Myliłem się w ocenie Polaków

Myliłem się w ocenie Polaków

A jakie są pana doświadczenia z pracy w Polsce?

– W Polsce pracowałem w Starym Teatrze w Krakowie, a to bardzo specyficzne miejsce. Tam tworzy się hierarchię aktorów według zasług. Choćby Jerzy Trela – wspaniały aktor, który ma wokół głowy taką aureolę, że dramaturg boi się cokolwiek mu powiedzieć. Ja mu coś zaproponowałem, a on odpowiedział, że oczywiście tak to zrobimy. Bardzo miły człowiek. Niestety, ta hierarchiczność jest tak silna, że boimy się rozmawiać z panem Trelą.

Kiedy stary, zasłużony aktor ma wspólną scenę z młodszym, ta scena nie jest równoważna, bo starszy może młodszemu zwrócić uwagę, ale odwrotnie już nie. Mimo że w Starym Teatrze wszyscy aktorzy są bardzo skupieni na wspólnym tworzeniu sztuki, pojawiają się między nimi drobne napięcia.

Myślę, że każdy teatr jest inny. Nie mogę powiedzieć, że w Polsce pracuje się zupełnie inaczej niż w Czechach. Ale mam poczucie, że polski aktor musi umieć wszystko zagrać i ma nieskończoną liczbę opcji, jak to zagrać. Częścią klasycznego wychowania w polskim aktorstwie jest to, że aktor musi proponować różne wyjścia, żeby reżyser mógł sobie wybrać.

Zaskoczyło pana, że serial „Gorejący krzew”, poświęcony jednemu z najważniejszych wydarzeń w historii Czechosłowacji w XX w., powierzono nie Czechowi, ale Polce, Agnieszce Holland?

– To cud, że dali go do zrobienia komuś innemu niż Czechowi. Powodów było oczywiście kilka. Czeskie HBO jest połączone z amerykańską centralą, a dla niej było lepiej, by zrobił to ktoś tak znany jak Agnieszka Holland. Ona zresztą pracuje dla amerykańskiego HBO. Mimo wszystko to była odważna decyzja, dotąd żaden scenariusz na podstawie delikatnych wydarzeń z czeskiej historii nie trafił w ręce cudzoziemca.

Uważa pan, że ten pomysł się sprawdził?

– To był doskonały wybór. Agnieszka nie tylko dużo wie na ten temat, ale ma też powiązania z Czechami. Do tego jest wspaniałym filmowcem. Film zawierał mnóstwo sentymentalnych scen, łatwo było otrzeć się o banał. Scenariusz był dobry, ale bardzo łatwo można było go zepsuć. Agnieszce udało się to znakomicie zrównoważyć.

Obserwuje pan zainteresowanie Czechów własną historią?

– Niedawno powstał u nas świetny serial telewizyjny opowiadający historię Czechosłowacji od jej powstania do rozpadu. Kręcił go Robert Sedláček. To było prawdziwe wydarzenie.
Myślę, że jeszcze za mało interesujemy się swoją historią. Powstają książki historyczne, mamy sporo świetnych historyków. Jednak w Czechach nie istnieje szeroka świadomość historyczna, wiele jest tematów tabu. Nadal jako naród za mało zajmujemy się naszą historią i utwierdzamy się w historycznych kłamstwach. Uważamy, że zostaliśmy przez wszystkich zdradzeni w 1938 r. w Monachium. Za zdrajców mamy Polaków, za zdrajców mamy Francuzów. Wielka szkoda, bo z tego powodu do dziś mamy poczucie, że otaczają nas nieprzyjaciele. To głupota. W rzeczywistości otaczają nas państwa, które chcą z nami współpracować.

Foto: materiały prasowe

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 40/2015

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy