Morderca przebrany za Śmierć

Morderca przebrany za Śmierć

W karnawałową noc miłośnik horrorów zabił 12-letnią dziewczynkę Gdy Vanessa umierała, jej rodzice tańczyli na balu w najbardziej huczną noc niemieckiego karnawału. Obłąkany morderca zadał dziewczynce 12 ciosów długim nożem. Zamiast twarzy miał trupią czaszkę. „To najbardziej brutalne zabójstwo, jakie można sobie wyobrazić. Od 35 lat pracuję w policji, a jeszcze nie widziałem czegoś podobnego”, mówi szef specjalnej komisji dochodzeniowej, Klaus Bayerl. Do zabójstwa, które wstrząsnęło Niemcami, doszło w idyllicznym bawarskim miasteczku Gersthofen pod Augsburgiem. Domy są tu nieskazitelnie czyste, kościoły pełne, a mieszkańcy zawsze wybierają do magistratu CSU. Burmistrz Gersthofen, Siegfried Deffner, przed dwoma laty zdobył międzynarodowy rozgłos, gdyż rozdał mieszkańcom nadwyżkę z miejskiego budżetu. Każdy z 20 tys. obywateli Gersthofen dostał po 100 marek gotówką. Przed marcowymi wyborami komunalnymi burmistrz polecił rozwiesić plakaty „Gersthofen – miasto, w którym dobrze się poczujesz”. Wkrótce ludzie burmistrza musieli pospiesznie usuwać afisze, bo optymistyczne hasło nabrało nagle złowieszczej wymowy. Do tragedii doszło w nocy z tzw. różanego poniedziałku na karnawałowy wtorek (z 11 na 12 lutego), kiedy bawią się całe Niemcy. Niemiecki karnawał jest o wiele bardziej burzliwy i huczny niż polski, w niektórych landach – zwłaszcza katolickich – to niemal państwowa impreza. Restauracje i sale balowe są pełne, ulicami ciągną korowody błaznów przebranych w fantastyczne stroje. Szczególnie pod koniec karnawału, tuż przed Popielcem, balowicze szaleją, jakby chcieli nasycić się radością przed wielkim postem. Także rodzice 12-letniej Vanessy z Winterstrasse (ich nazwiska nie ujawniono) wybrali się na bal. Dzieci – Vanessa i jej 10-letni brat – zostały same. Vanessa była inteligentną i zaangażowaną społecznie dziewczynką. Uczyła się świetnie i śpiewała w kościelnym chórze. Swego proboszcza pozdrawiała na szkolnym dziedzińcu słowem: „Szalom”. Rodzice byli pewni, że Vanessa dobrze zaopiekuje się bratem. Wrócili tuż po godzinie pierwszej w nocy i ujrzeli widok jak koszmarnego snu. Dziewczynka leżała obok łóżka w kałuży krwi. Jej brat spał w pokoju obok i niczego nie słyszał. Wstrząśnięty ojciec zadzwonił na pogotowie: „Przyjeżdżajcie natychmiast, moja córka jest ciężko ranna!”. Ale lekarze stwierdzili już tylko zgon. Rodzice doznali tak poważnego szoku, że policja, która nie znalazła żadnych śladów włamania, od razu wykluczyła ich z grona podejrzanych (w przypadkach morderstw popełnionych w domu policja prześwietla w pierwszej kolejności najbliższych krewnych ofiary). Rodzina Vanessy otrzymała na koszt państwa nową kwaterę w nieznanym miejscu – aby nie wytropili jej natarczywi reporterzy. Policja w Augsburgu powołała 34-osobową specjalną komisję śledczą „Vanessa”. Już 13 lutego w ogrodzie sąsiadów przy Griesstrasse znaleziono zakrwawiony nóż kuchenny z 16-centymetrową klingą, który zidentyfikowano jako narzędzie zbrodni. Pobrano próbki śliny od 15 krewnych i znajomych dziewczynki, aby – jak oficjalnie stwierdzono – „wykluczyć ich z grona podejrzanych”. Na miejscu zbrodni odkryto włosy sprawcy, możliwe było więc zrobienie testów genetycznych, ale wszystkie przyniosły wynik negatywny. Mijały dni i wydawało się, że dochodzenie utkwi w martwym punkcie. Policyjni eksperci otrzymali zadanie sporządzenia portretu psychologicznego mordercy, co zazwyczaj oznacza, że śledztwo potrwa długo. Policja i władze miasta wyznaczyły nagrodę za pomoc w ujęciu zabójcy – 35 tys. euro. Bulwarowa prasa w Monachium zaczęła snuć przypuszczenia, że w zbrodni maczał palce brat Vanessy. Nie można przecież wykluczyć scenariusza, że po kłótni 10-latek zasztyletował starszą siostrę… Na pogrzeb dziewczynki przyszło ponad tysiąc osób: kolegów ze szkoły, znajomych, przyjaciół i mieszkańców Gersthofen. Przyszłoby więcej, ale policja oraz straż pożarna otoczyły kościół i cmentarz. Z obawy o naruszenie prywatności rodziny obowiązywał zakaz fotografowania. Kiedy 70-letni proboszcz Manfred Trettenbach zakończył mowę żałobną: „Szalom, kochana Vanesso”, wszyscy płakali. „W Gersthofen nic już nie będzie tak, jak dawniej. Mieszkańcy boją się, że morderca uderzy ponownie”, powiedział burmistrz Deffner. Policjanci postanowili przesłuchać wszystkich, którzy tej feralnej nocy bawili się w mieście w restauracjach i w salach balowych. Ulice były pełne ludzi, ktoś przecież musiał zauważyć coś podejrzanego. I rzeczywiście, pewna młoda kobieta

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2002, 2002

Kategorie: Świat