Na szczycie

Na szczycie

Wanda Rutkiewicz była ambitna i uparta aż do przesady. Dzięki temu ma stałe miejsce w encyklopediach Właśnie mija 10 lat od czasu, gdy Wanda Rutkiewicz nie wróciła z wyprawy na Kanczendzangę… Gdyby zrealizowała swój plan, zostałaby królową Himalajów. Tak przeszła do historii jako First Lady najwyższych gór Ziemi. 16 października 1978 r. zaczęła się jej słynna karawana do marzeń. Tego dnia stanęła na szczycie Everestu. Jako pierwsza osoba z Polski weszła na liczący 8848 m najwyższy wierzchołek Himalajów. Tego samego dnia papieżem został Karol Wojtyła. Podczas spotkania z nią Jan Paweł II powiedział potem: „Bóg tak zrządził, że tego samego dnia oboje zaszliśmy tak wysoko”. Właśnie mija dziesięć lat od czasu, gdy Wanda Rutkiewicz nie wróciła z wyprawy na Kanczendzangę… Niepokorny duch Urodziła się 4 lutego 1943 r. w Płungianach na Litwie, w rodzinnym majątku dziadków zagrabionym po powstaniu styczniowym przez Rosjan. Kiedy skończyła się II wojna światowa, Rutkiewiczowie najpierw znaleźli się w Łańcucie, a potem we Wrocławiu. Tam Wanda skończyła Politechnikę Wrocławską. Zaczęła pracować w Instytucie Systemów Energetycznych. Po kilku latach przeniosła się jednak do Warszawy do Instytutu Maszyn Matematycznych. Sport uprawiała od zawsze. Skakała w dal, pchała kulą, skakała wzwyż, biegała, rzucała dyskiem i oszczepem. Przede wszystkim jednak była uzdolnioną siatkarką. Grała w pierwszej lidze, miała szansę na występy w reprezentacji Polski. Równocześnie zapisała się do Wrocławskiego Klubu Wysokogórskiego. W 1962 r. ukończyła kurs szkoły taternictwa. I tak się zaczęło. Najpierw były Tatry. Potem, w 1964 r., Alpy. Po raz pierwszy, ale nie ostatni. Zawsze szukała czegoś najtrudniejszego, nowego. W 1978 r. jako pierwsza kobieta przeszła północny filar Matterhornu. I zawsze była w tym, co robi, niepokorna. Alpy stały się szybko za niskie i zbyt znane. Ruszyła więc wyżej. W 1970 r. weszła na Pik Lenina w Pamirze (7134 m). Dwa lata później zdobyła Noszak w Hindukuszu (7485 m). W 1975 r. wyprawiła się w Karakorum i weszła na Gasherbrum III (7952 m). Największym wyzwaniem były dla niej jednak Himalaje. Postać Józef Nyga przygotował z okazji dziesiątej rocznicy zaginięcia Wandy Rutkiewicz wydanie jej biografii. Mówi: „Zobaczyłem, jak bardzo bogaty to życiorys. Co kartkę wziąć do ręki, to nowa sprawa. Niewiele można znaleźć tak intensywnych życiorysów. Wanda nie ma i nie będzie miała rywalek. Dziś już nie da się wchodzić tak na dziewicze szczyty. Już żadna kobieta nie wejdzie jako pierwsza na K2. Nie da się tego powtórzyć. Fakt, wtedy zaczynała się konkurencja, ale dziś to już coraz bardziej ciułanie szczytów. To nie ten romantyczny alpinizm. Rutkiewicz miała wpływ na cały światowy alpinizm kobiecy. Sama chętnie uczestniczyła w różnego rodzaju mityngach. Jej filozofia przetrwała i została. To była wielka, wspaniała postać”. Zakładała Akademicki Klub Alpinistyczny po to, by zdobywać pieniądze na wyjazdy. W połowie lat 60., jeszcze we Wrocławiu, do restauracji zaprosiło ją dwóch panów. Jednoznacznie dali do zrozumienia, że skoro trochę jeździ tu i tam, mogłaby trochę poobserwować, a potem podzielić się obserwacjami. Rutkiewicz wybuchła: „Co wy mi szpiegostwo proponujecie?!”. Zrobiła awanturę na całą knajpę. Trzeba ją było uspokajać i uciszać. Taki miała charakter. Himalaje Nie lubiła czekać, oglądać się na innych. Lubiła brać sprawy w swoje ręce. W 1978 r. zaczęła największą przygodę swego życia. Wzięła udział w zachodnioniemieckiej wyprawie na Mount Everest. Zdobyła szczyt. Jako trzecia kobieta na świecie i jako pierwsza Europejka. Później różnie bywało z wyprawami w Himalaje i na następny sukces musiała czekać siedem lat. 15 lipca 1985 r. weszła na Lhoce (8516 m). Tak zaczęła się owa słynna karawana do marzeń. Niedokończona. 25 czerwca 1986 r. stanęła na szczycie K2 (8611 m). 18 września 1987 r. weszła na Shisha Pangma (8027 m). 12 lipca 1989 r. zdobyła Gasherbrum II (8035 m), rok później Gasherbrum I (8068 m). 26 września 1991 r. stanęła na szczycie Cho Oyu (8153 m). 22 października tego samego roku weszła na Annapurnę (8091 m). Zawsze starała się wykorzystywać nawet najmniejszą okazję, by zdobywać szczyty. Zyskała nawet opinię osoby konfliktowej, łamiącej przyjęte wcześniej plany. Wciskała

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 21/2002

Kategorie: Sylwetki