O życiu decyduje mózg

O życiu decyduje mózg

Gdy nie ma już szans na życie, człowiekowi trzeba pozwolić na godną śmierć „Morderstwo na oczach całego świata”, „Terri Schiavo umiera śmiercią głodową”, „To program uśmiercania kalek rodem z III Rzeszy” – takich komentarzy przy okazji historii Amerykanki pozostającej od 15 lat w stanie śpiączki pojawia się ostatnio mnóstwo. Od 1990 r. z Terri Schiavo nie ma żadnego kontaktu. Lekarze już dawno stwierdzili u niej trwałe i ciężkie uszkodzenia mózgu, na skutek których nigdy nie odzyska świadomości. Tymczasem opinia publiczna i media szybko scharakteryzowały bohaterów tej historii. Najczęściej pojawiają się w niej mąż morderca i rodzice niestrudzeni obrońcy życia. Mąż, Michael Schiavo, jest teraz odsądzany od czci i wiary. „Zabójca”, krzyczą za nim jego przeciwnicy, zarzucając mu, że uparcie dąży do przerwania wegetacji żony. Na swoją obronę mówi, że Terri, zanim jeszcze straciła świadomość, powiedziała mu, że nie chciałaby, aby kiedykolwiek sztucznie utrzymywano ją przy życiu. Zamieszanie wokół Terri Schiavo ciągnie się od lat. Już dwa razy odłączano ją od aparatury, by później, po kolejnej decyzji sadu podłączać na nowo. Ostatnio amerykański sąd apelacyjny odrzucił odwołanie jej rodziców od decyzji sędziego federalnego na Florydzie, który odmówił ponownego podłączenia jej do maszyny podtrzymującej życie. Teraz znów o głos w sprawie poproszony został Sąd Najwyższy. I to zapewne jeszcze nie koniec tej dziwnej historii, której bohaterka nigdy nie była i nie będzie świadoma toczonych wokół niej bojów. – Przy poważnych uszkodzeniach mózgu człowiek nie ma szans na powrót do życia, nie mówiąc już o zdrowiu – ucina spekulacje prof. Krzysztof Bielecki, chirurg onkolog, który nieraz w zawodowej karierze miał do czynienia ze śmiercią. Nieraz też wywoływał w swoim środowisku dyskusje na temat granicy życia i śmierci. – Trzeba jasno powiedzieć, że ta Amerykanka nie ma szans na samodzielną, świadomą egzystencję. To nie eutanazja, żadne morderstwo, jak próbuje się przedstawić sprawę światu, tylko zaprzestanie kontynuowania leczenia. Nie rozumiem, czemu służy ta cała kampania podsycania nadziei. Na problem osób z nieodwracalnym uszkodzeniem mózgu, zdaniem lekarzy, trzeba też patrzeć inaczej. Dzięki Terri można by uratować wiele świadomych istnień gasnących na skutek ciężkiej choroby. Chodzi o przeszczepy i dawanie szansy tam, gdzie jest jeszcze możliwość na powrót do zdrowia. Tymczasem ludzie ciągle karmią się niebezpiecznymi i szkodliwymi opowieściami, że gdzieś ktoś wybudził się po latach śpiączki. Lub nagle czyjś mózg zaczął funkcjonować. – Medycyna nie ma na to żadnych dowodów – mówi prof. Bielecki. Prof. Stanisław Jedynak, filozof, przekonuje, że śmierć mózgu to koniec życia. – Gdy mózg nie działa, mamy do czynienia tylko z życiem biologicznym, a człowiek to coś zdecydowanie więcej – mówi. I dodaje zaraz: – Sprowadzenie definicji człowieka tylko do bijącego serca i pracujących płuc byłoby wulgaryzacją, uproszczeniem. Gdy umarł mózg, a ciało utrzymywane jest sztucznie przy życiu, trzeba się pogodzić ze śmiercią człowieka. Zabijcie mnie, proszę W warszawskim hospicjum dla dzieci rodzice też często żywią się nadzieją. Nie mogą pojąć, że młody, piękny człowiek nagle umiera. Trudno im się dziwić, bo dla śmierci ukochanych, tym bardziej dzieci, nikt jeszcze nie znalazł logicznego wytłumaczenia. Bywają jednak rodzice, którzy chcą walczyć o dziecko do samego końca. Nawet gdy tli się w nim tylko słaby płomyk życia wystarczający ledwie na wegetację rośliny. – Parę miesięcy temu zmarła na raka mózgu moja siostra. O bólach, jakie cierpiała, nawet nie chcę pisać. Ile razu usłyszeliśmy od niej: „Zabijcie mnie, proszę, jak możecie tak patrzeć na moje cierpienie?”. Mimo to naprawdę nie wiem, czy byłbym w stanie wydać zgodę na odłączenie jej od aparatury podtrzymującej życie. Wiem jedno, ona się ze śmiercią pogodziła i chciała już umrzeć. Sumienie mówi mi: nie zabijaj, ale serce: pozwól im godnie umrzeć, jeżeli tego chcą. Pomyślcie, jaka to hipokryzja! Cały świat oburza się losem jednej kobiety, która być może jest już tylko warzywem, a w biednych krajach umierają dziennie z głodu i chorób tysiące dzieci – mówi Kub, który niedawno zdecydował się opublikować swoją historię w Internecie. Zadedykował ją tym wszystkim obrońcom życia, którzy walczą o nie za wszelką cenę. I nie liczą się nawet z żyjącymi.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2005, 2005

Kategorie: Opinie