Obiekt bardzo wysokiego ryzyka

Obiekt bardzo wysokiego  ryzyka

Wrocławski stadion będzie gotowy nie 30 czerwca, ale 30 października 2011 roku! Jak dobrze pójdzie 3 marca 2010 r. sejmowa Komisja Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki zajęła się „Informacją dotyczącą stanu przygotowań Wrocławia do organizacji Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej UEFA EURO 2012, w szczególności rozwiązania umowy oraz kontynuacji prac przez nowego wykonawcę stadionu we Wrocławiu”. Czyli tematem, który nasz tygodnik z wielkim powodzeniem zgłębia od dwóch miesięcy. Na posiedzeniu stawił się m.in. prezydent grodu nad Odrą i jej dopływami Rafał Dutkiewicz. Minę miał chłop nietęgą, bo też wciskanie wybrańcom narodu kitu, że na budowie legendarnego stadionu na Maślicach wszystko jest w najlepszym porządku, nie wchodziło w grę. Posłowie zbyt dobrze mieli w pamięci ubiegłoroczne zapewnienia prezydenta Wrocławia, że miasto jest czempionem przygotowań do mistrzostw Europy w piłce nożnej. Dutkiewicz wyglądał nieświeżo. Dzień wcześniej teren budowy lustrowali eksperci UEFA z zespołu Venue Management, który nadzoruje dostosowanie obiektów do wymagań przestrzennych i funkcjonalnych tej organizacji. Venue Management Team ma zarządzać wrocławskim stadionem podczas rozgrywek Euro 2012. Obyło się bez rytualnych zachwytów. Osaczony prezydent Podwładni Michela Platiniego – podobnie jak nasi posłowie – mając dość propagandy sukcesu w wykonaniu władz miasta nad Odrą, poinformowali rząd polski w tajnym raporcie – natychmiast ujawnionym przez „Rzeczpospolitą” – że wobec poziomu ryzyka wrocławskiego stadionu „przewidywana nowa data zakończenia prac (30 czerwca 2011) wydaje się być niezmiernie optymistyczna i napięta”. Tłumacząc po ludzku: oddanie stadionu w czerwcu przyszłego roku jest nierealne. Kilka dni później, 9 marca 2010 r., rząd Donalda Tuska debatując nad stanem przygotowań do Euro 2012, przyjął informację, że „wszystkie budowy stadionów, z wyjątkiem Wrocławia, realizowano zgodnie z harmonogramem”. Należy podkreślić, że oceniano stan przygotowań na dzień 31 grudnia 2009 r. Styczeń, luty i marzec 2010 r. podsumowane zostaną w kwietniu. W tych okolicznościach osaczony ze wszystkich stron prezydent Dutkiewicz zaczął rozdawać ciosy na oślep. 5 marca br. w trakcie konferencji prasowej sugerował, kto mógł być źródłem przecieku tajnego raportu UEFA do „Rzeczpospolitej”. „Na pewno nie ma go na sali”, oświadczył wzburzony (cytuję za „Rz”). Owym nieobecnym był szef spółki PL.2012 Marcin Herra, który w ostatniej chwili odwołał swój przyjazd do Wrocławia. „Rzeczpospolita” powołując się na nieoficjalne wypowiedzi pracowników urzędu miasta Wrocławia, podała, że pochodzący z Gdańska Herra w ten sposób zabiega o zorganizowanie w tym grodzie meczu ćwierćfinałowego. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że Marcin Herra nie ma i nie będzie miał nic do gadania w kwestii wyboru miejsca rozgrywek meczów ćwierćfinałowych. Decyzja w tej sprawie należy wyłącznie do UEFA i jeśli ktoś z Polski będzie miał na nią wpływ, to raczej wiceprezes ds. zagranicznych PZPN Adam Olkowicz, który jednocześnie jest dyrektorem turnieju Euro 2012. Prezydent Dutkiewicz winien lepiej orientować się w hierarchii ważności osób związanych z mistrzostwami. Jest prawdą, że Marcin Herra, prezes spółki PL.2012, ma aż nazbyt wiele powodów, by nie ufać prezydentowi Wrocławia. W 2009 r. Rafał Dutkiewicz, delikatnie mówiąc, robił go w balona, zapewniając, że stadion rośnie jak na drożdżach, by nagle zmienić zdanie, oskarżyć Mostostal Warszawa o kilkumiesięczne opóźnienia i zerwać umowę w ostatnich dniach grudnia. Co gorsza usypiane optymistycznymi zapewnieniami Wrocławia władze spółki PL.2012 słały do centrali UEFA przy Route de Genčve 46 w szwajcarskim mieście Nyon wieści, że nad Odrą i jej dopływami byczo jest. Dziś władze spółki PL.2012 przewidują zintensyfikowanie działań kontrolnych, aby działania przygotowawcze do turnieju były spójne i zgodne z zaplanowanymi. Nieoficjalnie dowiedziałem się, że kontrolerzy co najmniej dwa razy na kwartał będą liczyć na budowie wrocławskiego stadionu gwoździe. Problem w tym, że chwilowo nie bardzo mają co liczyć, bo na obiekcie niewiele się dzieje. Trudno powiedzieć, że niemiecka firma Max Bögl, która przejęła inwestycję od Mostostalu Warszawa, ostro ruszyła z pracami budowlanymi. Na dostępnych w internecie zdjęciach teren wrocławskiego stadionu przypominał bajoro, na którym stoją dźwigi. O ile jeszcze w styczniu wolno było się spierać, czy opóźnienie sięga trzech miesięcy – jak dowodził prezydent Rafał Dutkiewicz – czy też kilku tygodni

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2010, 2010

Kategorie: Kraj