Tamilscy zamachowcy samobójcy są wzorem dla Al Kaidy To najskuteczniejsi zamachowcy kamikadze świata. Atakują na lądzie i na morzu, zabijają premierów i prezydentów, generałów i polityków opozycji. Niszczą samoloty i wysadzają w powietrze okręty, przy użyciu żywych torped i pełnych trotylu łodzi unicestwili jedną trzecią marynarki wojennej Sri Lanki. Oddziałami 15-letnich terrorystów samobójców dowodzą 16-latkowie. Małoletni desperaci na szyjach noszą kapsułki z trucizną, gdyż wolą śmierć niż niewolę. Rebelianci z organizacji Tygrysy Wyzwolenia Tamilskiego Eelamu (LTTE) zdołali zadać znacznie silniejszej armii rządowej druzgocące klęski. Gdy zdobywali miasto Killinochchi, swą obecną „stolicę”, zabili ponad 1,2 tys. nieprzyjacielskich żołnierzy. Utworzyli praktycznie niepodległe państewko na północy i wschodzie wyspy, którą wcześniej nazywano Cejlonem. Od lutego ubiegłego roku na Sri Lance panuje wprawdzie rozejm, możliwe jednak, że wkrótce znowu w Colombo czy wokół Dżaffny zaczną wybuchać bomby. W końcu stycznia rokowania pokojowe utknęły bowiem w martwym punkcie – rebelianci nie zgadzają się na złożenie broni i rozwiązanie budzącego grozę oddziału zamachowców samobójców – Czarnych Tygrysów. Zdyscyplinowani i bezwzględni Wojna domowa na Sri Lance rozpaliła się w 1983 r. i trwała niemal 20a lat. Zamieszkujący północ i wschód wyspy Tamilowie, będący przeważnie hinduistami i mówiący własnym językiem (3,2 mln osób), nie bez racji czuli się dyskryminowani przez stanowiącą większość, wyznającą buddyzm 14-milionową społeczność Syngalezów. Sięgnęli więc po broń, aby walczyć o utworzenie niepodległego państwa. Obie strony splamiły się niewyobrażalnymi okrucieństwami. Na „wyzwolonych” terenach Tamilowie dokonywali czystek etnicznych, zaś armia rządowa puszczała z dymem całe wioski. W wojnie domowej straciło życie około 65 tys. ludzi, 1,6 mln musiało uciekać ze swych domów. Gospodarka Sri Lanki, bajecznie pięknej wyspy, będącej przed wybuchem konfliktu rajem dla turystów, stanęła w obliczu ruiny. Tamilskie Tygrysy przyznają się do 17,6 tys. poległych bojowników, w tym 241 „bohaterów samobójców”, którzy oddali swe życie dla sprawy. 64 to kobiety. Przywódcy rebeliantów szybko doszli do wniosku, że w konfrontacji ze znacznie potężniejszymi siłami zbrojnymi Sri Lanki sukces mogą przynieść tylko bezpardonowe metody. Pamiętali o krwawych samobójczych atakach islamskich bojowników Hezbollahu, które zmusiły armię USA do wycofania się z Libanu. Postanowili wypróbować podobne metody na własnej ziemi. Pierwszym Czarnym Tygrysem stał się „kapitan Millar”, który w lipcu 1987 r. skierował ciężarówkę wyładowaną po brzegi materiałami wybuchowymi na bazę wojskową Nelliyady w północnej części wyspy. Na skutek eksplozji zginęło wówczas 40 żołnierzy. Fanatycy z LTTE nie wynaleźli zamachów samobójczych, ale stali się ich mistrzami. „Ze wszystkich grup terrorystycznych ta jest najbardziej zdyscyplinowana i bezwzględna. Ponosi odpowiedzialność za połowę samobójczych zamachów na świecie”, wyjaśnia Rohan Gunaratna z Centrum Studiów Politycznej Przemocy szkockiego University of St. Andrews. Przywódcy Tygrysów umiejętnie wpoili młodocianym podwładnym kult śmierci. „Żaden naród, z wyjątkiem Japończyków, nie rozwinął takiej skłonności do samopoświęcenia”, mówi pewien tamilski pisarz, który woli nie podawać swego nazwiska z obawy przed zemstą rebeliantów. Z zamachowca został pył Jeden z przywódców LTTE, S. Thamichelvam, usiłuje uzasadnić samobójcze ataki swoistą ideologią: „W języku tamilskim „zabić się” oznacza thakolai, my jednak wolimy słowo thakodai, to znaczy „dać samego siebie”. Czarne Tygrysy dokonują aktu samospalenia, ofiarują samych siebie, składają z siebie ofiarę”. Każde tamilskie dziecko zna „wielkiego bohatera kapitana Millara”. Jego portrety, a także wizerunki innych poległych „za świętą sprawę wolności” Czarnych Tygrysów wiszą w sierocińcach i szkołach. Sierocińce nazwane są ich imionami. W sklepach pełno jest płyt CD z ostatnimi przesłaniami idących na śmierć „męczenników” oraz z pieśniami sławiącymi ich czyny. Powszechnie dostępne są kasety wideo, na których zarejestrowano najbardziej udane akcje Czarnych Tygrysów, tonące okręty i wysadzone w powietrze na lotnisku w Colombo samoloty wroga, jedno z najbardziej niszczycielskich uderzeń rebeliantów. W lipcu 2001 r. kilkunastu bojowników okręconych materiałami wybuchowymi wdarło się na międzynarodowe lotnisko i do pobliskiej wojskowej bazy lotniczej w stolicy. W płomieniach stanęło 13 samolotów, w tym wielki pasażerski liniowiec. Straty materialne wyniosły 0,5 mld
Tagi:
Krzysztof Kęciek









