Oni z Jastrzębia

Oni z Jastrzębia

To był nasz strajk. Ludzi upokorzonych przez władze i tych, którzy nie wierzyli, że tu, na Śląsku, coś się ruszy

W dzienniku telewizyjnym powtarzał się w Sierpniu 1980 roku ten sam komunikat: “Kopalnie na Śląsku pracują normalnie”. Strajkowało Wybrzeże i Lubelszczyzna, Śląsk i Zagłębie były przecież za Gierkiem. Nie poszły za Gdańskiem w 1970 roku. Można było najwyżej wypisywać obraźliwe dla Ślązaków hasła na węglarkach. Mieli książeczki “G”, mieszkania, lepsze warunki niż w innych regionach Polski i pierwszego sekretarza KW PZPR, Zdzisława Grudnia, straszącego wkroczeniem dywizji pancernej, która ponoć czekała na jego rozkaz. Doczekał się zwolnienia w kilkanaście dni po podpisaniu Porozumień Jastrzębskich, a wcześniej wierszyka:“Rozlega się ze wszystkich stron / Grudzień paszoł won! / Niech jedzie na Gwadelupę / Niech go tam całują w dupę!”.
25 sierpnia zaprotestował “Fazos” w Tarnowskich Górach. Podpisano wstępne porozumienie. 28 sierpnia rozpoczął się strajk na kopalni “Manifest Lipcowy” (obecnie “Zofiówka”) w Jastrzębiu. Wkrótce przyłączyli się inni. Powstał Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Do 2 września przystąpiło do niego 56 zakładów z całego Śląska. Jako 53: “Pollena” – Salon Piękności
nr 5. Przed Domem Mody “Elegancja”.
Ze wspomnień Grzegorza Stawskiego (członka MKS w Jastrzębiu): – Dlaczego zaczęło się to u nas? Kopalnią władał dyr. Duda, o którym szła fama, że ma mocne plecy i jeszcze lepsze układy na górze. Stąd pewnie wziął się jego bezkrytycyzm i pewność, że on tu jest Bogiem, jedynym panem życia i śmierci “brudnych podludzi”, czyli górników, którymi – jak podejrzewam – głęboko gardził. Na odprawie dozoru kiedyś zwrócił się do zaopatrzeniowców: “A zamówcie mi trzy wagony siana, żebym miał czym nakarmić tych moich osłów!”. Tu, oprócz wszystkiego innego, chciano w nas zabić godność. Ludzie chcieli rzetelnej informacji o tym, co dzieje się w kraju, szczególnie na Wybrzeżu, poprawy warunków bezpieczeństwa pracy, podwyżki, która zrekompensowałaby drożyznę, wolnych niedziel, no i wreszcie ludzkiego traktowania. Pojawiły się też pierwsze postulaty o wolnych związkach zawodowych.
3 września strajk się skończył. O 5.40 rano porozumienie zostało podpisane.

