Nie tylko szkodzą

Nie tylko szkodzą

Warto wiedzieć,co się dzieje z pieniędzmi, które „puszczamy z dymem”

Koncerny tytoniowe pełnią w Polsce dodatkową rolę – sponsorują kulturę. Fundacja im. Hermana Reemtsmy, wspólnie z niemieckim koncernem Reemtsma Polska SA, wydała już na ten cel sporo milionów złotych.

Ołtarz z Hamburga

Za swoje najbardziej prestiżowe osiągnięcie Reemtsma uznaje konserwację Ołtarza Maryjnego. Oczywiście, nie jest to krakowski ołtarz – dzieło Wita Stwosza, ale pochodzący z przełomu XV i XVI wieku ołtarz z nie istniejącej już katedry w Hamburgu. Spośród wielu polskich zabytków wymagających odnowienia, wybrano Ołtarz Maryjny zapewne z powodu jego związków z kulturą niemiecką. Wykonany został w 1499 r. właśnie dla katedry w Hamburgu. Ów średniowieczny poliptyk pochodzi prawdopodobnie z pracowni Absolona Stumme, wybitnego malarza hamburskiego. Składał się ze skrzyni ołtarzowej i czterech skrzydeł. Do dziś zachowały się jedynie skrzydła ołtarza.
Ołtarz Maryjny znajdował się w katedrze w Hamburgu do roku 1804. Wtedy budynek rozebrano, a całe wyposażenie wystawiono na sprzedaż. Środkowa skrzynia ołtarza trafiła do hamburskiego kościoła św. Mikołaja. O jej dalszych losach nic nie wiadomo. Skrzydła okazały się trudne do sprzedania. Przekazano je więc miejscowemu nauczycielowi rysunku, Waagenowi, jako depozyt. Kiedy ten przeprowadzał się na Śląsk, trafiły do Wałbrzycha, zaś ćwierć wieku później do Zamku w Malborku. Dla ułatwienia transportu potężne tablice przepiłowano aż na 16 części. Po wojnie, kiedy zamek malborski został oddany pod polski zarząd muzealny, ocalałe części Ołtarza Maryjnego wędrowały po kilku polskich muzeach. Były przechowywane w magazynach, a czasem wystawiane na pokaz. Ostatecznie zadecydowano, że będą własnością Muzeum Narodowego w Warszawie. Potem słuch o nich zaginął. Dopiero w 1977 r., kiedy Muzeum wpisało je do rejestru swoich zabytków średniowiecznych, stało się pewne, że skrzydła nie zaginęły. Hamburg wtedy wszczął starania o ich wypożyczenie na planowaną pod koniec wieku wystawę sztuki średniowiecznej z okazji 1000-lecia istnienia miasta. Skrzydła wymagały konserwacji, więc hamburczycy zaproponowali, że zabiegi konserwacyjne wykonają u siebie. I tak pod koniec 1997 r. skrzydła ołtarza znowu pojechały do Hamburga. Wróciły jesienią 2000 r. i dziś odnowiony Ołtarz Maryjny można oglądać w Warszawskim Muzeum Narodowym.
Koszty konserwacji, 550 tys. marek, pokrył koncern Reemtsma i fundacja im. Hermana Reemtsmy. Dlaczego właśnie oni? Bo główna siedziba koncernu mieści się właśnie w Hamburgu, zaś na polskim rynku papierosowym zajmuje on drugie miejsce i przypada nań prawie 25%, udziałów w branży. W ten sposób uratowano jeden z cenniejszych zabytków średniowiecznej niemieckiej sztuki sakralnej, a ostatecznie zyskało na tym polskie Muzeum Narodowe.

