Młot Busha w opałach

Młot Busha w opałach

Czołowy dygnitarz Republikanów oskarżony o finansowe machinacje Tom DeLay, najbliższy sojusznik George’a Busha, znalazł się w tarapatach. Lider republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów został oskarżony o matactwa finansowe podczas kampanii wyborczej. Potem prokurator Ronnie Earle postawił mu zarzut prania brudnych pieniędzy. Za to grozi nawet dożywocie. DeLay „tymczasowo” ustąpił ze stanowiska. Wątpliwe, aby udało mu się powrócić. Cała sprawa jest bardzo kłopotliwa dla prezydenta Busha i może oznaczać koniec „konserwatywnej rewolucji” w USA. 58-letni Tom DeLay to polityk poza granicami USA mało znany, a jednak uchodzi za jedną z najbardziej wpływowych osobistości w kraju. Energiczny, agresywny, żelazną ręką rządził frakcją Republikanów w niższej izbie Kongresu. Doprowadził do przyjęcia aż 300 z 303 projektów ustaw, które zamierzali przeforsować konserwatyści. Z powodu tej skuteczności i bezpardonowych metod działania nazwano go Młotem (The Hammer), z czego był bardzo dumny. Tom DeLay cieszył się sławą wypróbowanego specjalisty od zdobywania pieniędzy. Dziennikarze pisali o nim: „kluczowy zbieracz funduszów dla prezydenta”. Wśród lobbystów, od których uzyskiwał sowite dotacje dla swej partii, czuł się jak ryba w wodzie. Niejednemu Republikaninowi zapewnił wysokie fundusze i wybór do Kongresu czy też stanowych legislatyw. Nie przejmował się przy tym zbytnio prawem, o moralności nie wspominając. Komisja etyki Izby Reprezentantów udzieliła mu z tego powodu nagany aż trzykrotnie. Zarzucono mu m.in., że w 2002 r. zbierał pieniądze od firm z sektora energetycznego, i to w czasie, gdy Kongres zajmował się ustawą dotyczącą tych koncernów. Dziennik „Los Angeles Times” napisał, że DeLay był hipokrytą pozbawionym jakichkolwiek zasad i „praktycznie zrobił karierę, testując granice etyki, a pod względem politycznym nawet je przekroczył”. Według „New York Timesa”, polityk zamienił republikańską większość w fontannę politycznej protekcji. DeLay jednak uważał, że dzięki swym wpływom i związkom z Białym Domem jest bezpieczny. Matactwom lidera Republikanów w Izbie Reprezentantów długo przyglądał się prokurator z Teksasu, Ronnie Earle. W końcu oskarżył go o „konspirację mającą na celu złamanie prawa stanowego podczas kampanii wyborczej”. Domniemane przestępstwo popełnione zostało w 2002 r. podczas kampanii przed wyborami do zgromadzenia ustawodawczego Teksasu. Prawo tego stanu nie pozwala komitetom wyborczym na przyjmowanie pieniędzy od wielkich korporacji. Zdaniem prokuratora, Tom DeLay i dwaj jego współpracownicy doprowadzili do tego, że koncerny przekazały konserwatystom w Teksasie 190 tys. dol. Pieniądze te oddano Narodowemu Komitetowi Republikanów w Waszyngtonie. Trudno uwierzyć, że tylko przypadkiem Narodowy Komitet wspomógł stanowy Komitet na rzecz Republikańskiej Większości w Teksasie taką właśnie kwotą. Zasileni potężnym transferem gotówki teksańscy Republikanie odnieśli niespodziewane zwycięstwo – zdobyli w stanowym Kongresie większość – po raz pierwszy od wojny secesyjnej! Młot potrafił wykorzystać triumf. Z jego inicjatywy Republikanie z Teksasu dokonali nowego podziału okręgów wyborczych, pracowicie analizując wyniki elekcji w najbardziej zapadłych wiejskich dziurach i kreśląc granice tak, aby politycy z Partii Demokratycznej nie mieli szans na zwycięstwo. Oburzeni Demokraci protestowali, niektórzy nawet wyjechali z Teksasu, tak aby w stanowym zgromadzeniu ustawodawczym nie było kworum, lecz wszystkie te wysiłki okazały się daremne. DeLay zebrał owoce swej przebiegłej polityki w 2004 r., kiedy w wyniku elekcji do Izby Reprezentantów Republikanie zdobyli aż sześć miejsc do tej pory tradycyjnie zajmowanych przez Demokratów. Konserwatyści zwiększyli swą przewagę w Izbie, zdobytą w 1994 r., do rekordowych 30 mandatów. Republikanie uznali DeLaya za męża opatrznościowego i gwaranta dalszych sukcesów. Ale wszystko wskazuje na to, że będzie musiał za swe machinacje zapłacić. Oskarżenie spadło nań jak grom z jasnego nieba. DeLay broni się, twierdząc, że padł ofiarą politycznej nagonki, którą prowadzi podjudzony przez Demokratów prokurator. Niewielu w to wierzy. Prokurator Earle podczas swej kadencji oskarżył prawie trzy razy tylu Demokratów co Republikanów. Trudno przewidzieć, czy Młot rzeczywiście zostanie skazany. Zarzuty oparte są na kruchych podstawach. Prokurator musiał przedstawić je aż trzem ławom przysięgłych, zanim znalazł ławników, którzy wnieśli oskarżenie. Nie ma na razie jednoznacznych dowodów, że DeLay wiedział o nielegalnych transferach finansowych. Ale komentatorzy podkreślają, że prokurator poruszył kamień, który może wywołać lawinę. Młot uwikłany jest bowiem także w inne

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 41/2005

Kategorie: Świat