Następcy

Kończy się nareszcie okres wyborczych polemik. Za kilka dni wszystko już będzie jasne i nie sądzę, by się mogło wiele zmienić. Wielka zadyma, przygotowana przez byłego i nieszczęsnego prezesa telewizji, pana Walendziaka, przyniosła bezpośrednią korzyść kandydatowi niezbyt lubianemu przez obóz AWS, czyli Andrzejowi Olechowskiemu, który wdarł się samotnie na polityczny Parnas prawem kaduka, lecz całkiem skutecznie i gdyby teraz doszło do drugiej tury wyborów, czego 5 października jeszcze nie można wykluczyć, byłby konkurentem pana Aleksandra, choć afera została obliczona na rzecz samego Krzaka. Jednakże wyszedł z tego smrodu raczej niewypał, jak zawsze u redaktora Walendziaka. Ciekawe. Włożył w ten interes maksimum złej woli, naruszył większość boskich przykazań, sporo ludzkich zasad przyzwoitości i cóż widzimy: ogromny sukces innego konkurenta niż jego własny mocodawca. Zaś pan Andrzej, szczęściarz nie tylko u kobiet, palcem nie kiwnął, niczego nie naruszył i jest pierwszy w kolejce do drugiego miejsca, co – jak już kiedyś pisałem – daje mu mocny fundament pod sukces w następnych wyborach prezydenckich. Nie wiem, czy Olechowski rzeczywiście tak lubi władzę, lecz wyraźnie widać, iż władza uwielbia Olechowskiego i sama mu włazi w ręce jak natrętnie zakochana kobieta. Jeśli – po tym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2000, 41/2000

Kategorie: Felietony