Muzułmanin w Warszawie

Muzułmanin w Warszawie

Wstawał przed świtem – tak nakazuje Koran. Potem jechał na Uniwersytet, niedawno obronił doktorat. Teraz waha się, czy na stałe zostać w Polsce Za parę minut wzejdzie słońce. Hemdan Rabie Attir El-Metwalil budzi się, by odmówić pierwszą tego dnia modlitwę. Klęka i odwrócony w stronę Mekki oddaje cześć Allahowi. Kiedy skończy, pewnie z powrotem się położy, ale w trakcie modlitwy nie może o tym myśleć. Przez te dziesięć minut musi być całkiem skupiony. Około ósmej jedzie do swej pracowni w Instytucie Geologii Uniwersytetu Warszawskiego. Przez ostatnie cztery i pół roku tu czuł się najlepiej – wśród mnóstwa książek i naukowych opracowań, w większości po angielsku i francusku. Leżą wszędzie: na biurku, na podłodze i stojących przy ścianie szafkach. Młody Arab przygotowywał się do obrony pracy doktorskiej. W samo południe nikt nie może wejść do jego pokoju. To czas odmawiania kolejnej modlitwy. Po pracy wsiada w samochód i jedzie do Falenicy na trening piłkarski. Gra z poświęceniem, nie obija się za plecami trenera. Często strzela po kilka bramek. Kiedy na zegarze wybije piąta, Hemdan opuszcza boisko. W pustej szatni pogrąża się w modlitwie. Przy tak intensywnym dniu niewiele czasu pozostaje na rozrywki, tym bardziej że wieczorem często wraca na uniwersytet i zostaje tam nawet do ósmej. Jeśli tak się zdarzy, po raz kolejny przed wyjściem do domu odmawia modlitwę. Późnym wieczorem miewa chwilę, aby pogadać ze znajomymi. Najczęściej spotykają się w domach, ponieważ Hemdan unika gwarnych klubów i dyskotek. – Nie ma nic złego w muzyce. Zła jest tylko atmosfera, w jakiej się jej zazwyczaj słucha. – Żaden mężczyzna nie powinien pozwalać swej kobiecie, aby na wpół rozebrana pokazywała się innym mężczyznom, a dyskoteki pełne są takich nieszanujących się dziewczyn – mówi. Na początku jego znajomi Polacy bardzo się dziwili, że nie pije alkoholu. Często pytali: „Nawet piwa?”. Teraz już wiedzą, że tak nakazuje jego wiara. On sam mówi, że gdyby alkohol dobrze wpływał na człowieka, nie przeszkadzałby np. w prowadzeniu samochodu. – Skoro tak nie jest, to znaczy, że po wypiciu nie jesteśmy do końca sobą – przekonuje. Przed pójściem spać, około północy, odmawia ostatnią tego dnia modlitwę i robi rachunek sumienia. – Gdy kładę się zrelaksowany i spokojny, wiem, że przeżyłem dobry dzień. Trudny wybór Jest rok 1988. Egipskie gazety rozpisują się o nowej gwieździe futbolu – Hemdan Rabie właśnie rozpoczął karierę w pierwszoligowym klubie Mekawelin El-Arab, który już trzykrotnie zdobył mistrzostwo Afryki. Rozpoczęły się mecze na wyjazdach. Razem z kolegami z klubu zwiedza między innymi Francję i Włochy. Zachwyca go Luwr i inne zabytki, odstręcza natomiast tryb życia, jaki prowadzą jego rówieśnicy. Nie podobają mu się ani hałaśliwe puby, ani zbyt duża, jego zdaniem, swoboda obyczajów. Kiedy pewnego razu we Francji w autobusie zobaczył rozdygotaną staruszkę, której nikt nie ustąpił miejsca, stwierdził, że nie mógłby żyć w kraju, gdzie nie ma szacunku dla innych i każdy myśli tylko o sobie. Młody Arab świetnie sobie radzi na kairskim uniwersytecie. Studiuje archeologię. Z biegiem czasu okazuje się jednak, że nie można mieć wszystkiego. Codzienne treningi są bardzo wyczerpujące i często odbywają się w godzinach zajęć uniwersyteckich. Kiedy wraca do domu, jest już bardzo zmęczony, a tu jeszcze mnóstwo lektur do przeczytania i zbliżające się egzaminy… 21-letni Hemdan musi dokonać życiowego wyboru. Pieniądze i sława czy kariera naukowa, która daje prestiż, ale nie popularność. – Na szczęście miałem wystarczająco dużo pieniędzy, aby nie przesłaniały mi tego, co naprawdę ważne – mówi dziś. – W podjęciu decyzji pomógł mi też ojciec, który zawsze marzył, że zostanę naukowcem. Religijna Polska Pięć lat temu na kairskim uniwersytecie pojawiło się ogłoszenie o wymianie studenckiej między Polską a Egiptem. Hemdan postanowił skorzystać z nadarzającej się okazji, aby poznać kraj, gdzie 90% społeczeństwa to katolicy. – W kwestii wiary widzę wiele podobieństw do islamu. We wszystkich religiach obowiązują jakieś zakazy. A one pomagają w dokonywaniu życiowych wyborów. Zatem Polska. Ważne było też to, że odnalazł swych rodaków w warszawskim Centrum Muzułmańskim na Wiertniczej. Tam mógł odetchnąć od tego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2002, 2002

Kategorie: Reportaż