Nowe życie po rozwodzie

Aż 85% rozwiedzionych pań jest zadowolonych z uwolnienia się od męża Historia Zyty to prawdziwa opowieść o zmartwychwstaniu. Drobna, wesoła kobieta o nerwowej twarzy, w oczach czają się iskierki. Mówi szybko i dużo. Mieszając czekoladę na gorąco, niczym listę sprawunków wylicza, co „zawdzięcza” mężowi: kilkanaście lat strachu, gehennę rozwodową, sprawę o składanie fałszywych zeznań, utratę pracy, jąkanie, lęki i katalog dramatycznych wspomnień pod hasłem „przemoc w domu”. O swoim eksmałżonku mówi „mój mąż nieboszczyk”, choć nie umarł. – Niektórzy zachowują się wspaniale, zapijając się na śmierć. Inni niestety żyją i katują swoje żony. 13 lat temu, w Dniu Kobiet, złożyła pozew o rozwód. Rok temu odzyskała mieszkanie. Teresa Kowalska to ciepła, pełna humoru pięćdziesięciolatka. Ma niski, radiowy głos, który „zawdzięcza” papierosom. Pali paczkę dziennie. Rozwiodła się, bo mąż znalazł sobie inną. Przez rozwód przeszła całkiem sama. W pracy nikt o tym nie wiedział. W domu krzyczał na nią ojciec, któremu nie mieściło się w głowie, że z powodu zdrad kobieta może po prostu nie chcieć być już żoną. Najboleśniej wspomina rozpacz córeczki. Wykańczała ją własna bezsilność, ponieważ nie mogła nakłonić męża do odwiedzania dziecka. Kiedyś przypadkiem obejrzała grę „Poczta”, w którą bawiła się jej sześcioletnia Marysia. Wszystkie koperty zaadresowane były jednakowo: „TATA”. Anka Stein poznała swojego męża, mając 13 lat, wyszła za niego sześć lat później. Walter Stein był Niemcem, siedem lat od niej starszym. We Frankfurcie mogła chodzić na zakupy i siedzieć w domku z ogródkiem. Tyle że nie chciała tak żyć. Marzenia o wspólnej przyszłości rozchodziły się coraz bardziej. Pan Stein marzył o dziecku i tradycyjnej rodzinie, pani Stein o pracy i wyjściu do ludzi. – Przez pół roku pracowałam potajemnie w firmie reklamowej, aż Walter się zorientował – zaczęło się śledzenie, telefony – wspomina szczupła brunetka w eleganckim kostiumiku, obcięta na jeżyka. Na zdjęciach z mężem jest blondynką z włosami do pasa. Zdolna absolwentka ASP po dwóch latach małżeństwa wrzuciła pędzle do pudła, przestała wychodzić z domu. Snuła się po pięknej willi kilka lat. – Jeśli mąż nie jest złym człowiekiem, a po prostu kimś, kogo nie kochasz, bardzo trudno podjąć decyzję o rozstaniu. W przeddzień swoich 26. urodzin, czując, że już dłużej nie wytrzyma, spakowała manatki i uciekła do Polski. Z badań przeprowadzonych przez prof. Małgorzatę Fuszarę z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych wynika, że to właśnie kobiety częściej składają pozew rozwodowy i są inicjatorkami rozstania. I w zdecydowanej większości są z tej decyzji zadowolone – mówi tak aż 85% kobiet w kilka lat po rozwodzie. Co ciekawe, nowa sytuacja odpowiada bardziej im niż mężczyznom, których tylko 72% jest zadowolonych z rozstania z żoną. Być może dlatego, że mężczyźni najczęściej rozwodzą się, by zalegalizować kolejną rodzinę, a kobiety, gdy już nie mogą wytrzymać traumatycznych doświadczeń. Tyle że hasło „Wyszłam za mąż, zaraz wracam” jest nieprawdą, bo łatwych rozwodów jest niewiele. Decyzja o rozwodzie, a nawet uzyskanie go to dopiero pierwszy krok w nowe życie. Wszystko zależy od tych następnych. Ania zaczyna inwestować Proces przechodzenia od roli żony do roli niezależnej osoby nie jest łatwy. – Mój rozwód nie był traumatyczny – wspomina Ania. Jednak powrót okazał się trudny. – Wszystkie koleżanki pozakładały rodziny, byłam przerażona, że nigdy już nikogo sobie nie znajdę. Siedem lat w Niemczech sprawiło, że byłam sama jak palec. Ale jestem uparta, postanowiłam się nie załamywać. Musiałam sobie udowodnić, że potrafię być samowystarczalna. Nie miała pracy ani pieniędzy, bo malarek nikt nie potrzebował. Zdaniem Anny Marii Nowakowskiej, psychoterapeutki zajmującej się terapią po rozstaniach, dużo łatwiej jest tym, które dysponują zapleczem w postaci rodziny, pracy lub jakiejkolwiek informacji zwrotnej od społeczeństwa, że są coś warte. – Radzę zawsze budować sobie wsparcie na zewnątrz. Siłę można odnaleźć na warsztatach, w stowarzyszeniach kobiecych, w Kościele, w pracy. Zapleczem Ani okazali się rodzice. Sprzedała samochód i z ich pomocą zaczęła budować swoje życie od nowa. Zaczęła studiować marketing. Mozolnie odtwarzała krąg znajomych. W końcu znalazła pracę w firmie zajmującej się organizacją imprez. –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2003, 2003

Kategorie: Społeczeństwo