Nasz człowiek w nba

Nasz człowiek w nba

Marcin Gortat jako pierwszy Polak walczy o wielomilionowe kontrakty, z jakimi ustawią się zainteresowane nim drużyny Korespondencja z Orlando Orlando na Florydzie ma dwie polskie sensacje. Pierwsza mieści się w Winter Park przy autostradzie nr 72. Jest to Polonia Restaurant, jedyny w mieście lokal gastronomiczny z polską kuchnią. Kiedy „Orlando Weekly” reklamował otwarcie Polonii, w tytule używał właśnie słowa „sensacja”. Potem było o specjałach kuchni polskiej, do opisu których użyć można wielu słów, ale na pewno nie light. Lekkie żarcie to nie jest i zdecydowanie nie dla osób zmagających się z utrzymaniem diety. Drugą polską sensacją okazał się… Marcin Gortat. Świetnie poczynający sobie w koszykarskiej drużynie Orlando Magic środkowy o wzroście 214 cm i wadze 110 kg, walczący akurat o mistrzostwo NBA. Co ciekawe, a właściwie zgodne z logiką, obie sensacje szybko zostały skojarzone. Gortat został stałym klientem Polonii. Chodzi tam na krupnik i pomidorową, na gołąbki i schabowego, bo amerykańskiej kuchni wprost nie znosi. Może to nie jest najbardziej „patriotyczne” z jego strony wobec Stanów Zjednoczonych, ale tak już ma. Znacznie bardziej odpowiadał mu niemiecki klimat gastronomiczny, kiedy przez pięć lat grał w RheinEnergie Kolonia. Dla Polaków w Orlando i okolicy Polonia jest ważnym adresem i punktem kontaktowym na Gortata. Zostawiają tu dla niego kartki z życzeniami, maskotki i numery telefonów, żeby oddzwonił. Dla amerykańsko-polskich właścicieli restauracji to oczywista promocja i nawet nie chcą myśleć, że to mogłoby się zmienić, gdyby Marcin zmienił Magików na inny team. Królestwo Richarda DeVosa Orlando Magic świętują przez obecny rok 20-lecie. Drużyna powstała w 1989 r., wypełniając oczywiste zapotrzebowanie tej części Florydy na markową drużynę NBA i rozpoczynając występy w pięknej, nowo otwartej hali Amway Arena. Obecność w nazwie tej firmy była nieprzypadkowa, w sąsiedztwie bowiem rezydował jej założyciel, jeden z najbogatszych Amerykanów, Richard DeVos. Wielki fan koszykówki. Gdy przez pierwsze dwa lata Magików można było tylko krytykować, ten syn holenderskich emigrantów, miliarder, postać tyleż skuteczna biznesowo, co znana z aktywności publicznej, odkupił klub za 85 mln dol. i postanowił dać Orlando team z prawdziwego zdarzenia. Zmianom organizacyjnym i inwestycjom DeVosa w maju 1992 r. dopisało szczęście, jakie zdarza się raz na sto lat. Magicy wylosowali możliwość pierwszego wyboru w drafcie aplikantów do NBA, gdzie obiektem powszechnego pożądania był gigantyczny center z Louisiana State University, mierzący 214 cm Shaquille O’Neal. Oczywiście skorzystali z okazji. Shaq okazał się rewelacją. Już po roku gry został wybrany do teamu All-Star NBA, co przed nim zdarzyło się tylko raz, w przypadku Michaela Jordana. Cała gra Magików została ułożona pod niego, a wraz z „Penny” Hardewayem stworzyli legendarny magiczny duet, który stał się siłą uderzeniową i symbolem teamu. W 1995 r. Orlando Magic doszli do finału NBA, ale tam nie wytrzymali ostrzału Rakiet z Houston i szybko polegli, przegrywając już w pierwszych czterech meczach. Dla wszystkich było to wielkie rozczarowanie. Szok dla kibiców, szok dla serca Upadek ducha bojowego i krytycyzm wobec Shaqa sprawiły, że w 1996 r., gdy tylko skończył mu się kontrakt, nie zgodził się na nowy i odszedł do Los Angeles Lakers. Był to prawdziwy szok. Po tym ciosie transferowym Magicy długo nie potrafili się otrząsnąć. Jakby nie dość wszystkiego, okazało się, że właściciel drużyny, DeVos, ma tak zrujnowane serce, że żadne by-passy już nie pomogą i trzeba wymieniać je na nowe (serce), i to szybko. Transplantacja odbyła się na początku 1997 r. w Londynie. Powiadano wśród kibiców Orlando Magic, że na stan wymienionego serca DeVosa duży wpływ miał „zdrajca Shaq”. W podobno najlepszej francuskiej restauracji w mieście, Les Chefs de France, słyszę o tym przy ślimakach od zakochanego w baskecie znanego orlandzkiego dziennikarza. Do najlepszej w mieście polskiej restauracji Polonia nie dał się zaciągnąć mimo trzech podejść. Odrodzenie „Smuta” w drużynie panowała do 2005 r., dopóki nie zajaśniały talenty pozyskanych rok wcześniej w drafcie Dwighta Howarda i Jameera Nelsona. Nastąpiła też zmiana na szczycie. Dobiegający osiemdziesiątki Richard DeVos przekazał prawa własności Magików czwórce swych dzieci, a zięcia Boba Vander Weide ustanowił prezydentem Orlando Magic. Ten najwyraźniej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 23/2009

Kategorie: Sport