Wielki Walicki

Wielki Walicki

Warszawa 10.2016 r. Andrzej Stanislaw Walicki - historyk idei, czlonek PAN. fot. Krzysztof Zuczkowski

Słuchając Walickiego, dowiadujemy się w ciągu godziny więcej, niż dałoby nam tygodniowe siedzenie w bibliotece Gdy się myśli o Andrzeju Walickim, nasuwa się porównanie z Leszkiem Kołakowskim, z którym on przez wiele lat dyskretnie, ale też wytrwale, rywalizował, czemu świadectwo dał w tomie „Listy 1957-2007”. Studenci w Oksfordzie mówili o Kołakowskim „Wielki (Great) Koko”, słusznym będzie też mówić o Wielkim Walickim, ale z podkreśleniem różnic. Walicki był profesorem na wielu uniwersytetach, ale nie lubił wykładać na poziomie studenckim czy doktoranckim, w ogóle nie lubił uczyć, a już zwłaszcza wychowywać. Krąg jego oddziaływania z tego powodu, ale też z innych przyczyn, nie jest tak szeroki, jak mógłby być. Wielkim jest jako badacz, autor wielu dzieł tłumaczonych na wiele języków lub pisanych po angielsku. Książki Kołakowskiego należą do dwóch dziedzin: nauki i literatury pięknej – był niezwykle uzdolnionym stylistą – nie mówię o utworach rozrywkowych, co także potrafił. Walicki pisze językiem naukowym i stylem tzw. silnym. W jego książkach nie ma miejsca na wielość interpretacji. Jego pozycja naukowa w międzynarodówce akademickiej jest mocno ugruntowana, mógł wybierać między uniwersytetami amerykańskimi. Zdecydował się na uprzywilejowaną katedrę na katolickim Notre Dame. Jako młodzieniec przeczuwał, że będzie długo żył, i jego plany naukowe sięgały daleko. Gdy zdobył mocną międzynarodową pozycję w badaniach rusoznawczych, postanowił wykorzystać ją do wprowadzenia do sylabusów anglojęzycznych filozofii polskiej. Było to działanie nieprzynoszące zbyt dużego uznania, podjęte zostało z powodów patriotycznych. Stosunek Andrzeja Walickiego do tzw. komunizmu w Polsce był odmienny od poglądów jego kolegów z Uniwersytetu Warszawskiego i Polskiej Akademii Nauk. Nie zaliczał się do rewizjonistów, jak Kołakowski czy Baczko, ponieważ nigdy nie był marksistą. Jego koledzy stawali się coraz bardziej wrodzy wobec ustroju, w miarę jak ustrój łagodniał. Walicki wyznawał zasadę, że jak ustrój twardnieje, to i ja twardnieję, a gdy ustrój mięknie, to i ja mięknę. Może warto zaznaczyć, że jego ojciec był oficerem Biura Informacji i Propagandy KG ZWZ-AK i po wojnie kilka lat siedział w więzieniu, co jego synowi bardzo utrudniło życie. Doskonały brak snobizmu sprawił, że tylko przypadkowo dowiedział się, że sławny Kozietulski spod Somosierry był bratem jego prababki. Baronówna von Manteuffel była jego babką, a margrabia Wielopolski powinowatym, co prawda dalekim. Romantyzm, mesjanizm i nacjonalizm Walicki dokonał głębokiej rewizji poglądów na polski romantyzm i unowocześnił aparat pojęciowy służący do badań światopoglądu romantycznego. W wielu pracach pokazał myślicieli tamtej epoki z ich zależnościami od prądów filozoficznych i religijnych Europy, nie tracąc z pola widzenia ich specyficznie polskich uwikłań. Jego studia są niezwykle precyzyjne, dokładne, wierne historycznemu konkretowi, poza tym logiczne i jasne. W pewien sposób rehabilitował mesjanizm Mickiewicza (ale już nie Krasińskiego), czego dziś prawdopodobnie by nie podtrzymał, patrząc na to, jak dewastujący jest wpływ mesjanizmu obecnie. Historia idei pokazuje, że nawet najbardziej oderwane, zawikłane i przynajmniej na pozór dziwaczne teorie czy wizje mogą mieć konsekwencje praktyczne, wśród których należy odnotować możliwość wykolejenia umysłowego całych pokoleń. Na ten problem był wyczulony Isaiah Berlin, przyjaciel i w pewnym okresie protektor Walickiego. W szczególności romantyzm uważał on za światopogląd w swoim oddziaływaniu szkodliwy. Badał głównie romantyzm niemiecki, ale polscy filozofowie, a zwłaszcza poeci, dodali swoje, może jeszcze szkodliwsze złudzenia. Esej „Rewolucja romantyczna: kryzys w historii myśli współczesnej” Berlin napisał w tonie ostrzegawczym, momentami niemal alarmistycznym. Romantyzm według tego brytyjskiego historyka idei i filozofa był swego rodzaju kataklizmem w świecie umysłowym; podważył centralną ideę Zachodu – racjonalistyczną miarę rzeczy ludzkich, ukształtowaną w kulturze antycznej. Ta miara przeżyła upadek świata grecko-rzymskiego, oparła się pierwotnemu i średniowiecznemu chrześcijaństwu, a nawet pozostawiła na nim trwałe piętno; straciła na znaczeniu dopiero wskutek rewolucji romantycznej. Jakie są konsekwencje polityczne tej rewolucji? „Na początku XIX w. (a w Polsce – dodajmy – przez dwa wieki z przerwami) wielkim podziwem darzono męczenników (głównie narodowych), tych, którzy samotnie walczyli z przytłaczającą większością; tych, którzy w imię ideałów szli na pewną zgubę. Wielką estymą cieszy się bunt dla samego buntu, a niepowodzenia i porażki przeciwstawiane są kompromisowi i (cudzym)

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2020, 2020

Kategorie: Sylwetki