Elita to kabaret słowa. Nie musiał się na scenę przebierać za nikogo ani wyprawiać błazeńskich sztuczek Jerzy Skoczylas, Leszek Niedzielski i Stanisław Szelc, satyrycy wrocławskiej Elity Rozmawia Waldemar Piasecki Korespondencja z Nowego Jorku – Dlaczego o polskim kabarecie rozmawiamy w Nowym Jorku? Stanisław Szelc (SS): – Ponieważ jest zjawiskiem ponadnarodowym i ponadpaństwowym… Jerzy Skoczylas (JS): – … a Nowy Jork jest stolicą Polski na wychodźstwie… Leszek Niedzielski (LN): – … o co zaciekle walczy z Chicago. – Wnosząc z tłumów na waszych występach, faktycznie tu też jest Polska… JS: – Polska jest wszędzie. LN: – A jak Polska, to kabaret. SS: – Koło się zamyka. – Pamiętacie swój pierwszy przyjazd do Stanów? LN: – Tego nie da się zapomnieć nigdy… SS: – Był rok 1981 i zaprosił nas do Chicago właściciel firmy wysyłkowej Polamer, Walter Kotaba. Występowaliśmy przez sześć tygodni, od piątku do niedzieli, w klubie polonijnym. Zarabialiśmy za występ wielokrotność miesięcznych zarobków w Polsce, wynoszących wtedy… 8 dol. Mieliśmy poczucie finansowego sukcesu i zawodowego spełnienia zarazem. W pozostałe dni chłonęliśmy Amerykę. JS: – Pierwszego dnia, po wyjściu pierwszy raz samodzielnie na ulicę zobaczyliśmy pijanego faceta na rowerze, który jechał zygzakami, śpiewając „Jarzębinę czerwoną”. Takie było nasze zapoznanie z krajem Jerzego Waszyngtona i Elvisa Presleya. SS: – Pierwszym sklepem amerykańskim, jaki zobaczyliśmy, był lokal monopolowy o nazwie Polish Vodka, w którego witrynie siedział szczur wielkości królika i obserwował nas uważnie. LN: – Zrozumieliśmy, że jesteśmy po prostu „u siebie”. Zawsze odtąd jedziemy do Ameryki jak do siebie. JS: – Objechaliśmy ten kraj od Atlantyku do Pacyfiku i od Wielkich Jezior po Florydę. Poznaliśmy tyle atrakcji geograficznych i dziwów natury, że po występach mogliśmy o nich opowiadać naszym polonijnym widzom, którzy nie mieli czasu ich jeszcze zobaczyć. SS: – Amerykę wspominamy zawsze z wielkim rozrzewnieniem i zawsze jesteśmy gotowi na kolejny przyjazd. – Żeby mieć ten temat z głowy, gdzie jeszcze jeździliście? SS: – Zjeździliśmy Australię, Republikę Południowej Afryki, całą Europę. Nie mówiąc o Związku Radzieckim… LN: – … i Kanadzie. – Jakieś śmieszne momenty były? SS: – Ba… Występujemy w Vancouver, a w pierwszym rzędzie siedzi Murzyn i razem z nami śpiewa nasze piosenki. Patrzymy ze zdumieniem. Po koncercie okazuje się, że to mąż Polki, wiernej fanki Elity, która w domu bez przerwy puszczała nasze nagrania. Z kolei w Pretorii pod parlamentem podchodzi do nas Murzyn i pyta, skąd jesteśmy. Na wieść, że z Polski, śmieje się serdecznie, mówi po angielsku, że ma w Warszawie kuzyna i dodaje z dumą po polsku: „K… mać”. Z kolei w Chicago podchodzi po koncercie potężnie zbudowany… – …znów Afroamerykanin? SS: – Nie, góral. Mówi: „Nic nie zrozumiałem, ale masz…” i daje mi 10 dol. – Stuknęło wam już 40 lat. Czujecie się rekordzistami Polski? JS: – Oficjalnie dłuższy o dwa lata staż ma Egida. LN: – Ale na pewno jesteśmy najstarsi jako kabaret autorów, co mamy zresztą w nazwie. SS: – Prawdziwa Egida była wtedy, kiedy byli w niej Kofta, Stanisławski, Rudzki. Potem to już raczej kabaret aktorów, cyklicznie gromadzonych przez Jana Pietrzaka w kolejnych programach, że wymienię Jandę, Fronczewskiego, Pszoniaka, Gajosa i wielu innych. W Elicie wskaźnik stałości jest znacznie wyższy. Niewiele się zmienia. – Jak właściwie powstał wasz kabaret? JS: – Pomysł wziął się z potrzeby serca w akademiku T-3 przy placu Grunwaldzkim we Wrocławiu. Jak wiele pomysłów u studentów w akademikach. Wyszedł w 1969 r. od Tadka Drozdy, który zwierzył się z niego Jankowi Kaczmarkowi. Elita została poczęta i wkrótce przyszła na świat w klubie Kurant na terenie tegoż akademika. Drozda z Kaczmarkiem to nasi rodzice… SS: – Bez aluzji, proszę… To są nasi ojcowie założyciele. LN: – Jak Waszyngton z Jeffersonem w przypadku Ameryki. Dodałbym także, że mój przedmówca, Jerzy Skoczylas, był trzecim ojcem założycielem. Jak Madison w przypadku wspomnianej Ameryki. JS: – Z tym że Tadek był zdecydowanie Waszyngtonem. On to zbierał do kupy, organizował i zajmował się –
Tagi:
Waldemar Piasecki









