Archeolodzy na tropie entuzjastycznej wspólnoty pierwszych chrześcijan Byli jednym z najbardziej niezwykłych ruchów wśród wczesnych chrześcijan. Wpadali w ekstazę, jak apostołowie mówili różnymi językami, byli pewni, że zstąpił na nich Duch Święty. Charyzmatyczne kobiety odgrywały w Kościele montanistów kapitalną rolę, były kapłankami – biskupkami i prezbiterkami, wykładały Pismo, korzystały z tych wszystkich praw, które mieli mężczyźni. Prorokinie wieszczyły rychłe nastanie tysiącletniego Królestwa Bożego na Ziemi. Zapowiadały, iż pod miastem Pepouza we Frygii (Azja Mniejsza) zstąpi z nieba Nowa Jerozolima. Ortodoksyjny Kościół mówił o nich z pogardą „frygijska herezja”. Montaniści byli bezlitośnie prześladowani przez władców chrześcijańskiego imperium. W końcu cesarz Justynian Wielki rozkazał nawrócić ich siłą. Ale wyznawcy Nowego Prorokowania, jak sami się nazwali, woleli straszną śmierć w płomieniach. Pierwsi chrześcijanie wierzyli, że ponowne przyjście Chrystusa (paruzja) nastąpi wkrótce. Nie troszczyli się zatem o stworzenie hierarchii czy obowiązującej wszystkich doktryny. W tym najwcześniejszym Kościele kobiety cieszyły się wielkim szacunkiem, zostawały diakonisami, mogły nauczać. Według świadectwa Dziejów Apostolskich w dzień Zielonych Świątek na apostołów zstąpił Duch Święty. „I ukazały się im języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i usiadły na każdym z nich. I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i zaczęli mówić innymi językami, tak jak im Duch poddawał” (Biblia Brytyjskiego i Zagranicznego Towarzystwa Biblijnego). Przemijały jednak pokolenia, a Mesjasz nie powracał. Chrześcijanie zaczęli więc tworzyć strukturę organizacyjną swego Kościoła. Natchnionych proroków i wieszczących w transie wizjonerów zaczęli zastępować biskupi. Zgodnie z zasadami ówczesnego patriarchalnego społeczeństwa, nieakceptującego uczestnictwa kobiet w życiu publicznym, hierarchowie nie pozwalali, aby były one duchownymi, odsunęli je od nauczania, odesłali do komnat rodzinnych. Ok. 156-157 r. z nową nauką wystąpił jednak niejaki Montanus. Z wielką energią nauczał we Frygii, najważniejszymi ośrodkami ruchu montanistów były Pepouza i Tymion. Twórcy ortodoksyjnego Kościoła, Euzebiusz z Cezarei, Epifaniusz i inni, rozpowszechniali o założycielu wspólnoty oszczercze wieści. Według nich Montanus, zanim przyjął chrystianizm, był pozbawionym męskości kapłanem frygijskiej bogini płodności Kybele lub wieszczącego boga Hellenów, Apollona. Pewne jest, że ten niezwykły człowiek zamierzał przeciwstawić hierarchicznemu Kościołowi biskupów mężczyzn Nowe Prorokowanie, wspólnotę wiernych, w którą nieustannie wstępuje Parakletos – Duch Święty Pocieszyciel. Czyż bowiem Jezus nie przyrzekł apostołom: „Ja prosić będę Ojca i da wam innego pocieszyciela, aby był z wami na wieki. Ducha prawdy, którego świat przyjąć nie może, bo go nie zna; wy go znacie, bo przebywa wśród was i w was będzie” (Ewangelia wg św. Jana 14,16-17)? Montanus mocno wierzył, że został napełniony przez Parakleta, i głosił tłumom Słowo Boże: „To nie Anioł ani posłaniec przybył, lecz to przybyłem ja, Bóg Ojciec”. Twórcy i dygnitarze Kościoła biskupów oskarżali frygijskiego proroka, że skoro tak mówi, to uznaje siebie za Boga lub Ducha Świętego. Szydzili, że z pewnością będzie udzielał chrztu „W imię Ojca i Syna, i Montanusa”. Ale takie zarzuty nie są prawdziwe. Montanus uważał się za całkowicie bierne narzędzie Najwyższego, który w pierwszej osobie przemawiał ustami swego proroka. Najważniejszych objawień Parakleta we wspólnocie Nowego Prorokowania dostąpiły jednak kobiety, prorokinie Maksymilla i Pryscylla (Pryska), które opuściły swych mężów, stały się nieodłącznymi towarzyszkami Montanusa i w transie wygłaszały przepowiednie, przyjmowane z entuzjazmem przez lud. Po śmierci Montanusa to Maksymilla stanęła na czele Nowego Prorokowania. Dwaj biskupi ortodoksyjnego Kościoła uznali, że prorokini jest opętana przez demona, i chcieli ją egzorcyzmować. Maksymilla odrzekła im dumnie: „Jestem odpędzana jak wilk od owiec. Nie jestem wszakże wilkiem. Jestem Słowem i Duchem, i Mocą”. W odwecie szermierze ortodoksyjnego chrześcijaństwa zaczęli później opowiadać, że ogarnięci szaleństwem Montanus i Maksymilla zginęli śmiercią zdrajcy Judasza – sami założyli sobie stryczki na szyje. Historycy długo się zastanawiali, czy ruch montanistów zrodził się na lokalnym, frygijskim podłożu. W krainie tej żyło wielu zależnych wieśniaków, kolonów, pracujących ponad siły w majątkach cesarskich. Być może ci biedni rolnicy uwierzyli, że tylko powtórne przyjście Jezusa, wieszczone przez kobiety wizjonerki, ocali ich z tej ciężkiej niewoli. Ale przesłanie okazało się atrakcyjne także dla ludności innych krain cesarstwa, które
Tagi:
Krzysztof Kęciek









