Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Na dobrą sprawę, gdy zostaną zrealizowane wnioski Władysława Bartoszewskiego dotyczące nominacji ambasadorów, nie będzie miał kto kierować MSZ-em.
Jako pierwszy wyjechał wiceminister Grudziński – został ambasadorem w Waszyngtonie. Teraz na stanowisko ambasadora w Niemczech wybiera się inny wice – Jerzy Kranz.
Kranz jest osobą mało znaną w MSZ, bo de facto w budynku przy alei Szucha pracuje od roku 1998. Absolwent wydziału prawa Uniwersytetu Adama Mickiewicza, na początku lat 70. pracował w warszawskim biurze Agencji AFP. Potem przeszedł do Polskiej Akademii Nauk, gdzie wytrwał aż do roku 1990.
Wtedy to trafił do MSZ, a konkretnie do ambasady RP w Niemczech, gdzie Krzysztof Skubiszewski wysłał go na stanowisko radcy ambasady. Gdy pięć lat później kończył pobyt na placówce, w Polsce rządziła koalicja SLD-PSL. Kranz nie wrócił więc do MSZ, tylko wybrał przechowalnię w Instytucie Spraw Publicznych – organizacji pozarządowej, bliskiej Unii Wolności.
Potem, gdy ministerstwo przejął Bronisław Geremek, wrócił do MSZ, na stanowisko dyrektora Departamentu Prawnego. A potem, gdy do Nowego Jorku wyjechał Jerzy Stańczyk, zajął jego miejsce podsekretarza stanu.
Zresztą do dziś w MSZ wspominają z rozbawieniem, jak to Kranz nie mógł doczekać się wyjazdu Stańczyka, tak pilno mu było do awansu. Teraz znowu z niecierpliwością czeka na wyjazd do Niemiec.
Jakim będzie ambasadorem? To akurat jest łatwe pytanie. Kranz w swej karierze pisał książki i artykuły o stosunkach polsko-niemieckich razem z Januszem Reiterem i Klausem Bachmanem. Więc taki będzie. Do tego dołoży nutę prawno-traktatową i mierną wiedzę na temat spraw gospodarczych. I tu pojawia się znak zapytania. Niemcy to nasz główny partner handlowy i wprowadzający do Unii. Poza tym kraj rządzony przez socjaldemokratów. My wysyłamy tam człowieka, który na sprawach biznesowych (w przeciwieństwie do obecnego ambasadora) zna się słabo, któremu bliżej jest do chadeków niż do SPD. Hmm… Jeden Wóycicki już w Niemczech jest. Po co go dublować?
Ze szczebla wiceministra zejdźmy na szczebel dyrektora departamentu, do Stanisława Cieniucha. To bardzo sprawny dyplomata, który trzyma ze wszystkimi. W PRL-u był działaczem, a w MSZ Skubiszewskiego ambasadorem w RPA. Tam przeprowadzał udane transakcje nieruchomościami, dzięki czemu budynek polskiej ambasady jest dziś wart wielokrotnie więcej niż w chwili zakupu. Potem wrócił do centrali, gdzie zmiana władzy bynajmniej nie zahamowała jego kariery.
Teraz Władysław Bartoszewski chce go wysłać na ambasadora w Libanie. Skąd ta decyzja? W MSZ tłumaczy się to, przypominając poprzedni okres jego ministrowania. Wtedy Bartoszewski stosował taktykę “pakiecików”, np. przedstawiał równocześnie trzech kandydatów – dwóch “swoich” i jednego, o którym przypuszczał, że spodoba się koalicji SLD-PSL. Teraz w takim pakieciku umieścił Cieniucha.
Wyzner, Jerzy Maria Nowak, teraz Cieniuch – urzędnicy sprawni, zawsze z każdą władzą, zawsze u góry… Tak rodzą się legendy MSZ-u.
Attaché

Wydanie: 2000, 37/2000

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy