Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Gdy tylko pojawiła się możliwość uspokojenia stosunków polsko-rosyjskich, znów wyskoczył minister-pełnomocnik do spraw służb specjalnych i pogroził Rosjanom. Że szpiegują w Polsce. I że on teraz przedsięweźmie w tej sprawie nowe kroki. Polska rzeczywistość wygląda więc tak: z jednej strony, MSZ drobniutkimi krokami próbuje jakąś tkankę porozumienia tkać, a z drugiej – minister Pałubicki prowadzi własną politykę. I – jak widać z zachowania – najchętniej to by się z Rosjanami strzelał. Wygląda to tak samo groźnie, jak i operetkowo – zależy, kto ma jakie poczucie humoru. Chociaż, jest i inna interpretacja agresywności ministra od służb – że wszystkie te gesty to polityka wewnętrzna, a nie zagraniczna.

Pomińmy to – w każdym razie nasza polityka zagraniczna grana się na dwóch fortepianach, mamy dwóch ministrów i dwie polityki, ale ministrowi Geremkowi, jak widać, to akurat nie przeszkadza.

Minister robi swoje – właśnie przeforsował na ambasadorów dwóch swoich kandydatów. Wiceministra, Przemysława Grudzińskiego do Stanów Zjednoczonych i Piotra Marciniaka do Mołdowy. O tym pierwszym pisaliśmy tydzień temu – że to dobry, solidny kandydat. A ten drugi? Hm… To jest dłuższa historia. Otóż Marciniak to wiceprzewodniczący komisji spraw zagranicznych Sejmu ubiegłej kadencji, poseł Unii Pracy. W tejże komisji spełniał szczególną rolę – otóż był takim nieformalnym porte-parole Bronisława Geremka. Wszędzie tam, gdzie dzisiejszemu szefowi MSZ było niewygodnie atakować koalicję, w bój szedł Marciniak. Skończyło to się wszystko w roku 1997 – Unia Pracy i jej posłowie do Sejmu nie weszli, potem z Unii odszedł Marciniak, a Bronisław Geremek został ministrem.

A teraz parę słów o placówce w Kiszyniowie. Od dłuższego czasu szukano w MSZ kandydata na ambasadora w Mołdowie i chętnych jakoś nie było. I ty, nagle, przyszło rozwiązanie. Na to stanowisko, będące tak polityczną emeryturą, jak i taką sobie synekurą, zgłosił się Marciniak. I do Kiszyniowa jedzie. A co na to ludzie z MSZ? Z jednej strony, krzywią się, bo nikt nie lubi spadochroniarzy. A z drugiej – szepczą – ma Bronisław Geremek łeb, bo za te cztery lata wiernej marciniakowej służby wykpił się niewielkim kosztem.

O czym jeszcze mówią w MSZ? Średni szczebel żyje rotacją. Tylko że życie to jest trochę ubogie. Jeszcze parę lat temu mieliśmy w MSZ demokrację, listy z nazwiskami wyjeżdżających wisiały na ścianach, każdy mógł przeczytać i ocenić. Dziś mamy inne zwyczaje – rotacja jest wielką tajemnicą, o żadnych listach wywieszanych na ścianie nie ma mowy. Druga rzecz, to premie kwartalne. Według korytarzowej opowieści, suma na premie jest taka, że statystycznie na głowę wypaść powinno sporo ponad tysiąc złotych. Ale czy wypadnie? Tu także dzielenie odbywać się będzie w wielkiej tajemnicy. Tak żeby nikt nie wiedział, ile dostał kolega. Więc dyrektorzy departamentów dzielić będą w tajemnicy, a potem w tajemnicy zatwierdzać to będą: Dyrektor Generalny i szefowa kadr. Tak wygląda nowoczesny, demokratyczny styl.

Wydanie: 14/2000, 2000

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy