Oblężenie bibliotek

Oblężenie bibliotek

biblioteki mogą się stać bardziej atrakcyjne niż centra handlowe – Stan bibliotekarstwa polskiego można przedstawić w postaci kilku obrazów. Pierwszy malowany jest czarnymi barwami. Posługując się danymi statystycznymi, zarówno GUS-owskimi, jak i pochodzącymi z własnych badań, informujemy o liczbie zlikwidowanych bibliotek, o braku pieniędzy na zakupy nowości wydawniczych, o nędznych pomieszczeniach, meblach pamiętających lata 60., małych szansach na modernizację placówek wiejskich itp. Wszystko to ma zmiękczyć serca decydentów na zasadzie: może się ulitują i coś dorzucą – mówi prof. Jadwiga Kołodziejska z Instytutu Książki i Czytelnictwa Biblioteki Narodowej. – Drugi obraz wręcz przeciwnie, jest kolorowy i ma dowodzić, że jest dobrze. Mamy ustawę biblioteczną, Biblioteka Narodowa pomaga merytorycznie, samorządy dają pieniądze, otwarto tu i ówdzie nową, wspaniale wyposażoną bibliotekę, komputeryzacja wolno, ale postępuje, zmienia się korzystnie struktura wykształcenia bibliotekarzy itp. Ten obraz nadaje się na eksport, a u nas może przyozdabiać liczne konferencje, jubileusze, tworząc przyjemną atmosferę. Jest jeszcze trzeci – w postaci miłej dla oka akwareli. Przedstawia niezliczone problemy warsztatowe, okraszone terminologią przeniesioną z innych dziedzin, słowami: marketing, monitoring, controling, bunch making, przetwarzanie informacji itp. Te obrazki wypełniają programy licznych konferencji, seminariów regionalnych i ogólnokrajowych. Przedstawicieli władz samorządowych i administracyjnych ratuje sygnał telefonów komórkowych. Dzięki nim uciekają zaraz po otwarciu takiego spotkania i, prawdę mówiąc, trudno im się dziwić. Uczyć i bawić Europejska biblioteka powinna spełniać trzy funkcje, sprowadzające się do hasła: edukacja-informacja-rekreacja. Aby móc je u nas realizować, należałoby wiele zmienić w organizacyjnej strukturze polskiego bibliotekarstwa i programach jego działania. Środowiska bibliotekarzy spodziewają się, że odpowiednie instytucje Unii Europejskiej coś im podpowiedzą w sprawach modernizacji, doradzą, może wesprą materialnie. I są dowody na to, że tak może być, niektóre biblioteki biorące w ostatnich latach udział w unijnych programach wiele na tym zyskały, np. sieć bibliotek publicznych w województwie warmińsko-mazurskim, która się skomputeryzowała na przełomie wieków. Jednak udział w unijnych programach wymaga także własnego wkładu finansowego – to podstawa unijnej współpracy. Ponadto biblioteki włączające się do takich programów muszą opracować szczegółowe programy, określić zadania, przewidzieć korzyści, jakie odniosą czytelnicy i użytkownicy, wyliczyć starannie koszty, a potem złożyć obszerne sprawozdania z tego, co się zrobiło. – Te działania w niewielkim stopniu przypominają nasze tradycyjne planowanie i sprawozdawczość. Trzeba się nauczyć tych nowych reguł, pokonać bariery, także językowe. Nasze członkostwo w UE obliguje do podjęcia debaty na temat rzeczywistych, a nie tylko postulowanych funkcji bibliotek, wspartych solidnym rozpoznaniem własnego podwórka. To rozpoznanie powinny wspierać wyniki badań w zakresie funkcjonowania książki i bibliotek oraz konstatacje, do jakich doszły inne nauki: socjologia, pedagogika, psychologia, politologia itp. – utrzymuje prof. Kołodziejska. Jej zdaniem, globalizacja w dziedzinie gospodarki i kultury popularnej oraz nowe technologie informacyjne, czyli cywilizacja elektroniczna, będą wyznaczały ramy dla działalności przyszłych bibliotek. Zapatrzeni w Skandynawów O stanie organizacyjnym i materialnym bibliotekarstwa decyduje kilka elementów. Tradycja, stopień zamożności kraju, dominujące kierunki rozwoju ekonomicznego, system edukacji oraz system wartości dominujący w kulturze. Określają one także perspektywy rozwoju bibliotekarstwa. Pod tym względem Unia Europejska nie stanowi jednak monolitu. W tradycji krajów skandynawskich oświata, a więc szkoła i biblioteka, ma ugruntowaną tradycję. To, co Duńczycy, Szwedzi, Norwegowie i Islandczycy \”zasiali\” w drugiej połowie XIX w., tworząc biblioteki publiczne, zbierają dziś w postaci najwyższego na świecie, sięgającego 60% wskaźnika czytelnictwa dorosłych i 80% wśród dzieci. Zupełnie inaczej wygląda to w Portugalii, gdzie na początku lat 70. ponad 60% ludności tego kraju nie miało nawet podstawowego wykształcenia. Mimo dużego postępu jest tam dzisiaj około 9% analfabetów. – Specyfiką polską jest zróżnicowanie życia społecznego i kulturalnego, dystans dzielący miasto i wieś, różne grupy społeczne – podkreśla Dariusz Golicki, socjolog. – Prawie połowa Polaków nie bierze książki do ręki, czwarta część nie rozumie tego, co czyta, a spora część absolwentów szkół podstawowych w ogóle nie radzi sobie z czytaniem.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 47/2004

Kategorie: Kultura
Tagi: Ewa Likowska