(Nie)zdrowy seks

(Nie)zdrowy seks

W pierwszym półroczu 2023 r. odnotowano czterokrotnie więcej zarażeń chorobami wenerycznymi niż rok wcześniej. Winny jest m.in. brak edukacji seksualnej

Z raportów Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wynika, że liczba zakażeń chorobami wenerycznymi wystrzeliła rok do roku niczym rakiety Elona Muska w kosmos. Od stycznia do końca czerwca 2023 r. wykryto dwukrotnie więcej przypadków samej kiły niż w tym samym okresie w 2022 r. Zaobserwowano również wzrost zachorowań na inne częste choroby weneryczne. Przypadków rzeżączki jest w tym roku prawie pięciokrotnie więcej niż w 2022 r. – 757, podczas gdy w 2022 r. 174. Jest też spory problem z chlamydiozą (270 przypadków w 2023 r. i 180 w 2022 r.). Dane są o tyle zastanawiające, że największy wzrost zachorowań na choroby weneryczne odnotowuje się zwykle w okresie powakacyjnym. Lato sprzyja przygodnym kontaktom i bardziej ryzykownym zachowaniom seksualnym. Dlaczego więc już przed wakacjami mieliśmy tyle zakażeń?

Rosnące statystyki

– Widoczny wzrost wykrywanych zakażeń to złożony problem. Po pierwsze, wiąże się ze wzrastającą wykrywalnością chorób wenerycznych. Ta zaś wynika z większej świadomości społecznej. Widać ją w kontakcie z pacjentami, którzy coraz chętniej badają swoje dolegliwości, pojawiające się w różnych częściach organizmu. Zwiększyły się także możliwości i dostępność badań pod kątem wykrywania chorób wenerycznych. Inny aspekt to popularność mediów społecznościowych wśród młodych osób. Influencerzy promują w internecie różne zachowania, często niezbyt mądre, które mogą zwiększać prawdopodobieństwo nieprzemyślanych kontaktów seksualnych np. bez zabezpieczeń – wyjaśnia internistka dr n. med. Olga Rostkowska, wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie.

Niepokojące są zwłaszcza statystyki dotyczące zachorowań na kiłę. W samym czerwcu br. odnotowano 267 przypadków. Od początku 2023 r. do końca czerwca było ich już ponad 1,5 tys. Warto pamiętać, że są to jednak dane zaniżone, ponieważ wiele osób nie zgłasza się, póki objawy choroby nie stają się uciążliwe w codziennym funkcjonowaniu.

– Często pojawia się pytanie, jak to jest, że ktoś ma chorobę weneryczną i o niej nie wie. Trzeba pamiętać, że pewne choroby rozwijają się przez jakiś czas, nie dając objawów od razu. To nie znaczy, że osoba bezobjawowa nie może już wtedy zakażać. Część osób ignoruje też wysyłane przez ich ciało sygnały, które mogą świadczyć o infekcji i konieczności zbadania się. Jeszcze inni bagatelizują i wypierają sytuację, twierdząc, że jest to wpisane niejako w ich styl życia – tłumaczy dr Rostkowska.

Zatrważające jest to, że w tym roku wykryto już trzy przypadki kiły wrodzonej. Eksperci podkreślają, że takiej sytuacji nie było w Polsce od ponad 40 lat. I choć choroby weneryczne są tematem wielu żartów, trzeba sobie zdawać sprawę, że nieleczone choroby przenoszone drogą płciową mają poważne konsekwencje zdrowotne.

Szczególnie trzeba uważać właśnie na kiłę. Jeśli pacjent zignoruje jej wczesne objawy, to nieleczona potrafi uszkodzić nawet po kilkunastu latach od zakażenia układ nerwowy lub krążeniowy, powodując m.in. zaniki pamięci czy zawał. Wczesne objawy choroby potrafią zaś być niepozorne. Oprócz dość oczywistych symptomów, takich jak zmiany skórne w postaci niewielkich i bezbolesnych owrzodzeń na narządach płciowych czy w jamie ustnej, można mieć np. bóle głowy albo powiększone węzły chłonne. A to można wziąć po prostu za przeziębienie lub grypę.

Dlatego profilaktyka w przypadku aktywnego życia seksualnego jest ważna. Kobieta chora na kiłę będąca w ciąży może zakazić płód, gdyż istnieje spore prawdopodobieństwo, że bakterie przenikną przez łożysko. Z tego powodu lekarze od lat przekonują, że każda kobieta, która planuje lub zaszła w ciążę, powinna w zestawie pierwszych badań zweryfikować, czy nie jest zakażona krętkiem bladym. Choroba jest na tyle przewrotna, że kiłę można przenieść nawet pocałunkiem. Tymczasem wcześnie rozpoznanego krętka bladego da się całkowicie wyleczyć. Im później pacjent się zdiagnozuje, tym trudniejsze będzie leczenie. Dlatego nie należy lekceważyć żadnych objawów, choćby wydawały się błahe.

Seks po polsku

Oczywiście nie brakuje nad Wisłą takich, którzy na różne sposoby urozmaicają swoje życie seksualne.

– Sporo osób dziś eksperymentuje, mam tutaj na myśli nie tylko wolność seksualną, ale też chemseks, czyli wzmacnianie doznań różnymi substancjami psychoaktywnymi. Utrata pełni świadomości prowadzi niekiedy do ryzykownych zachowań, po których można zostać z taką przykrą pamiątką jak choroba weneryczna – podkreśla wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie.

Jednak nie można stwierdzić, że wzrost zakażeń wiąże się z większą rozpustą wśród mieszkanek i mieszkańców Polski. Z Narodowego Testu Zdrowia Polaków 2022, który zlecił portal Medonet, wynika, że w ubiegłym roku uprawiano mniej seksu niż w latach 2020-2021.

Największą zmianę odnotowano w grupie osób, które w ogóle nie uprawiają seksu. Jest to obecnie 26% dorosłych Polaków i Polek, o 2 pkt proc. więcej niż w 2021 r. i 5 pkt proc. więcej niż w 2020 r. Co jednak najbardziej zaskakuje, największy odsetek takich osób jest w grupie wiekowej 18-24 lata, stereotypowo traktowanej jako bardzo aktywna seksualnie. Tymczasem grupą najczęściej uprawiającą seks są osoby w wieku 35-44 lata.

Upada również mit o rozwiązłości singli. Statystyki pokazują, że to osoby będące w związkach częściej uprawiają seks. Raz w tygodniu seks uprawia 28% Polek i Polaków żyjących w związkach, w wypadku singli to 19%. Dwa-trzy razy w tygodniu – 47% osób w stałych związkach i zaledwie 11% singli. Wyniki nie zmieniły się jedynie w grupie osób, która uprawia seks codziennie. To 2% Polaków i 1% Polek. Ta liczba była dokładnie taka sama zarówno w 2021, jak i w 2020 r. W tym kontekście upadają więc fantazje mizoginów z prawicy o rozwiązłości młodych singielek, zepsutych zachodnimi ideologiami i cywilizacją śmierci.

Jeśli chodzi o zadowolenie ze swojego życia seksualnego, to w badaniu „Zdrowie, relacje w związkach i życie seksualne Polek i Polaków w czasach pandemii COVID-19”, które przeprowadzono na UW, 51% respondentów pozytywnie oceniało swoje pożycie. Najbardziej zadowolone były osoby w wieku od 30 do 49 lat (59% odpowiedzi „bardzo dobrze” i „raczej dobrze”), a także osoby między 18. a 29. rokiem życia (55% odpowiedzi pozytywnych).

Gorzej wśród Polaków jest ze świadomością, że trzeba się zabezpieczać. W szczególności gdy w grę wchodzą przygodne kontakty seksualne. – Właściwie należy założyć, że wszystkie osoby aktywne seksualnie są potencjalnie narażone na infekcję. Drobnoustroje, które zakażają, mogą się znajdować w okolicy narządów płciowych i w wyniku powstających mikrourazów przeniknąć do organizmu. Dlatego tak ważna jest higiena, ale przede wszystkim zabezpieczanie się prezerwatywą, czyli tzw. barierą mechaniczną. I jest to coś, co trzeba do znudzenia powtarzać i młodszym, i starszym – wyjaśnia dr Rostkowska.

– Kolejny problem to osoby wchodzące w związki monogamiczne, które z automatu przestają się badać. Najczęściej nie badają się też przed wejściem w taką relację. Nie mają więc świadomości, czy tak naprawdę nie przenoszą jakiejś choroby. Życie pisze zaś różne scenariusze. Weźmy osoby, które są ze sobą 15-20 lat. W tak długi związek wkrada się często obojętność i narastają konflikty. Dzieci najczęściej wyprowadzają się już wtedy z domu i pojawia się potrzeba udowodnienia sobie, że jest się atrakcyjną, atrakcyjnym. Wtedy często dochodzi do różnych przypadkowych kontaktów seksualnych, a te niosą ryzyko infekcji – przypomina Katarzyna Banasiak-Marszałek, koordynatorka ds. edukacji Grupy PONTON przy Fundacji Federa.

Edukacja najlepszą profilaktyką

Jeśli chodzi o wiedzę, że należy się zabezpieczać przed chorobami wenerycznymi, w każdej grupie wiekowej wygląda to inaczej. Co ciekawe, mądrość nie przychodzi z wiekiem, lecz jest związana ze świadomością, jaką mają różne pokolenia Polek i Polaków.

– Jeżeli chodzi o grupę w wieku 20-25 lat, to świadomość, że trzeba się badać, rośnie. Stąd rosnąca liczba robionych testów. Jednak sporo pozytywnych wyników świadczy o tym, że brakuje wiedzy, jak się zabezpieczać. W trudnym położeniu są osoby poniżej 18. roku życia, które się nie badają, ponieważ, aby niepełnoletnia osoba mogła pójść do lekarza, musi mieć zgodę rodziców. To w polskim społeczeństwie, które seks traktuje jako tabu, dość patowa sytuacja. Trudno zakomunikować rodzicom, że ich nastoletnie dziecko ma potrzebę przebadania się pod kątem infekcji przenoszonej drogą płciową – mówi Katarzyna Banasiak-Marszałek.

Problemem jest robienie z chorób wenerycznych tematu tabu, co zgodnie podkreśla większość specjalistów. – Jeśli chodzi o profilaktykę, to trzeba otwarcie mówić i nie wstydzić się tematu chorób wenerycznych. Edukacja powinna zaczynać się już w szkole i być prowadzona przez edukatorów seksualnych. Trzeba rozmawiać i odpowiadać na pytania młodych ludzi. Gdyby zdjąć z tego tematu otoczkę tabu, okaże się, że to choroby jak wiele innych, które często we wczesnym stadium można szybko wyleczyć. Brakuje też akcji społecznych widocznych w mediach i internecie. Należałoby także pomyśleć nad ogólnodostępnymi źródłami sprawdzonych informacji. Na koniec najważniejsze, czyli kontrola i badanie się – wylicza wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie. – Ponieważ dla osób aktywnych seksualnie to najlepsza droga do tego, żeby pomóc sobie i innym.

Specjaliści jedno, a minister edukacji Przemysław Czarnek drugie. Szef MEiN walczy z edukacją seksualną, nazywając ją niemoralną, i zarzuca seksualizację dzieci. Jedyną „słuszną” alternatywą jest dla ministra przedmiot o nazwie wychowanie do życia w rodzinie. „Edukacja seksualna to jest edukacja na temat ciała człowieka, na temat organizmu człowieka, na temat narządów, również narządów rozrodczych człowieka. Ona jest w programie nauczania w polskich szkołach, w ramach wychowania do życia w rodzinie, którego nauczamy od IV klasy, czy w ramach lekcji biologii. Ona jest podawana tak, jak nam była podawana (…) od wielu, wielu lat w sposób absolutnie niedemoralizujący, w sposób odpowiedni dla odpowiedniego wieku”, zapewniał w mediach.

Problem polega na tym, że Czarnek, mówiąc o „nas”, myśli m.in. o sobie, a więc o pokoleniu obecnych 45-, 50-latków, u których z wiedzą z zakresu edukacji seksualnej jest słabo, co potwierdzają badania. – Grupą, która ma małą wiedzę z zakresu edukacji seksualnej, są osoby około pięćdziesiątki, które nie miały skąd wziąć w młodości wiedzy na ten temat. Niektóre osoby mające dziś ponad 50 lat nabywały pewną wiedzę, wychowując swoje dzieci. Na szarym końcu są seniorzy, u których nie istnieje nawet świadomość, że można taką chorobą się zarazić – wyjaśnia edukatorka z Grupy PONTON.

Można zatem założyć, że działania ministra Czarnka są szkodliwe, bo nie opierają się na aktualnej wiedzy. To działa na niekorzyść dzieci, które minister tak bardzo chce podobno chronić. Szczególnie gdy w grę wchodzą osoby nastoletnie. – Z wiedzą dzisiejszych nastolatków bywa bardzo różnie. Część ma bardzo dużą świadomość, część nie ma jej praktycznie w ogóle, a jest aktywna seksualnie. To niepokojące zjawisko. Z raportu PONTONU wynika, że młodzież oceniała swoją wiedzę dosyć wysoko. A to niebezpieczne, ponieważ jak się o sobie myśli, że się dużo wie, to często nigdzie nie weryfikuje się tej wiedzy – zwraca uwagę Katarzyna Banasiak-Marszałek.

Specjaliści podkreślają, że oprócz edukacji najważniejsze jest testowanie się. – Wiedzę trzeba pogłębiać systemowo już wśród młodzieży. Przede wszystkim trzeba kłaść nacisk na testowanie się wśród osób aktywnych seksualnie i promowanie wiedzy o tym, jak działają różne metody zabezpieczania się. Część osób nie wie, że prezerwatywa ma chronić nie tylko przed ciążą, ale również przed częścią zakażeń. Sprawdzanie się jest ważne. Nieleczona chlamydia może nawet wpływać na płodność u kobiet – zaznacza Katarzyna Banasiak-Marszałek.

Na Zachodzie coraz częściej stali partnerzy seksualni, będący już jakiś czas ze sobą, przestają korzystać z prezerwatyw, dopiero kiedy wspólnie się zbadają i potwierdzą, że obydwoje są zdrowi. – Ten przykład niektórym może się wydawać anegdotyczny, jednak pokazuje nowoczesny sposób patrzenia na związek. Myślę, że to rozsądny kierunek, zdecydowanie wart rozważenia – podsumowuje dr Olga Rostkowska.

k.wawrzyniak@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Shutterstock

Wydanie: 2023, 35/2023

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy