Noblista z… getta ławkowego

Noblista z… getta ławkowego

Leonid Hurwicz ma dyplom prawa UW i żadnego formalnego wykształcenia z ekonomii, z której to otrzyma najbardziej prestiżową nagrodę na świecie Korespondencja z Nowego Jorku Historia jest królową paradoksu. Tegoroczna Nagroda Nobla w dziedzinie ekonomii prawdę tę podkreśla. Trafia ona do najstarszego w historii nagród noblowskich laureata, który w wieku 90 lat dawno porzucił już nadzieję, że Nobel może się mu przydarzyć. Honor przychodzi także w 70. rocznicę wbicia laureatowi do indeksu Uniwersytetu Warszawskiego stempla sankcjonującego akademicką segregację rasową w postaci getta ławkowego. Także u progu 90. rocznicy rewolucji październikowej, której sanktpetersburski wybuch moskiewskie narodziny laureata wyprzedziły o niespełna trzy miesiące. System przyniesiony przez nią światu nasz bohater przeżył. Przeżył też system inspirujący do stosownego stemplowania mu indeksu. Przed oboma jego rodzina musiała uciekać po świecie. Komunizm i faszyzm ostatecznie padły, a Nobla ostatecznie dostał on. Czyż można nie mieć satysfakcji? Warszawski fundament(alizm) Wszystko podobno staje się z człowiekiem w młodości. Dalej są już tylko tego konsekwencje. Im dłużej czytam o Leo Hurwiczu i im więcej się o nim dowiaduję, tym chyba silniej w to wierzę. Na weryfikację przyjdzie czas, gdy tegoroczny noblista udzieli mi wywiadu, co już obiecał, a co ma nastąpić po wręczeniu nagrody. Przy tej okazji będę chciał mu wręczyć fotografię jego studenckiego indeksu o numerze 45088, stwierdzającego, iż immatrykulowany 11 października 1934 r. pod pozycją nr 711 Leonid Hurwicz „rodem z Moskwy” jest studentem wydziału prawnego. Jak i to, że książki wolno mu w bibliotece pożyczać (stempel z 1934 r.), a siadać na wykładach i zajęciach też mu wolno, tyle że w ławkach nieparzystych (stempel z 1937 r.). Profesor, gdy omawiałem z nim tematy przyszłego interview, wyraźnie zainteresował się tym motywem. – To o getcie ławkowym w Polsce się wie i mówi? – pytał. Gdy odparłem, że nie tylko „się wie”, ale także pisze książki, a nawet naucza w szkole, był najwyraźniej poruszony i zapytał, czy mógłbym mu podać źródła. Przefaksowałem mu okładkę znanej książki Moniki Natkowskiej i omówienie programu nauczania historii dla klasy III szkoły podstawowej. Źródeł zdziwienia już nie dociekałem. Na wszelki wypadek nie podałem mu także innego dość aktualnego źródła, jakim jest uchwała Sejmu RP z 2 marca br. upamiętniająca dzieło patriotyczne, naukowe i polityczne Romana Rybarskiego. Lidera i ideologa myśli narodowej, ekonomisty, wykładowcy Uniwersytetu Warszawskiego i znanego zwolennika getta ławkowego (choć o tym akurat w uchwale się nie mówi). Jak wspominał prof. Jan Karski, rówieśnik Hurwicza, jako student zwalczający realia getta ławkowego na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, Rybarski był „jutrznią studenctwa wszechpolskiego”, a jego myśl o „niezdolności Żydów do lojalności wobec Polski” promieniała i zapładniała do czynu. Skutki tego czynu Karski też nosił na swym ciele (obitym) i ubraniu (pociętym), choć Żydem nie był. Arnold Mostowicz w ogóle nie zdecydował się na próbę studiowania medycyny w Warszawie, tylko wybrał Francję. – Hurwicz po skończeniu prawa nie miałby żadnych szans kariery na studiach ekonomicznych zdominowanych przez Rybarskiego, dlatego zapewne wyjechał… – mówi emerytowany profesor SGH, znający noblistę i przedwojenne realia akademickie. Przytacza też historię, kiedy podczas kolejnych przyjazdów do Warszawy w latach 90. Leo Hurwicz w bibliotekach poszukiwał z zapamiętaniem egzemplarza przedwojennej gazety, w której widniał na zdjęciu jako 10-latek odgrywający z wielkim talentem w teatrzyku polskiej szkoły podstawowej klasykę repertuaru patriotycznego. – Typowe dla polskiej inteligencji pochodzenia żydowskiego, która realizować musiała się gdzie indziej, szukanie – przez nikogo niewymaganych – dowodów polskości – dodaje nostalgicznie. Przywołuje także obrazek Hurwicza „ganiającego po Warszawie”, aby zobaczyć, co się w niej zmieniło. Słuchacz w drodze… – Nigdy nie osiągnąłem żadnego formalnego wykształcenia z ekonomii. Całą wiedzę zdobyłem, słuchając i ucząc się od innych… – mówi Leo Hurwicz, a stwierdzeniu temu nadaje się rangę fajerwerku intelektualnego. Jest to jednak opis drogi. Po wyjeździe z Warszawy w 1938 r. spędził kilkanaście miesięcy w słynnej London School of Economics, słuchając Friedricha Hayeka. Następnie w genewskim Graduate Institute of International Studies słuchał Ludwiga von Misesa. Po przybyciu do USA najpierw w 1941 r. w Massachusetts Institute of Technology był słuchaczem Paula Samuelsona, by potem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 45/2007

Kategorie: Świat