Proces stulecia w Brazylii

Proces stulecia w Brazylii

Po raz pierwszy polityków ze świecznika surowo ukarano za korupcję To był najważniejszy proces w najnowszej historii Brazylii. Przed federalnym Sądem Najwyższym w stolicy stanęło 37 polityków, bankierów i biznesmenów. 25 zostało uznanych za winnych korupcji biernej lub czynnej, prania brudnych pieniędzy, zawiązania organizacji przestępczej oraz innych czynów kryminalnych. Sędzia Joaquim Barbosa stwierdził, że oskarżeni przekupywali parlamentarzystów, aby ci w głosowaniach udzielali poparcia mniejszościowemu rządowi Luiza Inácia Luli da Silvy. Ogłosił też bardzo surowe wyroki. 12 listopada José Dirceu, były szef gabinetu prezydenta, został skazany na 10 lat i 10 miesięcy więzienia. 66-letni Dirceu uchodził za prawą rękę popularnego lewicowego prezydenta i drugą osobę w państwie. Wielu uważało, że zostanie następcą Luli. Afera korupcyjna położyła kres jego karierze. José Genoino Guimarães Neto, współzałożyciel i były przewodniczący wciąż rządzącej w Brazylii Partii Pracujących (Partido dos Trabalhadores, PT), usłyszał wyrok sześciu lat i 11 miesięcy. Były skarbnik partii, Delúbio Soares, dostał osiem lat i 11 miesięcy. Trzej oskarżeni mają także zapłacić bardzo wysokie grzywny, łącznie równowartość 600 tys. euro. 10 października biznesmen Marcos Valério de Souza, jeden z głównych organizatorów systemu korupcyjnego, skazany został aż na 40 lat więzienia oraz grzywnę stanowiącą równowartość prawie miliona euro. Zaszkodzili demokracji Sędzia Barbosa ostro zganił skazanych polityków za szkodę, jaką wyrządzili państwu prawa. „Naszą demokrację charakteryzuje dialog oraz różne poglądy i opinie wśród wybranych przedstawicieli narodu. Oskarżeni chcieli zablokować ten dialog, płacąc wysokie kwoty w gotówce przywódcom partyjnym”, powiedział. Prawnicy, np. Thiago Bottino z renomowanego uniwersytetu Fundação Getúlio Vargas, podkreślają, że to przełomowy wyrok. Do tej pory elita polityczna Brazylii, wikłająca się w różne skandale kryminalne i korupcyjne, pozostawała bezkarna. Były prezydent Fernando Collor de Mello, który w 1992 r. stracił urząd z powodu oskarżeń o korupcję, jest obecnie senatorem federalnym. Jego ojciec Arnon de Mello w 1963 r. zastrzelił kolegę z Senatu, ale nigdy nie stanął przed sądem. Niemal co tydzień media informują o nadużyciach finansowych, np. przy budowie nowych dróg czy dostawach posiłków do szkół. Prokuratura wszczyna dochodzenie, wyroki jednak nie zapadają. Brazylijskie sądy są przeciążone. Mają do rozpatrzenia aż 83 mln spraw. Sam Sąd Najwyższy przygotowuje 10 tys. procesów. Sternicy państwa przeważnie nie są zainteresowani reformą usprawniającą sądownictwo. Korupcja stanowi część kultury politycznej Brazylii, piątego pod względem wielkości kraju świata. Wyroki wymierzone przez sędziego Joaquima Barbosę świadczą, że czasy się zmieniają. Skazani za korupcję przedstawiciele elity politycznej być może po raz pierwszy spędzą kilka lat w zamkniętym zakładzie karnym. W Brazylii wyroki do ośmiu lat można odbywać w więzieniach otwartych, z których skazani wychodzą np. do pracy. System mensalÃo System korupcyjny działał w latach 2003-2005, podczas pierwszej kadencji Luli. System ten nazwano mensalão, co można przetłumaczyć jako hojną miesięczną wypłatę. Lula, stojący na czele rządu mniejszościowego, potrzebował głosów innych partii w Kongresie. Wsparcie takie zapewniano za pomocą łapówek dla deputowanych, których wartość sięgała 8 tys. dol. miesięcznie. Pieniądze te pochodziły z fikcyjnych kredytów zaciąganych w przedsiębiorstwach państwowych. Podobno w ramach tego systemu zdobywania głosów wypłacono parlamentarzystom równowartość 50 mln dol. Pieniądze w kopertach wręczali zaprzyjaźnieni przedsiębiorcy, tacy jak Marcos Valério de Souza, który w zamian dostawał dla swojej firmy reklamowej i public relations lukratywne kontrakty państwowe. System działał gładko, dopiero w czerwcu 2005 r. oskarżony o korupcję deputowany Roberto Jefferson z centrowej partii PTB opowiedział o mensalão na łamach magazynu „Veja”. W Brazylii rozpętała się polityczna burza. Musieli odejść dwaj ministrowie, w tym José Dirceu, najbardziej zaufany współpracownik prezydenta. Dirceu, lewicowy bojownik zasłużony w walce z juntą wojskową, która w latach 1964-1985 rządziła Brazylią, przed skandalem cieszył się w kraju szacunkiem. Kiedy wybuchła afera, media nazwały go „Rasputinem prezydenta Luli”. Partia Pracujących musiała wymienić prawie całe kierownictwo. Umożliwiło to awans aktywistom z drugiego szeregu, w tym obecnej prezydent Brazylii, Dilmie Rousseff. Szef

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 48/2012

Kategorie: Świat