Almodóvar bez Złotej Palmy, za to nareszcie było widać Polaków – tak wyglądało Cannes 2006 Korespondencja z Cannes Dywany tak naprawdę są dwa. Słynny czerwony i mniej znany, granatowy. Ten drugi wiedzie do sali, gdzie prezentowane są filmy w drugiej sekcji konkursowej Un Certain Regard. Wejście ekipy filmowej na premierę jest tu równie uroczyste, choć odbywa się przy zdecydowanie mniejszej ilości fleszy. W tegorocznym konkursie promującym młodych zdolnych znalazł się debiut fabularny Sławomira Fabickiego „Z odzysku”. Fabicki po francusku? Po premierze wzruszony reżyser ocierał łzy i udzielał wywiadów. Wśród zachwyconych Francuzek brylował zwłaszcza Antek Pawlicki, również debiutant, świetny odtwórca głównej roli w „Z odzysku”. Obraz opowiadający o młodym chłopaku, który chcąc zapewnić swojej partnerce (starszej od niego, nielegalnej imigrantce z Ukrainy, ukrywającej siebie i syna przed brutalnym mężem) godziwą egzystencję, decyduje się na pracę w półświatku. Debiut autora nominowanej do Oscara „Męskiej sprawy” zebrał sporo entuzjastycznych ocen. Krytyk w „Libération” porównywał zdjęcia Bogumiła Godfrejowa do kadrów z „Riff-Raff” Loacha. „W „Z odzysku” jest specyficzny tragizm, atmosfera polskiej zagłady, która pobrzmiewa jak zakulisowa historia Europy”, pisał Didier Péron. A recenzent Agencji Reutera dodawał: „To fascynujący i pasjonujący obraz, który otwiera oczy na bagno życia we współczesnej Polsce”. Ów ponury polski obrazek może się nie spodobać nad Wisłą. Wszak takich barw rodzimej rzeczywistości na celuloidzie mieliśmy już dość. Jednak bezsprzecznie pod względem warsztatowym to debiut znakomity. A że temat ponury? Pewien włoski dziennikarz cytował dość znaczącą opinię innego kolegi po fachu: „Polacy kiedyś w kinie narzekali na komunizm, teraz narzekają na kapitalizm…”. Nawet jeśli ktoś ma ochotę z tą opinią się nie zgodzić, to pewne jest, że rodacy muszą się jednak jeszcze o festiwalowych zwyczajach sporo nauczyć. Zabrakło materiałów prasowych w boksach dla dziennikarzy, a reżyser nie udzielał wywiadów przed premierą filmu. To o tyle błąd, że „Z odzysku” pokazano dopiero w czwartek, 25 maja, gdy od dwóch dni trwał exodus z Cannes najważniejszych mediów. Ale najgorsze wrażenie pozostawiło fatalne tłumaczenie na francuski. Niestety błędy gramatyczne, ortograficzne i rzeczowe wytknęło już po premierze kilku Francuzów, filmem absolutnie zachwyconych. Miejmy nadzieję, że przekład zostanie poprawiony przed wprowadzeniem obrazu do kin nad Sekwaną. Bo poza wyróżnieniem Jury Ekumenicznego film Fabickiego odniósł jeszcze inny sukces – zyskał francuskiego dystrybutora, firmę A.R.P. Znaną m.in. z przedstawienia Francuzom Wong Kar-Waia czy dystrybuowania filmów Inarritu. Polska delegacja liczyła na więcej nagród dla „Z odzysku”, ale i tak od lat nie było równie znaczącej obecności naszego kina w oficjalnych selekcjach. W sekcji pozakonkursowej widzowie zobaczyli jeszcze drugi debiut – „Chłopca na galopującym koniu” Adama Guzińskiego. Loach z Palmą Na pewno przegranym może się czuć Pedro Almodóvar. Po raz drugi musiał uznać wyższość innego twórcy. Chociaż jego „Volver” było bodaj jedynym tytułem, o którym mówiło się w samych superlatywach. Znowu opowiada w nim o kobietach, pełnych namiętności, zdolnych do największych poświęceń, dźwigających tajemnice. Opowiada o miłości, prawdziwie, wzruszająco, ale bez ckliwości i taniego sentymentalizmu. Skąd ten facet wie tyle o kobietach, pozostaje zagadką. Jednak jury pod przewodnictwem Wong Kar-Waia, chociaż słusznie doceniło całą kobiecą obsadę „Volver” i nagrodziło Almodóvara za scenariusz, to główne trofeum wręczyło weteranowi brytyjskiego kina społecznego – Kenowi Loachowi za „Wiatr buszujący w jęczmieniu” o irlandzkiej rewolucji i wojnie domowej. O tym, jak terroryzm i wojna wyglądają z perspektywy zwykłych rodzin, gdy brat zwraca się przeciwko bratu. Tematyka bardzo aktualna wobec niepokojów współczesnego świata. Zresztą większość nagrodzonych filmów do niej się odnosi. Mówią o heroizmie, poświęceniu, solidarności. Bo o trudach wojny, lojalności i skomplikowanych relacjach między dwoma narodami (tu algiersko-francuskich) opowiadają „Dni chwały” Rachida Bou-chareba, uhonorowane drugą zbiorową nagrodą aktorską, tym razem dla obsady męskiej. Wśród reżyserów zwyciężył Meksykanin Alejandro Gonzales Inarritu, którego „Babel” wywoływał jednak mieszane reakcje – od zachwytów po zarzuty o nazbyt proste recepty. Jego film pokazuje kataklizmy dotykające ludzi z różnych kultur i stron świata (np. losy amerykańskiej turystki przypadkowo postrzelonej w Maroku
Tagi:
Anna Kanicka









