbr. (…) • Marta Sobczak nie uważała swojego męża za alkoholika. – Andrzej pije tyle, co wszyscy dookoła. W tygodniu najwyżej piwko czy dwa, w weekend trochę więcej. Jakoś trzeba odreagować stres, wyluzować. Sobczakowie mieli szerokie grono znajomych: sami Polacy poznani tutaj. (…) Marta lubiła towarzystwo, nie była podejrzliwa w stosunku do ludzi jak jej mąż, chętnie zapraszała do siebie, nie wyliczała, kto ile wypił i co zjadł. Andrzej, kiedy już wytrzeźwiał, robił skrupulatne rachunki, miał poczucie, że znajomi na nich żerują. – Andrzej ostatnio trochę nadużywał alkoholu, ale inni piją więcej. Proszę pani, tutaj wszyscy piją, ja w ogóle nie znam abstynentów, kwestia jest w ilości. Te incydenty, do jakich dochodziło między mną a Andrzejem, miały miejsce zawsze po alkoholu. Kiedy nie pije, jest naprawdę w porządku, umie zarobić, pomaga mi w kuchni. Nie mogę mu całkiem zabronić picia… ale proszę, żeby się ograniczył. Andrzej nie widzi problemu, zarzuca mi, że się czepiam, wmawiam mu nałóg. Marta dyskretnie spojrzała na zegarek. (…) Pracowała w tym tygodniu na drugą zmianę, zaczynała o 14.00, dojazd do pracy zajmował jej 45 minut, chciała wyjść z komisariatu najpóźniej za godzinę. Ostatnio do pracy woził ją mąż, ale Andrzej w tej chwili siedział w celi, kilkadziesiąt metrów od biurka, przy którym spisywałam zeznanie. Policja czekała na jej wersję wydarzeń, bez zeznań ofiary policjanci nie mogli przesłuchać podejrzanego. Sobczak został aresztowany w nocy z niedzieli na poniedziałek, po telefonie Marty. W niedzielę piło się mniej, ale to, co się we krwi nazbierało w piątek i sobotę, wystarczało, żeby promile skoczyły pod niebo. W niedzielę piło się inaczej, na smutno, trochę z żalu za sobotą, bardziej z tęsknoty za tym, co zostało w kraju. Andrzej tęsknił za Polską bardziej niż żona, chciał wracać (…). Marta zatykała uszy dłońmi, kiedy przedstawiał jej swoje wizje przyszłości. Nie miała zamiaru wracać do Polski. To była jedyna pewność w jej życiu. Nigdy! Urządzili w niedzielę po południu małe spotkanie ze znajomymi. Fajna para z Lublina, w podobnym wieku co oni. Nie zazdrośnicy, normalni ludzie na dorobku, kulturalni, mili, ogarnięci życiowo. Ona siedziała z dzieckiem w domu, przy okazji dorabiała, opiekując się cudzymi. On chwytał się prac dorywczych, które załatwiała mu agencja, Andrzej obiecał, że załatwi mu pracę w firmie transportowej, gdzie miał znajomości. Właśnie o tym przyszli pogadać. (…) Andrzej już przy nich

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2018, 2018

Kategorie: Reportaż