Niemcy idą po nasze – cd.

Niemcy idą po nasze – cd.

Niech rząd zajmie konkretne i umotywowane stanowisko w sprawie żądań „wypędzonych”

Przy jednym tylko głosie sprzeciwu Sejm przyjął 12 marca uchwałę w kwestii ewentualnych żądań przesiedleńców niemieckich. Uchwała nie przysporzy nam sympatii ani w strukturach Unii – bo nie jest tam mile widziane, gdy kandydat z góry oświadcza, że w pewnych kwestiach nie podda się jurysdykcji instytucji unijnych – ani w RFN, gdzie obowiązuje termin „wypędzeni”, zaś ziemie zachodnie uważa się nie za „odzyskane”, lecz „uzyskane” przez nasz kraj. Pokazuje ona jednak całkowitą jednomyślność naszych polityków w tej sprawie.
Sejm wezwał też rząd do wpisania identycznych zastrzeżeń do przygotowywanego obecnie traktatu konstytucyjnego UE. Oczywiście rząd, nie chcąc mnożyć kwestii spornych w negocjacjach nad unijną konstytucją, raczej tego nie zrobi. Dobrze byłoby jednak, gdyby przygotował konkretne i umotywowane stanowisko odnoszące się do zarzutów „wypędzonych”. Po artykule „Niemcy idą po nasze” („P” nr 11) otrzymaliśmy sporo listów, aprobujących odpowiedź strony polskiej na oczekiwania „wypędzonych”. Rzecz w tym, że tej odpowiedzi wciąż nie ma! Była to tylko nasza, „Przeglądu”, ściągawka dla rządu, stworzona na podstawie opinii najlepszych prawników. Jednoznacznie pokazuje ona, że wszystkie żądania odszkodowawcze są bezpodstawne. I dobrze byłoby właśnie, gdyby Polska spróbowała przekonać Europę, że to my mamy rację, zamiast obiecywać, że w tych kwestiach nie uznamy żadnych rozstrzygnięć trybunałów unijnych.

Kto zaczął wypędzać

W samych Niemczech przeświadczenie o bezskuteczności roszczeń – zarówno teraz, jak i po naszym wejściu do Unii (które niczego tu nie zmieni) jest zresztą dosyć rozpowszechnione. – Oni zdają sobie sprawę, że ich żądania są oparte na bardzo kruchych podstawach. Na pewno będą jednak próbowali wnosić pozwy – mówi prof. Mieczysław Tomala, który wątpi, by po ewentualnym zwycięstwie chadecji nowy rząd niemiecki naciskał na Polskę w sprawie odszkodowań. Tym tematem nie zajmują się poważne media nad Renem, zaś strona niemiecka zanotowała już parę wpadek, np. gdy Trybunał Praw Człowieka nie chciał zająć się roszczeniami Niemców Sudeckich z tytułu dekretów Benesza, a jeszcze wcześniej udowodniono kanclerzowi Kohlowi, iż podana przez niego liczba 2 mln Niemców, którzy mieli zginąć w trakcie „wypędzeń”, jest nieprawdziwa. W istocie zginęło ok. 600 tys. żołnierzy i osób cywilnych, zarówno w trakcie ucieczki przed zbliżającym się frontem, np. na „Gustloffie”, jak i później, podczas wysiedleń dokonywanych przez wojska sowieckie – co oczywiście stanowi jedną z tragedii tej, rozpoczętej nie przez nas, wojny. I nie przez nas rozpoczętych przesiedleń. „Ja i moja rodzina w powiecie wieluńskim mieliśmy pół godziny na spakowanie i opuszczenie gospodarstwa, które zajął Niemiec. To było wypędzenie”, napisał do nas Stanisław Tasarz z Tarnowa.

Niebezpieczeństwo reprywatyzacji

W Polsce małe prawicowe partie typu Porozumienia Polskiego czy Ruchu Katolicko-Narodowego będą nadal próbowały zwiększyć swą popularność za pomocą straszaka antyunijnego i antyniemieckiego, przytaczając paradoksalnie te same argumenty co „wypędzeni”. Ciekawe, że jednocześnie te ugrupowania nie przestają się domagać reprywatyzacji. A przecież to właśnie uchwalenie przez Polskę przepisów reprywatyzacyjnych otworzy drogę do odzyskania własności przez dużą grupę dawnych niemieckich właścicieli. Wywłaszczano ich bowiem nie tylko na podstawie dekretu o majątkach opuszczonych i poniemieckich. Własność tracili także, tak jak inni obywatele polscy, na mocy szeregu przepisów nacjonalizacyjnych przyjmowanych w latach 1944-1962. Można szacować, że grupa byłych niemieckich właścicieli i ich spadkobierców, których w ten sposób pozbawiono mienia, liczy do 40 tys. osób – obywateli Niemiec i innych państw, również pozaeuropejskich.
Po wejściu do Unii nie będziemy już mogli umieścić w ustawie proponowanego kilka lat temu zapisu, ograniczającego reprywatyzację tylko do obywateli polskich. Taki zapis będzie mógł być łatwo obalony przez trybunały unijne jako dyskryminujący i sprzeczny z prawem europejskim. Gdyby zaś w nowej ustawie znalazł się, również postulowany w przeszłości, paragraf uznający nasze dawne przepisy nacjonalizacyjne za nieważne i naruszające prawo międzynarodowe, dalibyśmy „wypędzonym” prezent, o którym nie mogli dotychczas nawet marzyć – oto Polska sama, z własnej woli podważa swój porządek prawny, otwierając im drogę do odszkodowań bądź odzyskania własności.

Tylko w sądzie

Okazało się więc, że nie przyjmując do tej pory żadnych ustaw reprywatyzacyjnych, Polska wykazała niemało rozsądku. I tak ma zostać. Niech reprywatyzacja, jak dotychczas, odbywa się na drodze sądowej, gdzie prawo do zwrotu mienia lub rekompensaty otrzymuje ten, kto przed sądem wykaże, iż własność odebrano mu z naruszeniem polskich przepisów wywłaszczeniowych i nacjonalizacyjnych.
Dotyczyć powinno to również takich sytuacji, jakie opisał w liście do nas Jacek Zupok z Chorzowa. Jego rodzina została wypędzona ze Śląska przez Niemców, zaś nieruchomość objęła gmina niemiecka. Z kolei po wojnie, jako własność poniemiecką, przejęło ją nasze państwo – i nie oddało jej polskim właścicielom. Trzeba też pamiętać, że ponieważ przepisy nacjonalizacyjne zostały przyjęte w Polsce, zanim ratyfikowaliśmy Konwencję Praw Człowieka i weszliśmy do Unii, nigdy nie będą mogły być zaskarżone przed trybunałami unijnymi.
Warto uczynić te uwagi, w sytuacji gdy słychać, że w resorcie skarbu myśli się o stworzeniu kolejnego projektu ustawy reprywatyzacyjnej. Lepiej zaprzestać tych prac.


Sejm postanowił

Sejm RP stwierdza, że wszystkie kwestie związane z przejęciem przez Polskę majątków po byłych przesiedleńcach z Ziem Odzyskanych uważa za ostatecznie zakończone i w żaden sposób niepodlegające rozpoznawaniu przez Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu lub Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Dotyczy to także ewentualnych roszczeń odszkodowawczych. Sejm stwierdza, iż Polska nie będzie związana jakimkolwiek orzeczeniem przyjętym przez instytucje Unii Europejskiej w tych sprawach.

 

Wydanie: 13/2004, 2004

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy