Molochy przyszłości

Molochy przyszłości

Połowa ludzi na świecie mieszka dziś w miastach. W ciągu kolejnych 40 lat mieszkańcy miejskich gigantów będą stanowili już 75% populacji. Na początku tego roku chińskie władze poinformowały o planach stworzenia największego miasta świata. W ciągu kolejnych sześciu lat z połączenia dziewięciu mniejszych metropolii ma powstać 42-milionowy moloch. Mało tego, do 2020 r. w Państwie Środka powstaną kolejne aglomeracyjne giganty, liczące od 50 do nawet 100 mln mieszkańców. Przerażające? Niestety, do takich wizji musimy się przyzwyczajać. Na świecie każdego dnia 180 tys. osób decyduje się na przeprowadzkę ze wsi do miast. W samych Chinach w ciągu najbliższych czterech dekad zrobi to niemal 600 mln osób. To, że miasta są przyszłością ludzkości, nie podlega dyskusji. Raport ONZ („State of the World’s Cities 2010/2011”) jasno określa współzależność rozwoju urbanizacji i szaleńczo wzrastającej demografii. W 2008 r. liczba mieszkańców miast po raz pierwszy była większa niż mieszkańców wsi. Daniel Kammen, noblista i jeden z szefów Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu, wyliczył, że przy zachowaniu obecnego tempa wzrostu do 2050 r. trzy czwarte światowej populacji będzie żyło w miastach. I tu pojawia się problem. W pewnym momencie życie w zakorkowanych, przeludnionych i rozrośniętych metropoliach stanie się nie do zniesienia. Już dziś największą zmorą jest czas przeznaczany na dojazdy do pracy. Przeciętny mieszkaniec Tokio poświęca na to od dwóch do czterech godzin dziennie. W skali tygodnia to ponad 20 godzin, całego życia – sześć lat. Czas, który traci się bezpowrotnie. W innych megalopolis nie jest tak źle, choć to żadne pocieszenie, bo na dojazdach spędza się go najwyżej o połowę mniej. Jeśli korki doskwierają komuś już dziś, nie ucieszy go wiadomość, że w ciągu najbliższych pięciu lat ich natężenie wzrośnie o kolejne 30%. Do tego dochodzi napierający zewsząd tłum. Już kilka lat temu władze Londynu rozważały, czy nie stworzyć na słynnej Oxford Street dwóch pasów dla przechodniów: pierwszego – przy witrynach sklepowych, gdzie wolno by spokojnie spacerować i zatrzymywać się na podziwianie wystaw, i drugiego, od strony ulicy, który pełniłby funkcję toru szybkiego ruchu. Za bezpodstawne zatrzymanie i tamowanie ludzkiego strumienia groziłyby nawet sankcje. Na szczęście z pomysłu zrezygnowano i skończyło się na ciekawostkach w prasie. Za kilka lat coś, co na pierwszy rzut oka trąci naiwnym żartem, może się okazać niezbędnym przepisem prawnym. Jak zatem rysuje się nasza przyszłość? Nie brakuje ekstrawaganckich wizji, oferujących gotowe inżynierskie rozwiązania, pytanie tylko, czy jesteśmy na nie przygotowani. Sięgając chmur Jedno z pierwszych wyzwań stojących przed architektami to zapewnienie miejsca do życia odpowiednio dużej liczbie osób. Na świecie istnieją już 64 miasta liczące powyżej 10 mln mieszkańców. Z czasem powierzchnie pod zabudowę miejską będą się zmniejszały, dlatego wielu inżynierów szuka innowacyjnych rozwiązań. Jednym z nich jest budowanie pionowe. Pierwszym takim projektem był The Illinois, autorstwa Franka Lloyda Wrighta. W 1956 r. amerykański architekt przedstawił wizję budynku wysokiego na 1610 m, który liczyłby 528 pięter. Miałby stanąć w Chicago i oferować łączną powierzchnię mieszkalną 1,71 mln m kw. Oczywiście nigdy go nie zbudowano, ale pomimo kontrowersji, jakie wzbudzał sam pomysł, nie zabrakło ludzi, którzy naśladowali jego pionierstwo. Nieco zmodyfikowaną wersję projektu przedstawiła w 1989 r. japońska firma Takenaka Corporation. Ich projekt, Sky City, zakładał wybudowanie w Tokio gigantycznego wieżowca, który sam w sobie stanowiłby miasto. We wnętrzu znajdowałyby się szkoły, teatry, biura, sklepy i większość punktów stanowiących o jego samowystarczalności. Szacowana wysokość to 1000 m z 8 km kw. powierzchni użytkowej. Mimo że jest to projekt futurystyczny, Japończycy zaczęli go traktować bardzo poważnie, szukając rozwiązań do budowy kolosa. Czy coś z tego wyjdzie? Czas pokaże. Jednak najwyższym zaprojektowanym budynkiem jest X-Seed 4000, autorstwa Paola Soleriego. Sięgać miałby 4 km wysokości (6 km w podstawie, usytuowanej na morzu) i mógłby pomieścić do 1 mln mieszkańców. Z pragmatycznego punktu widzenia to całkowicie nierealne, ale kto powiedział, że będzie takie za kilkadziesiąt lat? Zwłaszcza że w 2016 r. do użytku mają zostać oddane dwa drapacze chmur o wysokości 1

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 39/2011

Kategorie: Świat