Obnażeni w internecie

Obnażeni w internecie

W ciągu ostatnich trzech tygodni w sieci pojawiły się poufne dane 4 tys. marynarzy z „Solidarności” i 5,3 tys. osób oskarżonych o posiadanie filmów pornograficznych. Zaatakowano też stronę prezydenta RP Ochrona danych osobowych w internecie to fikcja. 1 października w sieci pojawiły się poufne dane 4 tys. marynarzy zrzeszonych w „Solidarności”. Trzy dni wcześniej wyciekła lista 5,3 tys. osób oskarżonych o nielegalne posiadanie filmów pornograficznych. Twoje dane jeszcze nie wyciekły? I tak samodzielnie udostępniasz je na popularnych portalach społecznościowych. Obecnie większość informacji dotyczących naszego życia znajduje się na twardych dyskach. Imię i nazwisko, ilość pieniędzy na kontach bankowych, miejsce zamieszkania, zainteresowania, – praktycznie wszystko można znaleźć w internecie. Niektóre zasoby, np. internetowe konta bankowe, są dobrze chronione (co nie znaczy, że zabezpieczeń nie da się złamać), inne można znaleźć w ciągu kilku minut w każdej wyszukiwarce. Największy problem jest z bezpieczeństwem podstawowych danych osobowych. Ktoś może spytać: no dobra, ale po co komuś wiedza, jak się nazywam i co mnie interesuje? Nic bardziej mylnego. Zgodnie z definicją społeczeństwa informacyjnego to właśnie informacja jest najcenniejszym dobrem. Według badań Microsoftu skuteczność tradycyjnego spamu (czyli nachalnych reklam wysyłanych drogą mejlową) wynosi niecały 1%. Jednak gdy zaczniemy go wysyłać zgodnie z zainteresowaniami odbiorców, wskaźnik ten wzrasta do kilkudziesięciu procent. Nikt z nas nie zawraca sobie głowy mejlami o taniej viagrze, gdy jednak otrzymamy informację o jakimś wydarzeniu w naszej okolicy, zapewne sprawdzimy, o co chodzi. Rynek handlu danymi osobowymi kwitnie. W Stanach Zjednoczonych numer ubezpieczenia społecznego kosztuje 5-7 dol., a numer karty kredytowej od 50 centów do 5 dol. Uzyskanie pełnych danych osobowych to inwestycja rzędu 10-150 dol., w zależności od atrakcyjności ofiary. W październiku 2008 r. dziennikarz „Polska The Times” brał udział w prowokacji, w trakcie której agent ubezpieczeniowy Commercial Union sprzedał dane 4 tys. osób agentowi AXA za 10 tys. zł. Takie transakcje to jednak niewielki odsetek. Większość handlu odbywa się w sieci. W sieci jest wszystko Bo w internecie o to najłatwiej. Informacje o 3784 pracujących i emerytowanych marynarzach ze szczecińskiej „Solidarności” znajdowały się w niezabezpieczonym folderze o nazwie „dupa”. Zawierał on ich imię, nazwisko, adres, numer telefonu, stanowisko i wysokość składki. Przed takimi wyciekamii jak ten lub jeden z największych w ostatnich czasach – pojawienie się danych 700 tys. użytkowników popularnego portalu Filmweb.pl – nie mamy możliwości się ochronić, gdyż to nie my ujawniamy poufne informacje. A patrząc na różnorodność stron, które padły ofiarą wycieków, niełatwo stwierdzić, które są bardziej, a które mniej na to narażone. Gdy pojawią się nasze dane, jedyne, co możemy zrobić, to zmienić skradzione hasła oraz liczyć na to, że szybko znikną one z sieci i nikt się nimi nie zainteresuje. Inaczej sprawa wygląda z serwisami społecznościowymi, w których wielu z nas dobrowolnie i osobiście umieszcza wszystkie informacje. Obecnie najmodniejszy jest Facebook, z którego korzysta już 7% światowej populacji. Od dłuższego czasu jest on krytykowany za zbyt beztroskie podejście do prywatności. W lutym 2009 r. serwis dodał do regulaminu zdanie o tym, że fotografie i nazwiska użytkowników mogą być użyte w kampanii reklamowej bądź promocji portalu. Na przełomie listopada i grudnia 2009 r. zlikwidował możliwość ukrywania wielu danych, czyniąc publicznymi zdjęcia lub znajomych. Spowodowało to wściekłość wielu internautów i dziennikarzy, jednak nie doprowadziło do spadku popularności. Gdy 31 maja 2010 r. ogłoszono dniem usuwania kont na Facebooku, skorzystało z tego tylko 3% zarejestrowanych. Większość wolała nie sprzeciwiać się panującej modzie i pogodzić się z tym, że każdy może się dowiedzieć, jak wyglądają, co lubią i z kim się przyjaźnią. W maju 2010 r. Mark Zuckerberg postanowił przywrócić zlikwidowane opcje. Obecnie znowu można nie ujawniać swoich znajomych osobom postronnym. Nie są to jednak standardowe ustawienia – aby je wprowadzić, trzeba poświęcić nieco czasu, toteż niewielu użytkowników z tego korzysta. Jednocześnie 18 sierpnia pojawiła się usługa geolokalizacyjna Places. Na razie dostępna jest tylko w Ameryce. Za pomocą aplikacji na telefony komórkowe pokazuje ona, gdzie obecnie się znajdujemy. Dzięki temu nasi znajomi widzą dokładnie, w którym budynku

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 42/2010

Kategorie: Media
Tagi: Jakub Mejer