Gabinet Raczyńskiego

Ołtarz Maryjny nie jest jedynym dowodem na to, iż koncern i fundacja Reemtsmy część swoich zysków wydają na sponsorowanie kultury. To dzięki nim właśnie w pałacu w Rogalinie został odtworzony londyński gabinet Prezydenta Polski na Obczyźnie, hrabiego Edwarda Raczyńskiego. W maju 1999 r., prezes zarządu Reemtsma Polska SA, Krzysztof Wągrodzki, przekazał na ręce prof. Konstantego Kalinowskiego, dyrektora Muzeum Narodowego w Poznaniu i prezesa Fundacji im. Raczyńskich, 120 tys. zł, potrzebnych na ten cel. Gabinet, odtworzony z pietyzmem w jednym z pomieszczeń, wydzielonym z przestrzeni ekspozycyjnej, można już oglądać w rogalińskim pałacu. Starano się, w miarę możliwości, zachować oryginalną aranżację. W jednej ze ścian zrobiono nawet ślepe drzwi, bo w tym miejscu, w mieszkaniu londyńskim, znajdowało się wyjście z pokoju. Odwiedzając gabinet, córka Edwarda Raczyńskiego zapomniała, że nie jest w londyńskim w domu ojca. Otworzyła te drzwi i… „weszła w ścianę”.
Gabinet Edwarda Raczyńskiego, pomyślany jako część ekspozycji przygotowywanej w pałacu rogalińskim, ma przedstawić zwiedzającym historię pałacu i historię rodu Raczyńskich, jednego z najbardziej zasłużonych rodów wielkopolskich. Od Kazimierza, budowniczego pałacu, polityka i mecenasa sztuki, poprzez Edwarda, fundatora powszechnie w kraju znanej Biblioteki Raczyńskich, aż do ostatniego męskiego przedstawiciela linii rogalińskiej – Edwarda Bernarda.
Gabinet prezydenta Raczyńskiego to nie jedyne dobrowolne świadczenia dla Poznania, gdzie koncern Reemtsma ulokował swoją główną polską siedzibę. Ze wsparcia finansowego Reemtsmy miasto korzystało już niejeden raz. Firma dała 100 tys. zł na wyposażenie w najnowocześniejszy sprzęt nowej pracowni audiowizualnej ASP. Zaowocowało to dalszą współpracą. Akademia i Reemtsma wspólnie ogłosiły konkurs dla studentów na aranżację siedziby koncernu. Autorom trzech najlepszych prac koncern ufundował stypendia. Reemtsmie też zawdzięcza efektowną iluminację Biblioteka Raczyńskich. Także prace wykopaliskowe przy kościele w Ostrowie Tumskim mogły być przeprowadzone przy wsparciu finansowym koncernu. Wynik prac archeologów był sensacyjny: odkryto fundamenty dawnej siedziby Mieszka I.

Koncert
Filharmonii Narodów

Także Warszawa skorzystała z hojności koncernu. We wrześniu mieszkańcy stolicy mogli zobaczyć na słupach ogłoszeniowych wielkie afisze, zwiastujące koncert „Filharmonii Narodów” – jednej z najbardziej cenionych orkiestr symfonicznych, składającej się z młodych, wyjątkowo utalentowanych muzyków z 40 krajów świata. Warto zaznaczyć, że wśród członków orkiestry jest też dwóch Polaków. „Davidoff – Podróż Przyjaźni 2000” – pod takim hasłem odbywa ona światowe tournée. Koncert warszawski był jednym z większych wydarzeń kulturalnych stolicy jesienią 2000 r. Obejrzenie i wysłuchanie tego koncertu umożliwiła Polakom Reemtsma Polska SA, o czym nie wiedziała zapewne znaczna część widzów.
Koncern zresztą wspiera nie tylko działalność kulturalną. Bywa, że sięga do kiesy w znacznie mniej efektownych, ale równie pożytecznych sprawach, jak np. sfinansowanie zakupu wyposażenia karetki reanimacyjnej dla Zespołu Lotnictwa Sanitarnego w Poznaniu (100 tys. zł), czy nawet podarowanie gminie Tarnowo Podgórne z okazji 700-lecia miejscowości mikrobusu marki Volkswagen
Tak się jakoś składa, że o takiej działalności producentów papierosów nikt nie mówi. Zapewne ze strachu, by nie być posądzonym o propagowanie nałogu. Warto jednak pamiętać i o tym, że wszyscy, w tym niepaląca większość, korzystają z efektów mecenatu tytoniarzy nad kulturą, sztuką, a także po prostu z ich finansowego wsparcia naszych ubogich gmin. Dla sprawiedliwej oceny trzeba zważyć wszystkie okoliczności.

Wydanie: 18/2001, 2001

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy