Nie zarobili na Auschwitz

Nie zarobili na Auschwitz

Spółka Maja, handlująca przy obozie w Oświęcimiu, stoi na skraju bankructwa. Chce za to odszkodowania od… rządu 23 miliony złotych plus odsetki. Tyle może kosztować finał konfliktu o obiekty handlowe spółki Maja, położone naprzeciw bramy głównej Muzeum KL Auschwitz w Oświęcimiu. Jeśli spółka upadnie, zaś właścicielom uda się, jak już raz w nieodległej przeszłości, uzyskać wyrokiem sądu odszkodowanie, zapłacą je polscy podatnicy. Nazwisko Janusza Marszałka, obecnie prezydenta Oświęcimia i właściciela 10% akcji Mai, trafiło po raz pierwszy do gazet z końcem lat 80. Jest fundatorem i budowniczym pierwszej w Polsce prywatnej wioski dziecięcej dla kilkudziesięciu osieroconych dzieci. Dziś przylgnęły doń etykiety awanturnika i niespełnionego biznesmena. – Wszystkie są nieprawdziwe! – zaprzecza zdecydowanie. Wioska rosła w imponującym tempie, inicjator przedsięwzięcia potrafił bowiem znaleźć zagranicznych sponsorów. Grupa ładnie położonych domków do dziś robi wrażenie. W otwarciu wzięli udział wysocy dostojnicy kościelni. Janusz Marszałek od początku swej działalności publicznej postrzegany jest jako człowiek blisko związany z hierarchami. – Całe nieszczęście, które spadło na wioskę i spółkę Maja, wzięło się stąd, że w nasze sprawy wdali się wielcy politycy łamiący prawo – wspomina dzisiaj. Analizując oświęcimską awanturę, jej praprzyczynę znaleźć można w tym, że pierwsze biuro Fundacji Wioski Dziecięcej „Maja” mieściło się w dawnym klasztorze karmelitanek, graniczącym z byłym obozem zagłady. Siedziba prezesa Marszałka dzieliła gmach ze Stowarzyszeniem Ofiar Wojny, którego kierownictwo znane było z ostrych antyżydowskich wystąpień. Gdy rabin Avi Weiss z USA, który z początkiem lat 90., protestując przeciwko obecności krzyża w miejscu żydowskiej kaźni, zjawił się w karmelu, Janusz Marszałek z uprzejmości zaprosił rabina na rozmowę. Byliśmy wówczas w międzynarodowej grupie dziennikarzy przysłuchujących się wymianie zdań. Prezes Mai tłumaczył, że jest tylko dzierżawcą pomieszczeń, co rabin zdawał się nie do końca rozumieć. Następnego dnia w części zachodnich mediów Marszałek zaprezentowany został jako… polska strona konfliktu o karmel i symbole religijne. Bomba supermarket Teren po drugiej stronie ulicy, którą dojeżdża się do bramy muzeum KL Auschwitz, wyglądał wtedy fatalnie. Resztki po przemyśle, zrujnowane domy mieszkalne i kilka uliczek o dziurawej nawierzchni. Maja, funkcjonująca już wtedy jako spółka, kupiła jeden z budynków z zamiarem urządzenia w nim sklepu. Ze względu na położenie konieczna była zgoda dyrekcji muzeum oraz ministra kultury. Punkt handlowy miał szczytny cel – dostarczanie środków na rozbudowę wioski dziecięcej. – Nie chcieliśmy torpedować tej idei, więc wyraziliśmy zgodę – wspomina Jerzy Wróblewski, dyrektor Państwowego Muzeum KL Auschwitz-Birkenau. – Przestrzegałem jednak, że pomysł zarabiania dużych pieniędzy w tym miejscu jest chybiony. Zwiedzający nie myślą o robieniu tutaj zwykłych zakupów. Maja rozpoczęła budowę i wówczas jeden z oświęcimskich dziennikarzy napisał utrzymany w sensacyjnym tonie artykuł pod tytułem „Supermarket Auschwitz”. Tak doszło do wybuchu międzynarodowej afery. Protestowali byli więźniowie, organizacje żydowskie z całego świata, czołowe postacie nauki, kultury i polityki. Decyzja o wstrzymaniu budowy zapadła na najwyższym szczeblu. Utarczki Mai z kolejnymi rządami, wojewodami i prezydentami miasta trwały całymi latami. Spółka w końcu wygrała i otrzymała odszkodowanie. – Przyznana nam częściowa rekompensata nie przystawała do rzeczywistości – mówi Janusz Marszałek. – Odszkodowania nie wystarczyły na spłatę kredytów oraz odsetek. Maja inwestowała dalej na podstwaie porozumienia z czerwca 1996 r., którego stronami byli: wojewoda bielski, ówczesny prezydent miasta oraz prezes spółki. Porozumienie znalazło wyraz w zapisach Oświęcimskiego Strategicznego Programu Rządowego, zakładających likwidację punktów usługowych i handlowych istniejących od dziesięcioleci na terenie muzeum Auschwitz. Kierownictwo spółki liczyło, że zwiedzający zaczną wydawać pieniądze w nowym centrum handlowym. Prezydent czy przedsiębiorca? W 2000 r. ustalono strefę ochronną wokół byłego obozu, która zahaczała o teren Mai i znów spowodowała perturbacje w rozbudowie jej punktów handlowych. Prezesowi puściły nerwy i światowe agencje nagłośniły jego retoryczne pytanie, jaką kwotę wzięły czołowe postaci życia politycznego w RP od Światowego Kongresu Żydów za przeforsowanie ustawy o ochronie miejsc Holokaustu z tak obszernymi strefami ochronnymi.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2004, 2004

Kategorie: Kraj
Tagi: Adam Molenda