Zawodowi zabójcy

Zawodowi zabójcy

W Polsce zleca się coraz więcej morderstw Dziś wiadomo niemal na pewno, że zabójstwo w supermarkecie Klif było dziełem zawodowego zabójcy i dokonane zostało na zlecenie. Nie ustalono jeszcze, czy sprawcą był polski morderca, czy też „fachowiec” sprowadzony zza granicy. Ta profesja polonizuje się powoli, ale systematycznie. Do niedawna na zlecenie mordowali u nas przede wszystkim przybysze zza wschodniej granicy. Dziś na tym rynku pracy coraz mocniejszą pozycję zdobywają rodzimi „spece”. Liczba morderstw na zlecenie rośnie w tempie nieporównanie szybszym niż ogólna liczba zabójstw w Polsce. Policjanci tłumaczą, że popyt na tego typu usługi rośnie wszędzie tam, gdzie rozwija się przestępczość zorganizowana. Na początku lat 90. zdarzały się dość rzadko, nie było na nie specjalnego zapotrzebowania. Dziś, gdy lokalne mafie ciągle walczą o wpływy, popyt wzrósł i w branży pracuje coraz więcej rodzimych morderców. Ale policjanci obserwują wzrost liczby zabójstw na zamówienie nie tylko wśród gangsterów. Coraz częściej zdarza się, że z poleceniem likwidacji adwersarza występują uczestnicy konfliktów rodzinnych i sąsiedzkich. I starzy, i młodzi W ubiegłym roku na 1325 wszystkich zabójstw dokonanych w Polsce 32 to właśnie uśmiercenia za pieniądze (patrz tabelka). Jednak takich przypadków jest z pewnością więcej, bowiem policjanci przyznają, że są w stanie wykryć niespełna 80% sprawców zbrodni, a poza tym nie zawsze udaje się z całkowitą pewnością ustalić, że morderstwo było efektem zlecenia. Najczęściej oczywiście z takimi zabójstwami policjanci mają do czynienia, gdy dochodzi do porachunków w świecie przestępczym. Pod koniec kwietnia sąd zadecydował o osadzeniu w areszcie 19 osób podejrzanych o powiązania ze zbrojnym ramieniem łódzkiej „ośmiornicy”. Gang ten zlecił zabójstwo bossa z Trójmiasta, Nikodema Skotarczaka. „Nikoś” zginął, bo zaczął zagrażać interesom łódzkiej mafii. Ta sama grupa wydała wyrok na Ireneusza G., „Grubego Irka”, gangstera z Łodzi. Płatnym zabójcą był „Pasza” – ukraiński morderca, dla pewności zlikwidowany później przez szefów łódzkiego gangu. W marcu w Wesołej pod Warszawą zastrzelono dwóch młodych mężczyzn: Leszka M. ps. „Łata” i jego kolegę Rafała, gdy zatrzymali samochód pod domem tego drugiego. Zabójcy siedzący w czarnym terenowym subaru oddali celną serię i odjechali. Nikt ich nie widział. „Łata” był notowany za kradzieże samochodów, podejrzewany o napady, a nawet zabójstwa. Druga ofiara nie figurowała w policyjnych kartotekach. Oficer ze stołecznego wydziału zabójstw mówi: -„Łata” został zabity na zlecenie, wydano na niego wyrok, bo wśród gangsterów doszło do sporu o podział zysków. Rafał natomiast był przypadkową ofiarą, zginął, bo znalazł się w złym miejscu o złej porze. Zlecenie zabójstwa nie jest domeną jedynie grup przestępczych. W domku na warszawskich Stegnach zaatakowano w brutalny sposób 76-letniego Bogdana Sz. i jego o kilka lat młodszą żonę. Mężczyzna zmarł wkrótce po napadzie, kobieta po przewiezieniu do szpitala. Śledztwo wykazało, że za tą zbrodnią stał właściciel domu, także 76-letni Aleksander R. To on właśnie zlecił wykonanie zabójstwa dwóm młodym ludziom, którzy zatłukli ofiary tępymi narzędziami. Poszło o mieszkanie, które właściciel pragnął jak najszybciej opróżnić. Policjanci mówią, że sprawa ta była o tyle ciekawa, że Aleksander R. był bodaj najstarszą osobą w Polsce zlecającą dokonanie morderstwa, najstarsze były też jego ofiary. W areszcie Aleksander R. także okazał się najbardziej posuniętym w latach. Zabijcie mojego męża Stosunkowo nowym zjawiskiem są zdarzające się coraz częściej przypadki zlecenia przez żony zabójstwa mężów. W eksplozji bomby podłożonej w radiowozie zginął komendant posterunku policji w Janowicach Wielkich, 37-letni Marek K. Jego kolega z patrolu cudem uniknął śmierci. Na początku śledztwa przyjęto wersję, że funkcjonariusz zginął, gdyż naraził się gangsterom. Tymczasem okazało się, że to żona komendanta zażądała, by jej kochanek dokonał morderstwa. Kobieta wykazała się dużymi zdolnościami aktorskimi, gdyż podczas pogrzebu męża płakała i mdlała tak naturalnie, że musiano wezwać pogotowie. W Legionowie kobieta nie mogła dogadać się z byłym mężem w sprawie majątku i wynajęła trzech miejscowych opryszków, płacąc im z góry 5 tys. zł za zabicie męża. Wypłata zaliczki okazała się jednak pochopna. Do morderstwa nie doszło, gdyż bandyci przepuścili pieniądze, a potem poszli do niedoszłej ofiary,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 23/2002

Kategorie: Kraj