Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Szukajcie, a znajdziecie. Gdzie są ludzie Buzka? Gdzie jest ta cała ekipa, która zostawiła nam ten pasztet? Tak pytają ludzie ciekawi losów buzkowego teamu. Więc odpowiadamy: spora grupa trafiła do MSZ, resortu, do którego na różnych zakrętach historii wrzucano przegranych prominentów. W ten sposób w MSZ znalazła się była wiceminister gospodarki, Anna Skowrońska-Łuczyńska. Pani wiceminister wykazała zresztą wielką skromność (i przezorność). Nie biła się o stanowisko ambasadora, zadowoliła się stanowiskiem radcy-ministra pełnomocnego ambasady RP w Kijowie. I to nie byle jakiego, bo handlowego. Pojechała więc do Kijowa na etat, który w przyrodzie nie istnieje i który specjalnie dla niej utworzono.
Co ciekawe, początkowo pani Skowrońska-Łuczyńska celowała w stanowisko radcy handlowego. Ale jego z kolei nie dało się ściągnąć z placówki, bo miał za mocne koneksje w ZChN. Więc zadziałano nowocześnie – utworzono dla Skowrońskiej-Łuczyńskiej nowe stanowisko, na które prosto ze swojego ministerstwa, nie wstępując do MSZ nawet na pobieżne konsultacje czy po materiały, szanowna pani pojechała. I już zdążyła odcisnąć na kijowskiej placówce swoje piętno. Otóż ambasador zaoferował jej jako samochód służbowy dwuletnie volvo. Tę propozycję odrzucono – byłą panią minister zadowolił dopiero nowy mercedes.
Skowrońska-Łuczyńska dobrze czuje się jedynie w mercedesie, za to zupełnie inne gusta ma nowy wiceminister, Adam Daniel Rotfeld. Zażądał on oficjalnie, by jego gabinet był wyposażony w podstawowy sprzęt, biurko, stół i krzesła, w sposób skromny i funkcjonalny. No, ale Rotfeld lata całe spędził na Zachodzie, więc nie ma wschodnich obyczajów.
Ale żeby go nie przechwalić – Rotfeld, wieloletni dyrektor sztokholmskiego SIPRI, wymyślił sobie, że do końca czerwca 2002 r. będzie pracował i w Sztokholmie, i w Warszawie. Tam tydzień w miesiącu, tu trzy tygodnie.
Panie ministrze, MSZ to nie uniwersytet.

PS
„Rzeczpospolita”, dziennik nierządowy, podała w ubiegłym tygodniu informację opatrzoną tytułem „Cimoszewicz zmienia ambasadorów”. Cóż pod tym wielce obiecującym („czerwoni” robią czystki!) tytułem się kryło? Ano mało świeża wiadomość (w MSZ mówi się o tym już od ładnych paru tygodni), że Iwo Byczewski, ambasador przy Unii Europejskiej, zostanie przeniesiony na stanowisko ambasadora RP w Belgii. Czyli zostanie w Brukseli, zostanie ambasadorem, tylko przeniesie się do ambasady obciążonej mniejszą ilością obowiązków. Jednym słowem cud-malina, zwłaszcza dla Byczewskiego, który nie uchodzi za tytana pracowitości, w sprawach Unii nie jest specjalistą i generalnie woli reprezentować. I to mu wychodzi dobrze.
To jest więc ta cała czystka i – jak pisze „Rzeczpospolita” – „zmienianie ambasadorów”. W MSZ panuje więc nastrój wzruszenia. Bo każdy chciałby dożyć takich czasów, by być w ten sposób „czyszczony”. Iwo Byczewski, były dyrektor kadr w MSZ Skubiszewskiego, coś na ten temat może powiedzieć…

Wydanie: 2001, 52/2001

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy