Kosowo uświadamia, że wojna jest blisko, nie dotyczy jedynie „dzikich” Andrzej Muszyński Korespondencja z Prisztiny Państwo kierunkowy pożyczy Kręcę po raz pierwszy – nie ma takiego numeru. Sprawdzam podany mi numer kierunkowy – Monako. Przecież chcę się dodzwonić do Kosowa. A jednak to właściwy numer. Kosowo po ogłoszeniu niepodległości w 2008 r. nie zostało przyjęte do ONZ, a zatem funkcjonującej przy nim Międzynarodowej Unii Telekomunikacyjnej (ITU). W kraju dla sieci telefonii stacjonarnej obowiązuje wciąż kierunkowy serbski, telefonię komórkową obsługują zagraniczne firmy, które korzystają w tym celu z numeru krajowego Monako. Kosowo płaci za jego „wypożyczenie” 16,5 mln euro rocznie. Kosowarzy, czyli Albańczycy zamieszkujący Kosowo, rozegrali pierwszy piłkarski mecz międzypaństwowy już w 1993 r., naturalnie z Albanią. Grywali do dziś z reprezentacją północnego Cypru, reprezentacją Saamów – Lapończyków, Arabią Saudyjską i klubami szwedzkimi. We Francji pokonali nawet Monako 7:1. Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej (FIFA) uzależniła jednak przyjęcie Kosowa do swojego grona od akceptacji państwa przez wspólnotę międzynarodową. Wiele innych instytucji i państw czeka z decyzją w sprawie Kosowa na nieodległą opinię doradczą Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, która w takich okolicznościach może mieć niebagatelne znaczenie dla przyszłości kraju. Na razie trwa stan zawieszenia i lokalne paradoksy. Kamuflaże Po drodze z Belgradu ani jednego znaku na Kosowo. Jakby nie istniało. Już sam nie wiem, czy wypada pytać o drogę, wymieniając to słowo. Leskovac, serbskie miasto tuż przed granicą. Nie ma kolorowych ciuchów, lśniących okien sklepowych, kostek chodnikowych, zielonych trawników, drogich samochodów, KFC, McDonaldów, jaskrawych neonów, uśmiechniętych ludzi. Poza tym wszystko jest. Wreszcie niekończący się podjazd górskimi serpentynami na wyniosłą przełęcz, do granicy (ok. 15 godzin samochodem z Polski). Serbia, podobnie jak inne państwa obawiające się ruchów separatystycznych (m.in. Rosja, Chiny, Hiszpania), nie uznawszy niepodległości Kosowa, zgłosiła sprawę jego statusu do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. Wniosek Serbów poparło Zgromadzenie Ogólne ONZ, co w Belgradzie okrzyknięto sukcesem. Wracają wzajemne animozje, wybuchają spory, wojny medialne, bunty kosowskich Serbów. Tylko że na granicy w Mutivode tego nie czuć. Jakby polityce nie chciało się wdrapywać tak wysoko. Gdzie za pusto, za nudno, za leniwie. Przedzierać się przez górskie bory z gawrami niedźwiedzi. Jedyną nową rzeczą jest tu graniczny posterunek i mundury Kosowarów z pagonami z napisem „Kosovo”. Po obu stronach obskurne budy. Po serbskiej stronie ciężarówka na ręcznym, którą obmywają ze szlaucha pogranicznicy, chyba w najbardziej wyblakłych i wysłużonych mundurach na świecie. Gdy podjeżdżamy jedynym tu samochodem, krzyczą: – Stać! cofnąć się! toż to w końcu granica! porządek musi być! Cofamy się posłusznie. Oni dalej oblewają rozkraczonego potwora. Gwiżdżą, gaszą kiepy, sikają. Jakby czekali na nasz samowolny ruch, by znów mogli głośniej krzyknąć. Po drugiej stronie bardziej śniadzi – Kosowarzy. Patrzą w zalane słońcem niebo, palą, słuchają z małego jamnika serbskich śpiewek. Na kantorku napis po angielsku i albańsku: „Zgłoś korupcję” i dalej numer telefonu. Południe. Nagle granicę przekroczyła mucha. Pierwsza panorama najmłodszego kraju w Europie: w dole rozpościera się rajskie gniazdo, soczysta, zielona kotlina ograniczona śnieżnobiałą koroną dwutysięczników w odcieniach tak bajkowych, że wzbudzają podejrzenie kamuflażu. Stolica, Prisztina, czerwona od koloru cegły, po długim zjeździe wyrasta przy drodze niepostrzeżenie: mała wioska okazuje się większym miasteczkiem, małe miasteczko 700-tysięcznym miastem z kakofonią klaksonów i modłów muezzinów. Po deptaku paradują na obcasach miejscowe dziewczęta, odsłaniając odważnie ciała. Ludzie w większości śniadzi, choć często ze słowiańskimi rysami jakby na dowód, że Kosowo leży na pograniczu Wschodu i Zachodu. Prisztina jest jak dojrzewająca kobieta, niezdecydowana i kapryśna. Raz przywdziewa wygodne arabskie szaty, gdzie indziej zarzuca z nawyku słowiańskie dresy, by poddać się w popłochu najnowszym trendom i paradować w światowych żakietach, ciasnych i uwierających, zrzucić je wieczorem w roztargnieniu, kładąc się do snu naga i umazana w czerwieni załzawionej szminki. Statystyki: bezrobocie w kraju – 48%, średni roczny dochód na mieszkańca – ok. 2,5 tys. dol. (najmniej w Europie), 45% populacji żyjącej poniżej granicy
Tagi:
Andrzej Muszyński