Niemcy zdobywali Festung Breslau

Niemcy zdobywali Festung Breslau

W II wojnie światowej niemieccy antyfaszyści walczyli w szeregach aliantów Niemcy w czasie II wojny światowej wydawali się monolitem. Wprawdzie istniała wśród nich w końcowej fazie walk wojskowa konspiracja zwieńczona zamachem na Hitlera, będąca próbą ratowania – w obliczu nieuchronnej klęski – kraju przed najgorszym, ale ich obrazu wydawał się nie mącić żaden przypadek walki o charakterze bratobójczym. Tymczasem bywały takie sytuacje – choć na skalę niewielką, zwłaszcza gdy się patrzy na to z perspektywy zjawiska bardziej masowych zmagań o charakterze bratobójczym w odniesieniu do różnych nacji byłego Związku Radzieckiego albo tego, co się działo między lojalnymi wobec rządu Vichy Francuzami a żołnierzami gen. de Gaulle’a. Pierwsza chronologicznie była utworzona przez Amerykanów w połowie 1942 r. jednostka nazywana Ritchie Boys od utajnionego w górach Blue Ridge w stanie Maryland obozu Camp Ritchie, którego pełna nazwa – Military Intelligence Training Center – nie pozostawiała żadnych wątpliwości co do charakteru placówki. Przygotowywała ona kadrę dla prowadzenia wojny psychologicznej i wypełniania tajnych misji o charakterze wywiadowczym, dywersyjnym. Ściągnięto tam uciekinierów z III Rzeszy, najczęściej młodych antyfaszystów, znajdujących w USA schronienie i marzących o bardziej aktywnym zaangażowaniu na rzecz zwycięstwa nad Hitlerem. W tak dobranej, dokładnie przefiltrowanej kontrwywiadowczo, kilkusetosobowej grupie znalazły się jednostki wybitne, często już znane ze swojej aktywnej działalności politycznej bądź twórczości, chociażby pisarz Klaus Mann (syn Tomasza), publicysta Hans Bekessy czy pisarz Stefan Heym. Z reguły byli to ludzie wykształceni, reprezentujący wysoki poziom intelektualny, pełni determinacji i woli czynnej walki przeciwko III Rzeszy. Woli, której nie osłabił czas upokorzeń i podejrzeń wobec nich, początkowo w USA kwalifikowanych z bezduszną biurokracją, tylko na podstawie miejsca pochodzenia, jako enemy alien, czyli wrodzy cudzoziemcy… Dopiero w 1942 r. dostrzeżono w nich materiał na najcenniejszych żołnierzy, bo wojujących orężem i intelektem, a do tego z ogromną wiedzą o wrogu. Wyszkoleni w posługiwaniu się orężem, w działalności wywiadowczej, sabotażowej, dywersyjnej, w prowadzeniu działań psychologicznych na Niemcach po drugiej stronie linii frontowej (ulotki, audycje radiowe po niemiecku, agitowanie za przechodzeniem na stronę aliantów, wreszcie prowadzenie skutecznych przesłuchań jeńców od razu na polu walki) – stali się ważnym elementem operacji przeciwko nazistom. Należeli do grupy najwyższego ryzyka. Bo większość ich akcji miała przecież miejsce w toku bezpośredniego ataku na przeciwnika, na linii walki albo na tyłach wroga… Wiedzieli, co ich czeka, gdyby wpadli w ręce nazistów. Ale i po swojej stronie nieraz śmierć zaglądała im w oczy, gdy własne patrole, odkrywając na frontowych terenach u Ritchie Boys „niemiecki akcent”, dopatrywali się w nich szpiegów hitlerowskich. Weryfikacją ich sprawności i determinacji była inwazja w Normandii, gdy pod ostrzałem niemieckim, na ledwie zdobytym przyczółku wydobywali od jeńców informacje decydujące o powodzeniu boju, czyli jakimi siłami dysponuje przeciwnik, jakie rodzaje broni, gdzie rozlokowane, ile… Z miejsca zdobywali psychologiczną przewagę, odzywając się najczystszą niemczyzną. Ale byli łatwym celem. Ginęli, torując drogę nacierającym jednostkom alianckim. I tak było do końca wojny. A po niej wielu z Ritchie Boys nawet nie zdejmując mundurów US Army, przystąpiło w okupowanych Niemczech do tworzenia nowych demokratycznych struktur. Część z nich jednakże, może nawet najliczniejsza, powróciła do Stanów Zjednoczonych, ich drugiej ojczyzny, nie potrafiąc znieść pełnych wrogiego dystansu i rezerwy spojrzeń ludzi okupowanego kraju. To do nich, kilkudziesięciu jeszcze żyjących w Stanach Zjednoczonych, dotarli niedawno filmowcy dokumentaliści z RFN, Christian Bauer i Rebeka Gopfert, realizując na podstawie ich wspomnień film dokumentalny, a następnie wydając książkę „Die Ritchie Boys”, tym samym ujawniając istnienie owej jakże skutecznej, a tak długo przemilczanej „tajnej armii” USA. Drugi przypadek wystąpienia jednostki składającej się z Niemców przeciwko siłom Hitlera miał miejsce później, w ostatnich dniach wojny, na froncie wschodnim, konkretnie w czasie oblężenia Wrocławia, przemienionego przez nazistów w twierdzę – Festung Breslau. Jednostka ta, w sile kompanii, powstała jako oddział bojowy, nie z inicjatywy dowództwa radzieckiego, ale na wielokroć ponawiane żądanie grupy jeńców niemieckich, uczestników szkolenia antyfaszystowskiego (tzw. Antifaschule utworzone przy kilkudziesięciu obozach jenieckich, gdzie przy udziale Narodowego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 40/2005

Kategorie: Historia