Miny do rozbrojenia

Miny do rozbrojenia

LiD – czy istnieje wspólny mianownik i czy możliwy jest wspólny program na wybory Przygotowanie wspólnego programu trzech partii lewicowych i Partii Demokratycznej, jedynej polskiej partii należącej do międzynarodówki liberalnej, stanowi poważne wyzwanie. Kiedy lewica i demokraci poszli razem do wyborów samorządowych, kolizji programowych właściwie nie było. Drogi, mosty, stadiony i przedszkola nie dzielą, mała prywatyzacja jest mocno zaawansowana, a Marek Borowski podpisał nawet list zapowiadający naprawienie ,,krzywd wyrządzonych właścicielom nieruchomości” i ,,szybkie rozpatrzenie ich wniosków” (czytaj: przyspieszenie reprywatyzacji w Warszawie). W programie na wybory parlamentarne może natomiast dojść do istotnych kontrowersji. Jest to tym bardziej prawdopodobne, iż SLD po przegranych wyborach parlamentarnych 2005 r. skręcił ostro w lewo. SLD dopatruje się przyczyn porażki nie w głębokim kryzysie swego wizerunku publicznego, ciągu afer, rozbiciu wewnętrznym, wrażeniu przyzwolenia na łapówkarstwo i kolesiostwo, ale w łagodnej próbie naprawy finansów publicznych, zwanej planem Hausnera, który SLD przyjął ze zgrzytaniem zębów, ale i tak nie zdołał już przeprowadzić. Sadzę, że jest to błąd w diagnozie. Czyż dwa przedsięwzięcia, które jednak przeszły, tj. 19-procentowy podatek dla przedsiębiorców oraz uproszczenia w rejestracji firm mogły odebrać jakiś elektorat czy raczej go przysporzyć? Dziś na pozycjach programu Hausnera pozostał tylko Miller, ale nie znajduje zrozumienia wśród kolegów, może zresztą i z innych względów. Czy jest więc szansa, że uda się LiD przygotować jednolity program naprawy Rzeczypospolitej? Parę razy SLD i Unii Wolności, poprzedniczce PD, udały się poważne wspólne przedsięwzięcia. W 1997 r. opracowaliśmy i uchwaliliśmy razem konstytucję RP, która dziś w miarę skutecznie broni wolności i praw obywatelskich przed dyktatorskimi zapędami. Później obie partie ręka w rękę zabiegały z powodzeniem o przyjęcie Polski do Unii Europejskiej. Czy uda się tym razem przedsięwzięcie najdalej idące: przygotowanie wspólnej platformy programowej do wyborów parlamentarnych? W sprawach polityki zagranicznej, ochrony swobód obywatelskich, respektowania zasad podziału władz i kompetencji LiD już działa wspólnie. Broni niezawisłości Trybunału Konstytucyjnego i proponuje ją umocnić przez podniesienie wymagań wobec kandydatów na sędziów. Krytykuje rozwalenie służby cywilnej przez rządzącą koalicję, broni niezawisłości sędziów, respektowania wyników konkursów na kuratorów i dyrektorów szkół, swobody demonstracji itd., itp. W polityce zagranicznej wszystkie partie wchodzące w skład LiD popierają traktat ustanawiający konstytucję i nie mają antyniemieckiej fobii. Rysuje się natomiast spór co do tarczy antyrakietowej, za którą pod pewnymi warunkami opowiada się PD, a lewica jest raczej na nie. Wspólnego mianownika można szukać w pozostawieniu sprawy otwartej do czasu zakończenia negocjacji przy jednoczesnym dążeniu w nich do uzyskania realnych korzyści dla bezpieczeństwa Polski w zamian za zgodę na tarczę. Miną może się okazać sprawa aborcji. PD, jak i jej poprzedniczki Unia Wolności i Unia Demokratyczna były konsekwentnie przeciwko włączaniu kwestii przerywania ciąży do kampanii wyborczych. W Sejmie zaś sprawę tę zostawiano do decyzji każdego posła. W ten sposób nikomu nie narzucano żadnej linii partyjnej i każdy mógł głosować zgodnie ze swym sumieniem. Byłoby dobrze, gdyby partie lewicowe uszanowały ten obyczaj i nie wprowadzały aborcyjnych sporów do prac programowych LiD. Największym polem minowym może się okazać gospodarka. Może, ale nie musi. PD stoi na stanowisku dokończenia prywatyzacji wielkich zakładów produkcyjnych. Można mieć nadzieję, że po tym serialu kolesiostwa i niekompetencji, jaki zaprezentowało PiS z przystawkami przy obsadzaniu kierownictw państwowych hut, kopalń, stoczni, rafinerii, banków, a także patrząc na to, jak marnotrawione są zyski tych firm, jeśli w ogóle są, ostatni zwolennicy państwowej gospodarki na lewicy dadzą za wygraną. Dla porządku wspomnę, że za rządów lewicy było nieco lepiej, ale bez przesady. Dobrzy menedżerowie, którzy się wówczas zdarzali, a teraz PiS ich wylało, poradzą sobie jeszcze lepiej w gospodarce prywatnej. Wprowadzenie euro nie będzie kością niezgody, jeśli przeprowadzi się w tej sprawie rzetelną dyskusję opartą na danych. A dane są jednoznaczne. Podwyżki cen po wprowadzeniu euro w 12 krajach były żadne lub symboliczne, średnio ceny wręcz spadły, że euro zaś ułatwi dopływ kapitałów zachodniej Europy do Polski, nie wspominając o ułatwieniach dla turystów, jest chyba oczywiste. Ostre starcie może

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 33/2007

Kategorie: Opinie