Niechciani kombatanci

Niechciani kombatanci

Politycy zawsze posługiwali się nami instrumentalnie. I tak jest nadal Nie miałem czasu na radość z końca wojny. Gdy większość młodych ludzi szła do szkół, my, saperzy, szliśmy na pola minowe. Od min zginęło tuż po wojnie 15 tys. cywilów, z tego 7 tys. dzieci. Przez kilka powojennych lat trwała wojna minowa. Zginęło 700 saperów. Wielokrotnie próbowałem ich uhonorować. Niestety nikt z władz nie pomógł we wprowadzeniu medalu za rozminowanie kraju. Sam więc opracowałem wzór takiego odznaczenia i wraz z gen. Wacławem Szklarskim – poprzednim prezesem Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych wybiliśmy i zaczęliśmy nadawać ten medal. Do dziś szefostwo saperów i Stowarzyszenie Saperów Polskich wręczają to odznaczenie. Także z mojej inicjatywy, według mojego projektu nasz związek rozpoczyna od tego roku nadawanie Krzyża Czynu Zbrojnego 1. i 2. Armii Wojska Polskiego. W Polsce od wielu lat nadawany jest Krzyż Armii Krajowej, Krzyż Batalionów Chłopskich, Krzyż Czynu Zbrojnego na Zachodzie, Krzyż Narodowych Sił Zbrojnych. Są też Krzyż Sybiraka i Krzyż Oświęcimski. Nie ma zaś znaku tożsamości polskich żołnierzy, z których 400 tys. walczyło na polach Brandenburgii, Saksonii, a nawet Czech. Pojęcie „kombatanta niepodległościowego” jest dziś nadużywane. Po wojnie Polska była państwem niepodległym, podmiotem prawa międzynarodowego, członkiem Narodów Zjednoczonych i do dzisiaj taką pozostaje. Po 1945 r. nie było walki o niepodległość. Była to walka o formułę ustroju, o to, by nikt nam jej nie narzucał, choćby przy pomocy obcych wojsk. Było wiele formacji, które nie brały udziału w odbudowie kraju ze zniszczeń wojennych, a przeszkadzały. Nikomu nie podlegały, nikt ich politycznie nie reprezentował ani w kraju, ani za granicą. Teraz dla wielu Polaków pamięć o tych oddziałach jest najważniejsza. Nie obchodzi się rocznicy szturmu Berlina czy rocznicy wbicia pierwszego słupa granicznego nad Odrą. To, że gen. Józef Haller rzucił platynowy pierścień w Zatoce Puckiej, jest czczone z wielkim namaszczeniem; choć chodziło wtedy o 32 km wybrzeża. A fakt zaślubienia przez 1 Armię WP 500 km wybrzeża dzisiejszych władz nie interesuje. Nami, kombatantami, politycy zawsze posługiwali się instrumentalnie. I tak jest nadal. Od 10 lat przeglądam coroczne programy obchodów ważnych rocznic przygotowywane w Kancelarii Prezydenta, Departamencie Wychowania MON, Urzędzie ds. Kombatantów. Brakuje tam ważnych świąt kombatanckich 1. i 2. Armii Wojska Polskiego. O nich się nie mówi, nie pamięta. W Polsce kombatanci nie mogli i nie mogą cieszyć się zasłużonym odpoczynkiem, muszą być ciągle czujni i nieraz bronić się przed pomysłami władz. Teraz szykuje się kolejna awantura związana z projektem ustawy o weteranach walk o niepodległość, przygotowanym przez prezydenckie BBN. Projekt ten pomija kombatantów lewicowego podziemia. Przed rokiem, 6 kwietnia 2007 r., jako przewodniczący Komisji do spraw Upowszechnienia Tradycji Kombatanckich złożyłem w Kancelarii Prezydenta RP pismo, w którym zwróciłem się do Lecha Kaczyńskiego o spotkanie z kilkuosobową grupą kombatantów WP, uczestników szturmu Berlina, by zaświadczyć o naszym wkładzie w zwycięstwo nad Niemcami. Chcieliśmy przypomnieć, że zdobycie Berlina było historycznym zwycięstwem polskiego oręża w tysiącletnich dziejach zmagań Polaków z żywiołem germańskim. 2 maja 1945 r. kościuszkowcy zawiesili na pruskiej Kolumnie Zwycięstwa biało-czerwoną flagę. Warto o tym pamiętać. Do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi. To, co teraz dzieje się w Polsce, jest szczytem politycznej bezmyślności. Pracownicy Urzędu ds. Kombatantów, wśród nich byli oficerowie LWP, ignorują kombatantów 1. i 2. Armii WP, odmawiają im pomocy, prawa do awansów i odznaczeń. Ale nie tylko naszym. Znam przypadek dzielnego, 90-letniego sybiraka i sapera spod Monte Cassino, który od powrotu do Polski w 1947 r. jako żołnierz gen. Andersa i „wróg ludu” nie otrzymał żadnego odznaczenia mimo wielu zasług. Ostatnio Urząd ds. Kombatantów wniosek o odznaczenie go odrzucił, bo podobno znalazł jakiś zapisek, że był kiedyś zgłaszany na kandydata do PZPR, lecz nie został przyjęty. Zostaliśmy poinformowani, że nie mogą być uwzględnione również wnioski o odznaczenia dla Polaków, którzy walczyli w partyzantce radzieckiej, byli w Armii Ludowej, a nawet w partyzantce francuskiej czy jugosłowiańskiej. Urząd ds. Kombatantów zalicza PPR i AL do organizacji przestępczych. Skazuje bez sądu. Trybunał Wojskowy Narodów Zjednoczonych określił w swoich aktach kryteria zaliczania kogoś

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 22/2008

Kategorie: Opinie