Nie dla reprywatyzacji

Nie dla reprywatyzacji

Jak można ją przeprowadzić, skoro miliony Polaków żyją na skraju lub wręcz w warunkach nędzy Uchwalona przez Sejm ustawa reprywatyzacyjna musi budzić sprzeciw ze strony racjonalnie myślących ludzi. Stanowi ona wyraz lekceważenia zarówno sytuacji ekonomicznej kraju, jak i położenia materialnego wielkiej części społeczeństwa, jak wreszcie podstawowej sprawiedliwości społecznej. Ustawa przewiduje szeroki zwrot nieruchomości, będących własnością skarbu państwa, a częściowo wypłacanie rekompensat w formie udziałów w przedsiębiorstwach będących własnością państwową. Stwarza to dla państwa potężne obciążenie, określone na kwotę stanowiącą ponad 10% rocznego produktu krajowego brutto. Zresztą prawdziwa wielkość roszczeń, jakie mogą być zgłoszone, nie jest w ogóle znana. Środki państwa są ostatecznie środkami jego obywateli. Własność określana mianem własności skarbu państwa jest ostatecznie własnością ogółu obywateli. To oni powinni czerpać korzyści z gospodarowania tą własnością. Nieodpłatne oddanie przez skarb państwa znacznej części tej własności grupie prywatnych właścicieli oznacza zasadniczą zmianę stosunków własnościowych na niekorzyść ogółu obywateli polskich. Rezygnacja skarbu państwa ze znacznej części swego istniejącego majątku na rzecz dawnych właścicieli utraconego mienia lub ich spadkobierców jest to taka zmiana struktury własności, która pozbawia obecnie żyjących obywateli polskich korzyści z gospodarowania tym majątkiem. Beneficjentami ma być wąska grupa osób, których rodziny należą do pokrzywdzonych kiedyś przez historię. Jaka jest podstawa moralna takiego posunięcia? Jedynym wysuwanym argumentem jest teza o świętości własności prywatnej. Jest to jednak teza w tym zastosowaniu bardzo wątpliwa. Nie ulega wątpliwości, że własność prywatna stanowi uznaną podstawę naszego ustroju społeczno-gospodarczego. Jednakże, przy największym dla niej szacunku, własności prywatnej nie da się ochronić przed zdarzeniami losowymi, jak huragany, powodzie, trzęsienia ziemi, a także skutki zniszczeń wojennych. Ludzie ponoszą wielkie straty z powodu takich zdarzeń, tracąc nierzadko dorobek całego życia, a nawet samo życie. Nie żądają z tego powodu rekompensat, a co najwyżej proszą o pomoc. Tylko częściowej ochrony przed takimi stratami można szukać w systemach ubezpieczeniowych, które pozwalają na dochodzenie praw do rekompensaty z tytułu niektórych strat pod warunkiem wcześniejszego opłacania składek. Nie dają takich możliwości straty poniesione z powodu wojny, okupacji hitlerowskiej, aneksji ziem wschodnich przez ZSRR oraz sowietyzacji ustroju i związanej z tym reformy rolnej i nacjonalizacji przemysłu. Były to zdarzenia losowe. Nie dają one byłym właścicielom utraconych majątków żadnej silniejszej podstawy moralnej do roszczeń rekompensacyjnych niż np. właścicielom domów i mieszkań zburzonych i spalonych w Warszawie przez wojska hitlerowskie. Los zabużańskich właścicieli jest z pewnością godny największego współczucia, ale czym różni się on od losu wygnańców z Warszawy, którzy również potracili całe swoje majątki? Czy ci ostatni również mają teraz wystąpić do państwa polskiego o wypłatę rekompensat? Fundamentalny problem polega więc na dokonaniu oceny, czy ważniejsza jest ochrona obecnie istniejącej własności obywateli kraju, czy też można ją swobodnie pogwałcić na rzecz małej grupy, reprezentującej tylko część obywateli poszkodowanych dziesiątki lat temu przez wydarzenia historyczne. Grupy, której należy współczuć, ale której jednocześnie trzeba stanowczo przypominać, że nie tylko oni zostali poszkodowani. Trzeba przecież zdawać sobie sprawę z tego, że ludzie, którym ustawa odbiera teraz ich zbiorową własność, to w znacznej części ludzie obecnie pokrzywdzeni przez los, zepchnięci na margines życia przez bezrobocie i ubóstwo. W dodatku w większości wypadków (ocenianej na około 80%) chodzić może już tylko o majątki osób nieżyjących, a więc nie tyle o przywracanie własności, ile o tworzenie nowych majątków ludziom, którzy nigdy w życiu nie widzieli ich na oczy i na ogół nie mieli możności przyczynić się do ich powstawania. W ustawodawstwie wielu krajów spadki bywają obciążone tak wielkim podatkiem, że państwo zabiera ostatecznie większą część spadku. Podatek spadkowy jest wyrazem dążenia do sprawiedliwości społecznej, polegającej na wyrównywaniu szans życiowych obywateli. Jeśli ustawa reprywatyzacyjna przyjmuje minimalną stawkę podatku spadkowego, oznacza to dokonywanie darowizn majątkowych na rzecz osób w wielu wypadkach dość przypadkowych. Rozważmy argument, że wszystkie działania nacjonalizacyjne były realizowane z naruszeniem praw II Rzeczypospolitej, że zatem powinien nastąpić powrót do status quo ante. Ponieważ jest on w większości wypadków niemożliwy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2001, 2001

Kategorie: Opinie