Piosenka popularna ma kłopot: jakość śpiewanych tekstów woła o pomstę do nieba Popkultura robi z nami, co chce. Stwarza nam zmyślone światy, pobudza skrywane tęsknoty, mebluje życie podług własnego widzimisię. Za to ją kochamy i bez oporów dajemy się mamić. Jednak i w tej dziedzinie można osiągnąć szczyty albo pełzać po dnie. Podobnie rzecz ma się z rodzimą muzyką popularną: śpiewające gwiazdy, gwiazdki i gwiazdeczki, z którymi codziennie obcujemy za sprawą rozgłośni radiowych, list przebojów, nowych albumów, opowiadają nam o miłości, radości, smutkach i o czym tam jeszcze, stając się mieszkańcami masowej wyobraźni. Wystarczy jednak jeden rzut ucha, by odkryć, że dziś na ogół mamy do czynienia ze zwykłą hochsztaplerką i najczystszej wody grafomanią. Jeśli nawet nie w kwestii kompozycji i aranżacji, to z pewnością, jeśli idzie o warstwę tekstową tych produkcji. Dawniej przebój to był przebój – produkt z niższej półki artystycznej, ale zwykle dobrej jakości. Istniała kategoria zawodowych tekściarzy, spod piór których wychodziły piosenki lekkie, łatwe i przyjemne, ale z profesjonalnym rymem, rytmem i poetyckim pazurem w tle, a czasem ze zgrabną historyjką wiodącą. Niejednokrotnie były to naprawdę perełki, wystarczy sięgnąć do pamięci (zachowując, rzecz jasna, proporcje): „Autobiografia” Perfektu, „Szklana pogoda” Lombardu, „Julia i ja” Zdzisławy Sośnickiej, „Chodź, pomaluj mój świat” Dwa Plus Jeden, „Bądź gotowy dziś do drogi” Haliny Frąckowiak, „Królowie życia” Kombi, „Jesteś lekiem na całe zło” Krystyny Prońko, „Tyle samo prawd, ile kłamstw” Izabeli Trojanowskiej, „Medytacje wiejskiego listonosza” Skaldów… Długo by wymieniać – różne bajki, strony, czasy, klimaty. Wspólną cechą tych piosenek, które na trwałe zapisały się w pamięci słuchaczy kilku pokoleń, są ich autorzy – zaledwie czterej na dziewięć wymienionych hitów: Bogdan Olewicz („Autobiografia”, „Julia i ja”, „Jesteś lekiem na całe zło”), Marek Dutkiewicz („Szklana pogoda”, „Chodź, pomaluj mój świat”, „Bądź gotowy dziś do drogi”, „Królowie życia”), Andrzej Mogielnicki („Tyle samo prawd, ile kłamstw”) i Leszek Aleksander Moczulski („Medytacje wiejskiego listonosza”). Jeśli dorzucić jeszcze do tego zestawu takich autorów evergreenów jak Agnieszka Osiecka, Wojciech Młynarski, Jonasz Kofta, Magdalena Czapińska, Bogdan Loebl, Jerzy Kleyny, Jan Wołek czy Jacek Cygan – ujrzymy pokaźną armię profesjonalnych autorów, którzy zawsze biegle posługiwali się językiem polskim, a układanie rymowanych opowiastek opanowali do perfekcji. I nawet jeśli chwilami ocierali się o kicz, robili to z gracją. Do osobnej grupy zaliczyć trzeba „zawodowych” poetów i pisarzy, np. Ernesta Brylla, którego „Polska baba” w wykonaniu Danuty Rinn trafiła pod strzechy, a także poetów rocka, którzy swoje kariery zaczynali w latach 70. i 80. – Wojciecha Waglewskiego, Kazika Staszewskiego, Lecha Janerkę czy Macieja Maleńczuka. Oni jednak – obok twórców piosenki poetyckiej – stanowią odrębną kategorię autorów; byłoby grubym nietaktem stawianie ich pośród kolorowych jarmarków kultury popularnej. Wraz z nadejściem wolnego rynku nastała era trzech B: beztalencia, banału i błyskotek. Piosenki, w których liczył się również tekst, ustąpiły miejsca frazesom bez ładu i składu pisanym najczęściej przez samych wykonawców. Komercyjne rozgłośnie radiowe i wielkie koncerny muzyczne uznały, że aby zdobyć słuchacza (czytaj: klienta), musi być łatwo, lekko, przyjemnie i… głupio. Nawet radiowa Trójka, która przez lata trzymała poziom, uległa tym wyścigom z „Idola” do „Baru” i z powrotem. Na początku lat 90. Kasia Nosowska, jedna z ciekawszych osobowości polskiego rocka, napisała piosenkę pt. „Teksański”, jakby przepowiadając szlak, na który wstąpiła polska piosenka popularna. Posłuchajmy: „Herbata stygnie, zapada mrok / A pod piórem ciągle nic / Obowiązek obowiązkiem jest / Piosenka musi posiadać tekst / Gdyby chociaż mucha zjawiła się / Mogłabym ją zabić, a później to opisać / W moich słowach słoma czai się / Nie znaczą nic / Jeśli szukasz sensu prawdy w nich / Zawiedziesz się”… Nic dodać, nic ująć. Weźmy pierwszy z brzegu przykład – zespół Ich Troje. Kochają ich miliony, piszą o nich brukowce, stworzyli produkt na miarę czasów. Czym? Piosenkami Jacka Łągwy
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









