Niemcy – Wielki Brat czuwa

Niemcy – Wielki Brat czuwa

W RFN koncerny szpiclują z zapałem swoich pracowników, menedżerów, a nawet dziennikarzy W Niemczech wciąż wywołują szok i grozę opowieści o wyczynach osławionej STASI, która podsłuchiwała, szpiegowała i kontrolowała wszystkie dziedziny życia obywateli. Ostatnie skandale świadczą jednak, że także koncerny demokratycznej Republiki Federalnej nauczyły się wiele od tajnej policji Ericha Honeckera. „Metody STASI”, „kryminalne bagno”, „jednoznaczne złamanie prawa” – oto komentarze niemieckich publicystów, działaczy gospodarczych i polityków. Nad Łabą i Renem rozpętała się dziwna afera. Władze Deutsche Telekom, największego w Europie koncernu telekomunikacyjnego, ogarnęła mania wielkości i paranoja, jak to obrazowo określił magazyn „Der Spiegel”. Według doniesień prasowych, w latach 2005-2006 detektywi z prywatnej firmy berlińskiej szpiclowali, jak to się mówi nad Renem i Szprewą, członków rady nadzorczej Telekomu, wysokiej rangi pracowników, a nawet dziennikarzy. Tym sprzecznym z prawem operacjom nadano malownicze nazwy „Clipper” i „Rheingold” (Złoto Renu). Niektórzy uważają, że szpiegowskie akcje przeprowadzono na zlecenie najwyższego w tamtym okresie kierownictwa firmy, prezesa Telekomu, Kaia-Uwe Rickego, oraz przewodniczącego rady nadzorczej, Klausa Zumwinkela. Ten ostatni jest obecnie w RFN symbolem pazernego kapitalisty. W lutym br. musiał ustąpić ze stanowiska dyrektora koncernu Deutsche Post, gdy się okazało, że za pomocą banków w Liechtensteinie uprawiał machinacje podatkowe. Telekom przez długie lata był monopolistą w Niemczech. Obecnie jest spółką akcyjną, ale największy pakiet akcji wciąż należy do państwa. Czyżby afera szpiclowska narodziła się niejako pod egidą rządu federalnego? Nie wyklucza tego opozycyjna liberalna partia FDP. Jej ekspert do spraw mediów, Hans-Joachim Otto, domaga się, aby sprawą zajął się Bundestag. Skandal wciąż się rozwija, ale na podstawie relacji w mediach i oświadczeń obecnego kierownictwa Telekomu przebieg wydarzeń można odtworzyć w sposób następujący. Kłopoty telefonicznego giganta zaczęły się w 2000 r., kiedy kurs akcji Telekomu, reklamowanych jako absolutnie pewne „akcje ludowe”, załamał się. Dwa lata później rząd federalny wymusił zmianę kierownictwa. Nowym prezesem został Ricke, który rozpoczął program oszczędnościowy. Ale jego zapowiedzi likwidacji 8,5 tys. miejsc pracy rocznie wywołały konflikt ze związkami zawodowymi i radą pracowniczą. Na domiar złego Ricke i jego menedżerowie nie potrafili opracować strategii rozwoju ani znaleźć sposobu na rosnącą w siłę konkurencję. Dochodziło do długich i najczęściej jałowych narad. Były one poufne, ale szczegóły rozmów, a niekiedy także dokumenty, zawsze przenikały do prasy. Wydział ds. bezpieczeństwa firmy podjął przeciwdziałania. Puszczano w obieg dokumenty z fałszywymi informacjami, aby odkryć źródła przecieków. Kiedy to nie pomogło, „ktoś” zwrócił się do berlińskiej firmy specjalizującej się w sprawach bezpieczeństwa. Według dziennika „Handelsblatt”, było to przedsiębiorstwo Network Consult, mające siedzibę przy Friedrichstrasse. Obecne władze Telekomu zapewniają, że nie podsłuchiwano rozmów. Sprawdzano tylko, kto, kiedy, z kim i jak długo rozmawiał przez telefon. Szpicle byli zainteresowani przede wszystkim członkami rady nadzorczej reprezentującymi pracobiorców oraz dziennikarzami ekonomicznymi. Podobno ofiarą inwigilacji padł także szef rady pracowniczej koncernu, Wilhelm Wegner. Operacje „Rheingold” i „Clipper” najwyraźniej nie pomogły rozwiązać problemów koncernu. W listopadzie 2006 r. Ricke musiał ustąpić ze stanowiska. Nowym prezesem Telekomu został Rene Obermann, niewtajemniczony w szpiclowanie. Latem 2007 r. Obermann wiedział już o wielu niezgodnych z prawem poczynaniach swoich ludzi – wyrzucił więc z pracy szefa wydziału bezpieczeństwa firmy oraz wielu jego współpracowników. Wydawało się, że sprawę uda się zachować w tajemnicy. Pozostała jednak firma Network Consult – jak się zdaje, poprzednie kierownictwo Telekomu nie zapłaciło jej za wykonane „usługi” kilkaset tysięcy euro. Rozwścieczony dyrektor Network Consult wysłał 28 kwietnia br. faks do głównego syndyka Telekomu, Manfreda Balza. Pismo miało posmak szantażu: „Nie lekceważcie mojego potencjału agresji”, groził nadawca i przedstawił nowym dyrektorom szczegóły nielegalnych operacji, podczas których „przeanalizowano kilkaset tysięcy połączeń z telefonów stacjonarnych i komórkowych najważniejszych dziennikarzy gospodarczych piszących o Telekomie oraz ich prywatnych osób kontaktowych”. Operacje „Clipper” i „Rheingold” objęły także członków rady nadzorczej koncernu oraz akcjonariusza Telekomu, mającego siedzibę w Nowym Jorku

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 23/2008

Kategorie: Świat