Erich Honecker byłby teraz showmanem telewizyjnym Prawie 14 lat minęło od zburzenia muru berlińskiego, Niemiecka Republika Demokratyczna od dawna jest martwa. A jednak nigdy nie była tak lubiana, kusząca i atrakcyjna jak teraz – nawet we własnej propagandzie. Przez Niemcy przetacza się niewiarygodna fala „ostalgii”. Upadłe „państwo robotników i chłopów” nagle stało się modne. Tygodnik „Der Spiegel” napisał: „Dobrze, że Erich Honecker już nie żyje, bo miałby teraz własny show”. I to wcale nie przesada. Telewidzowie nad Łabą i Renem oglądają z wypiekami na twarzy wiele programów zajmujących się życiem codziennym w dziwnym kraju spod znaku cyrkla i młota. Drugi kanał telewizji publicznej, ZDF, nadał „Ostalgie Show”, MDR (również kanał publiczny) – „Kessel DDR” („Kocioł NRD”), prywatny SAT 1 wyemitował „Die ultimative Ost-Show”, zaś RTL przyciąga 6 mln widzów czteroczęściowym „DDR-Show”, w którym mistrzyni olimpijska w łyżwiarstwie figurowym, Katarina Witt, zwana niegdyś najpiękniejszą twarzą socjalizmu, przekonuje, że należy powstrzymywać się od zbyt ostrej krytyki, gdyż „w NRD mieliśmy także piękne czasy”. Podobnego zdania jest Hans-Hermann Tiedje, producent „enerdowskiego programu” w ZDF: „O totalitarnej naturze Niemiec Wschodnich, komunistycznym reżimie i zwariowanym systemie tajnej policji powiedziano prawie wszystko. Ludzie jednak chcą zapamiętać, jak mieszkańcy NRD radzili sobie w codziennym życiu. Nie wszystko było złe. Tak naprawdę sprawy przedstawiały się dokładnie odwrotnie”. Liberalny tygodnik „Die Zeit” skomentował złośliwie: oto w Niemczech kwitnie „radosny Absurdystan Honni’ego” (Honni to żartobliwe przezwisko Ericha Honeckera). W mediach toczą się poważne dyskusje, czy nudosii (wschodnioniemiecki wyrób czekoladopodobny do smarowania chleba) jest lepszy od zachodniej nutelli. Niezwykłą popularnością cieszą się typowe produkty z NRD – musujące wino Rotkäppchen czy ogórki ze Spreewaldu. Bywalcy dyskotek zadają szyku w błękitnych koszulkach FDJ, czyli Wolnej Młodzieży Niemieckiej (jednak radnego, który w miasteczku Brand-Erbisorf w Rudawach przyszedł na obrady w piłkarskim stroju z napisem CCCP, wyproszono z sali). W supermarketach za jedyne 10 euro można nabyć „szkoleniowe bluzy mundurowe” dawno zgasłej Narodowej Armii Ludowej NRD. Jak woda idą t-shirty ozdobione enerdowskim godłem i napisami w rodzaju „Przodownik pracy” (autor tego artykułu kupił sobie twarzową czerwoną bluzę, będącą jakoby częścią wyposażenia „elitarnych oddziałów NRD”). W Lipsku hitem sezonu są wycieczki No-Bananas (znający realia państwa Honeckera wiedzą, że głównym powodem utyskiwań obywateli nie były bynajmniej łamanie praw człowieka, brak demokracji czy wszechobecne donosicielstwo, lecz fundamentalna kwestia: „Dlaczego w NRD nie ma bananów?”). Uczestnicy tej osobliwej wyprawy muszą wylegitymować się przed mrukliwym osobnikiem w mundurze Vopo (policji ludowej), następnie rozklekotanym ikarusem („gwarantujemy brak klimatyzacji”) wiezieni są do byłego domu gościnnego Rady Ministrów NRD, gdzie sobowtór Ericha Honeckera wita ich krzykliwym przemówieniem. W maju przyszłego roku w Berlinie otworzy podwoje Park Rozrywki NRD na terenie dawnej fabryki Kabelwerke Oberspree. Każdy, kto zechce dostać się na jego teren, będzie musiał dokonać u srogich pograniczników „wymiany zachodniej waluty po oficjalnym kursie”. Potem wycieczka trabantem do supermarketu Delikat, oferującego takie specjały jak czekolada Bambina czy vita cola, enerdowska namiastka coca-coli. Głodni mogą w restauracji rozkoszować się „chrupiącym broilerem z dodatkiem sycącym” (broiler to w języku NRD po prostu kurczak). Na razie w Berlinie turyści mogą odbyć emocjonujące „Safari Dziki Wschód” za kierownicą błękitnego trabanta w konwoju siedmiu podobnych hałaśliwych, dymiących pojazdów. Organizator safari, Rico Heinzig, wyjaśnia: „Wielu klientów to miejscowi. Trabant jest dla licznych Ossis (Wschodniaczków) swego rodzaju emocjonalną kotwicą w przeszłości”. To ciasne, osobliwe auto stanowi zresztą obok wizerunku Ericha Honeckera godło „ostalgicznego” programu telewizji RTL, podczas którego opowiadane są dawne dowcipy w rodzaju: „Co to jest trabant 601? To samochód, na który zapisało się 600 osób, lecz tylko jedna go dostała”. Polityk SPD, Tilo Braune, musiał przed kamerami reporterów konsumować „ostalgiczną pizzę” pokrytą soljanką – gęstą zupą mięsno-warzywna, będącą niejako znakiem firmowym enerdowskiej gastronomii. Nikomu nie przeszkadzał fakt,
Tagi:
Marek Karolkiewicz