Jeden z czternastu

Skład prezydium MKS w Jastrzębiu – 14 osób. Przewodniczący – Jarosław Sienkiewicz. Po odejściu z MKS był dyrektorem do spraw pracowniczych na kopalni “Krupiński” w Suszcu. Po redukcji poszedł na rentę. Zmarł na zawał serca. Wiceprzewodniczący – Stefan Pałka, przywódca strajku na “Manifeście Lipcowym”. Wyjechał do Francji przed wprowadzeniem stanu wojennego i pozostał. Wiceprzewodniczący – Tadeusz Jedynak, znakomity negocjator, któremu przypisuje się zasługę wywalczenia wolnych sobót. Potem był posłem (“Solidarność”, Unia Pracy), dziś nie zajmuje się polityką w takim znaczeniu jak wcześniej. Członek – Grzegorz Stawski. Wiceszef Zarządu Regionu “Solidarności” do 1981 r., członek KK NSZZ “Solidarność”, uczestnik Okrągłego Stołu, członek Zarządu Regionu, wiceprzewodniczący Komisji Krajowej Sekcji Górnictwa, jeszcze pięć lat temu szef “Solidarności” w “Zofiówce”, niedawno “uśmiercony” w jednej z gazet, ma się dobrze i prowadzi własny biznes. Członek – Marian Kosiński, emerytura. Członkowie – Mieczysław Sawicki i Ryszard Kuś – Szwecja, członek – Piotr Musioł, restrukturyzuje górnictwo, członkowie – Roman Kempiński, Władysław Kołduński, Wacław Kołodyński, Kazimierz Stolarski i Andrzej Winczewski – niewiele wspólnego ze związkami i polityką, Jan Jarliński – wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce na kopalni “Krupiński” w Suszcu. Jedyny, który z tego grona do dziś jest działaczem związkowym. Ale jego nie zaprasza się na jubileusze podpisania porozumień. Niechętnie udziela wywiadów.
– Chciałem zrobić karierę polityczno-związkową, przede wszystkim związkową – mówi. – W stanie wojennym krążyła ulotka podpisana przez Władysława Frasyniuka, żeby nie bać się organizowania związków zawodowych, bo jeśli nie my, to zrobią to inni, partyjni. A ja byłem i sierpniowcem, i partyjnym. Kiedy po latach spotkałem Frasyniuka, powiedział, że niczego takiego nie podpisywał. Nie wiem, nieważne. Sądziłem, że postępuję słusznie. W Suszcu zakładałem związek zawodowy pracowników kopalni, zostałem jego pierwszym przewodniczącym. Potem powstała Federacja ZZG. Była próba założenia centrali w Jastrzębiu, ale nie chciałem znów przerabiać tego samego. Lepiej od razu niech będą Katowice, żeby nie przeżywać po raz drugi rozbicia. Później Rajmund Moric zabrał mnie do Okrągłego Stołu. Potem już nie chciałem się bawić w wielką politykę. Polityk musi co innego myśleć, co innego mówić, a jeszcze co innego robić. Szczerość to grób dla polityka. Jarliński należał do zwolenników Sienkiewicza.
Ze wspomnień Zbigniewa Rygiera (górnik KWK “Borynia”): – Jeszcze przed naszym wyjazdem na “Manifest” ktoś mówił, że poprzedniego dnia aresztowano jakiegoś “pana z biura”. Chodziło o Sienkiewicza, który samorzutnie ponoć ogłosił strajk. U nas ludzie go raczej nie znali, w każdym razie nie fizyczni. Na moje pytanie, co z Sienkiewiczem, dyrektor kopalni powiedział: “Jak nie zapije, to jeszcze dzisiaj zobaczycie go na “Boryni”. Ludzie nie wierzyli, że zapił, bardziej dając wiarę temu, że go przymknęli. Domagano się uwolnienia Sienkiewicza. Po jakimś czasie Sienkiewicz się zjawił. Powiedział, że jak załoga chce, to on jej pomoże. Powiedział także, że nie był aresztowany, ale miał trudności. Na “Manifest” wtedy z nami nie pojechał.
Pojechał później. Został szefem Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Członek PZPR, były lektor KW. Wszyscy będący blisko tamtych wydarzeń przypominają te same zarzuty stawiane Sienkiewiczowi i jego zwolennikom zaledwie cztery miesiące po podpisaniu porozumień: przejście na drugą stronę, współpraca z grupą Moczara, partyjna wtyczka, agent SB.
Jarliński: – Ja się nie wypieram – tak, mieliśmy kontakt z Moczarem. On dawał nam materiały kompromitujące prominentnych działaczy śląskich, a my je publikowaliśmy. Czy byliśmy marionetkami? Nie wiem. Wtedy tak nie myślałem. Dzisiaj mam na ten temat inne zdanie. Pamiętam po wyrzuceniu mnie z “Solidarności” uśmieszki tych z prawej i lewej strony. Może faktycznie była to manipulacja, wykorzystano nas po to, żeby wbić Gierkowi nóż w plecy, załatwić swoje sprawy gdzieś wysoko na górze. Ale to mówię dzisiaj, z dzisiejszą wiedzą i przemyśleniami. Z drugiej strony, to przecież był nasz strajk, nasze postulaty, nasz komitet strajkowy. Pamiętam, jak w pierwszą noc wszedłem na szyb i rozglądałem się wokół kopalni. Pełno było latarek. Do dziś nie wiem, czy świeciły przywiązane do palików, czy trzymali je w rękach milicjanci. Wrażenie było przerażające. Czy wtedy można było myśleć, że to jest jakaś gra, że my nic tutaj nie znaczymy? Ważne, kto z lewej, a kto nie?
– A Sienkiewicz? Nigdy nie ukrywał, że jest partyjny. Ale był bardzo sprytnym negocjatorem. Co myśmy wówczas wiedzieli? Dopominaliśmy się, żeby dzień pracy nie przekraczał ośmiu godzin, a reszta to nadgodziny. Rządowi mówili, że tak jest, a my dalej domagaliśmy się takiego zapisu, choć było to w kodeksie pracy. Tylko kto ten kodeks znał? Jeśli Sienkiewicz był człowiekiem nasłanym przez partię, to dziwnie go ta partia traktowała. Nie pomagała mu, ale przeszkadzała. Dzisiaj jeszcze trudniej o oceny. Może za jakiś czas będzie wiadomo, czy Sienkiewicz był agentem SB. Ja w to nie wierzę. Wiem, że sam chciał się bardzo oczyścić z takich zarzutów. Pisał do władz, ale nie doczekał się żadnej odpowiedzi. Zresztą kto może tak naprawdę z czystym sumieniem powiedzieć, że ani przez moment nie współpracował z władzą? Oczywiście, nie w tym znaczeniu, że donosił na kolegów. Chodziło o co innego. Jedni i drudzy mieli wiele do stracenia. Najważniejsze było to, żeby nie sprowokować Ruskich i nie rozpieprzyć tego kraju. Jakie ja i wielu z nas miało pojęcie o tym, co to jest strajk, wolne związki, polityka? Każdy czuł, że dzieje się coś ważnego, ale nie wiedział, jak to się skończy i był naiwny. Gdyby wówczas, w nocy z 2 na 3 września, w kopalni “Manifest Lipcowy” pojawił się Gierek, to by go pewnie zaniesiono na rękach do stolicy. Takie pojęcie jak walka z socjalizmem to była dla wielu abstrakcja. A niechże sobie będzie. Oczywiście, z wolną niedzielą i wolnymi sobotami. Socjalizm tak, ale już na przykład dyrektor Duda – nie. Wie pan, jaki był jeden z pierwszych postulatów? Więcej butów rozmiar 39.

Jak najdalej od siebie

Jastrzębie nie miało zawodowych opozycjonistów, doradców przysłał
bp Bednorz. Po rozpoczęciu strajku do Gdańska pojechały dwie delegacje. Pierwsza – według oficjalnej wersji, została zatrzymana przez milicję. Druga dotarła do stoczni, ale wówczas, gdy wszyscy odpoczywali po podpisaniu porozumień. Do spotkania z Wałęsą doszło później, w hotelu. Tadeusz Jedynak wspomina, że było to bardzo sympatyczne spotkanie. Jarliński twierdzi, że Sienkiewicz mówił co innego.
– Opowiadał, że przyjął ich nie kolega związkowiec, ale wielki idol w towarzystwie goryla. Dostali zdjęcia z podpisem i polecenie posłuszeństwa. Wałęsa miał wtedy swoją koncepcję – ja – Północ, wy dogadajcie się ze Stasiem Zawadą z Krakowa i róbcie związki na Południu. Po tym spotkaniu postanowiliśmy nie łączyć się z polityką. Powstawały komitety założycielskie nowych związków, jeździliśmy do zakładów pracy, wyższych uczelni, żeby mówić, o co chodzi i pomagać przy rejestracji, bo tutaj poszanowanie prawa zawsze miało szczególne znaczenie.
– W aneksie naszych porozumień znalazł się zapis, że ci, co je podpisują, tworzą kierownictwo nowych związków zawodowych. Nie było jeszcze “Solidarności”. Była chęć tworzenia wolnych związków i świadomość, że one powstaną. Występowaliśmy do miejskich władz o przydział lokalu, od początku – wtedy jeszcze wszyscy – chcieliśmy, żeby centrala była w Jastrzębiu. Jednocześnie coraz bardziej było widać, że szykuje się rozłam. Jastrzębski komitet zaczął topnieć, Bytom wykonał woltę i łatwiej było nam współpracować z Wałbrzychem niż z nimi, w Katowicach powstał silny ośrodek z Rozpłochowskim i Świtoniem, Wałęsa chciał wszystkich sobie podporządkować. Wreszcie przeniesiono siedzibę do Katowic i rozpad stał się faktem. Sienkiewicz poróżnił się z Wałęsą. Nie był przeciwny zapisowi w statucie “Solidarności” o przewodniej roli partii. Uważał, że najważniejsze jest jak najszybsze zarejestrowanie związku, bo jako organizacja legalna przyciągnie jeszcze więcej ludzi. Wałęsa miał inne zdanie. Część chciała, żeby to był dalej związek zawodowy, inni dążyli do przekształcenia go w partię polityczną. Załatwiliśmy się między sobą. To były paskudne metody. Sienkiewicz ustąpił, dwa tygodnie później wyrzucono jego zwolenników. Dzisiaj czytam słowa Tadka Jedynaka, że nie wierzy, iż Sienkiewicz był nasłany przez SB, a że współpracował z partią, nie miało to znaczenia, bo Śląsk był bardzo upartyjniony, a w naszym prezydium siedem osób należało do partii. Dobrze, że to mówi. Wtedy mówił co innego.

Nasz strajk

Był jednym ze współorganizatorów strajku w regionie jastrzębskim. Możemy rozmawiać, ale nie życzy sobie podania imienia i nazwiska. Na stole rozłożone gazety, te z ostatnich dni i sprzed lat.
– Polityka to dla mnie dwa pokoje z kuchnią i widok z okna. Nie czuję się marionetką. Nikt nam nie zabierze tego, co było naszym udziałem. Mnie mało obchodziło to, co dzieje się na górze. Nie obchodzi mnie to, że Gdańsk wziął wszystko. Przeczytałem wywiad z Kiczanem (Wiesław Kiczan był sekretarzem KW PZPR w Katowicach, członkiem komisji rządowej, która podpisała Porozumienia Jastrzębskie – przyp. red.), w którym sugeruje on, iż to mogła być robota Kani i Moczara, a jej wykonawcy byli wśród nas. Nie wiem. Może tak, może chodziło o to, żeby nas rozbić. Nigdy opozycja nie wie, co zrobi władza, ale zawsze władza wie, co ma zamiar zrobić opozycja. Ale nikt nam nie dyktował tego, co mamy mówić, co czujemy. To był nasz strajk. Ludzi upokorzonych z jednej strony przez władze, a z drugiej przez tych, którzy nie wierzyli, że tu, na Śląsku, coś się ruszy. Zresztą, nikt tu nie mówił, że jest z Jastrzębia, czy ze Śląska. Na początku lat 60. było tu trzy tysiące mieszkańców, kilkanaście lat później – sto tysięcy. Wspólnie nawet kościół było trudno zbudować. Ale wtedy byliśmy razem. Pamiętam słowa z kazania ks. Antoniego Stycha na mszy w “Boryni”. “Jesteście solą ziemi i światłem świata, czynnie wystąpiliście w obronie dobra wspólnego. To wymaga poświęcenia. Ale jeśli ktoś z was nie czuje się na siłach strajkować, może opuścić kopalnię”. Nikt się nawet nie ruszył. Stefan Pałka powiedział po rozpoczęciu strajku: “Trzeba rozwalić tę niesprawiedliwość”. Chcieliśmy, wygraliśmy, ale jej nie rozwaliliśmy. Rozleciała się nasza solidarność, ta przez małe “s”. Może ważniejsza od tej drugiej.
Na liście zaproszonych gości na obchody 20-lecia podpisania Porozumień znalazło się ok. 300 osób. Jarliński: – My obchodzimy rocznicę po swojemu. Mamy “środowisko jastrzębskie” ZZG. Nawet nie wiem, czy o tym byłoby dobrze napisać. Za dużo tej niechęci, nieporozumień i podejrzeń. Ale przecież to w końcu żadna tajemnica, że składamy kwiaty na grobie Sienkiewicza. Ja go nie bronię. Nie wiem, czy on był agentem, czy nie był. Na pewno był przywódcą tamtego strajku. Cokolwiek myślało się wtedy, myśli dziś i będzie myśleć w przyszłości.

 

Wydanie: 2000, 36/2000

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy