Jeszcze parę zdań o niedawnej sejmowej debacie na temat polskiej polityki zagranicznej. Uważni obserwatorzy (w MSZ takich nie brakuje) zauważyli, że jakoś często do prezydenckiej loży zagląda Radek Sikorski, wiceminister w MSZ. Zagląda, zagaduje, miło się uśmiecha, słowem, zachowuje się jakoś dziwnie, jak nie on. Zaczęto się więc w MSZ zastanawiać i dociekać, co też się stało, że Radek Sikorski taki się zrobił miły dla prezydenta. Dociekania przyniosły rezultaty: otóż – tak twierdzą dobrze poinformowani – wiceminister, wzorem swych MSZ-etowskich kolegów, także chciałby udać się na jakąś dobrą placówkę. I ma już upatrzoną – zabiega o to, by zostać ambasadorem RP w Brukseli (nie w NATO ani też nie w Unii Europejskiej, ale w Królestwie Belgii), czyli zająć miejsce Jana Piekarskiego, byłego szefa Protokołu Dyplomatycznego. Znakiem tego – Radek Sikorski spuścił z tonu. Jeszcze nie tak dawno ostro walczył o stanowisko ambasadora w Stanach Zjednoczonych. W tej batalii z ministrem Geremkiem wspomagał go cały AWS, natchniony wizją posiadania „własnego” ambasadora w wielkiej Ameryce. Ale widać, wizja ta zaniepokoiła na tyle ówczesnego szefa MSZ, że wolał wysłać do Waszyngtonu innego wiceministra – Przemysława Grudzińskiego. Potem mówiło się, że Sikorski chciałby wyjechać do Kanady, ale ostatecznie pojechał tam Paweł Dobrowolski, znany wielbiciel whisky. Potem mówiło się, że Sikorski nigdzie nie pojedzie, bo zamiast dyplomacji woli politykę. Ale teraz (czy to wpływ wyborczych sondaży?) wybrał dyplomację i Brukselę. A czy ją dostanie? Wszystko zależy teraz od prezydenta Kwaśniewskiego i jego urzędników – czy zaakceptują wniosek w sprawie Sikorskiego, czy też wepchną go głęboko do szuflady, dajmy na to na trzy miesiące… Więc wiceminister Radek ma powody, żeby się starać u prezydenta. Bo dzisiaj może jeszcze powalczyć o Brukselę. A za parę tygodni do wyboru zostanie mu stanowisko konsula – albo w Irkucku, albo w Erewanie. (W MSZ polecają mu Irkuck). Jeżeli już zahaczyliśmy o Erewan – nie tak dawno pisaliśmy o tym, jak nasz MSZ chciał mianować szefem placówki w Tbilisi Piotra Iwaszkiewicza i jak Gruzini na to się nie zgodzili. Nie złamał ich nawet sam Iwaszkiewicz, który do Tbilisi pojechał z żoną i dziećmi, próbując tworzyć fakty dokonane, ani też sam dyrektor departamentu, który specjalnie jeździł w jego sprawie, by rozmawiać w tamtejszym MSZ. Gruzini postawili na swoim, III RP musiała wycofać niechcianego dyplomatę. Ale żeby wynagrodzić mu doznane przykrości, MSZ przerzucił go do Armenii – Iwaszkiewicz będzie więc w Erewanie charge d’affaires – radcą ministra. Krzywda więc go nie spotkała. PS Kierując się zasadą „lepiej późno niż wcale”, składamy pani Marzenie Krulak, szefowej Biura Kadr, gratulacje z powodu udanego zaliczenia egzaminów konsularnych. Pani Marzena zdała je bardzo dobrze, tak, że teraz może już jechać do Aten jako pani konsul. Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj









