Vaclav Havel przetrwał na szczytach władzy 13 lat. Uwielbiany, ale i ostro krytykowany był najlepszym towarem eksportowym Czech „Mówili o Tobie różnie, ale będą po Tobie płakali”, napisała we wspomnieniu o swojej pracy u prezydenta Vaclava Havla jego wieloletnia sekretarka na hradczańskim zamku, Bożena Sztepanova. Na kilka dni przed zakończeniem ostatniej prezydenckiej kadencji Havla (termin upływa 2 lutego) taki ton w ocenach najwybitniejszego ze współczesnych Czechów pojawia się coraz częściej. O fenomenie prezydentury Havla mówi nawet jego największy polityczny przeciwnik, Vaclav Klaus, który wcześniej rzadko znajdował dla niego jakiekolwiek dobre słowo. „Odejście Vaszka będzie wielką stratą dla całego narodu. Ale uświadomimy sobie to pewnie, jak Havla na Hradczanach już nie będzie”, stwierdził wręcz komentator „Mladej Fronty Dnes”. Spojrzenie na postać Vaclava Havla z odleglejszej perspektywy potwierdza takie opinie. Po 13 latach od aksamitnej rewolucji na polityczną emeryturę odejdzie człowiek, który wpływał na życie Czechów przez kilkadziesiąt lat. Najpierw jako dysydent i równocześnie wielki dramaturg, potem jako autor kompromisu z (odchodzącymi) komunistycznymi władzami, wreszcie jako prezydent, najpierw Republiki Czesko-Słowackiej (od 29 grudnia 1989 r.), a potem Czech. Przez te lata patrzono na Havla w rozmaity sposób. Za granicą był zawsze symbolem wielkiego człowieka. Ten filozof i dramaturg w roli prezydenta ujmował ludzi wysoko postawionych i utytułowanych wszędzie, gdzie się pojawił. „Havel to pierwszy surrealistyczny prezydent na świecie”, powiedział kiedyś amerykański dramaturg Arthur Miller. Politycy z różnych kontynentów czuli się niekiedy zakłopotani, słuchając jego przemówień. Ale kiedy zapewniał, że posłaniem pisarza jest mówienie prawdy o świecie, w którym żyje, a zadaniem polityka usiłowanie naprawy tego świata, witano jego słowa oklaskami. Kiedy w 1991 r. w Kopenhadze powiedział: „Dostałem się do świata wygód, wyjątków i protekcji. Do świata prominentów, którzy już prawie nie wiedzą, ile kosztuje bilet tramwajowy, masło, jak parzy się kawę, prowadzi samochód czy telefonuje. Dostałem się na próg świata komunistycznej śmietanki, który całe życie krytykowałem”, przyjęto to wymownym milczeniem. Erudycja, osobisty ton i prosty język, jakim pisze i wygłasza swoje przemówienia, zjednywały mu słuchaczy na uniwersytetach i królewskich dworach. Autor biografii Havla, John Keane, napisał, że obok samochodów firmy Skoda, piwa i mostu Karola w Pradze właśnie Vaclav Havel stał się najlepszym czeskim produktem eksportowym. W swojej ojczyźnie stosunek do Havla podlegał rozmaitym wahaniom. W pierwszym okresie prezydentury ludzie go wręcz uwielbiali. Kiedy czarna limuzyna z prezydenckim lwem na sztandarku pojawiała się we wczesnych latach 90. na ulicach Pragi, przypadkowi przechodnie pozdrawiali jej pasażera uśmiechami, przystawali, bili brawo. Z tylnego siedzenia, przez otwarte okno odmachiwał im Vaclav Havel, który w tym czasie zajmował niezmiennie pierwsze miejsce w rankingach popularności polityków, zbierając około 80% głosów poparcia. Ludziom podobało się wtedy w Havlu wszystko, łącznie z tym, że do swojego pierwszego wspólnego zdjęcia z pracownikami Kancelarii Prezydenta pozował… leżąc na dywanie. Socjologowie i psychologowie nad Wełtawą twierdzą, że Havel był w tamtych czasach po prostu podręcznikowym kandydatem na przywódcę czeskiego narodu. W społeczeństwie, które ciągle żyło na lekkim kacu po okresie komunizmu, prezydent uosabiał zbiorowe odkupienie za grzechy przeszłości. Nigdy nikomu nie wypominał, gdzie i kim był przed 1989 r. „Vaszek nie musi się przed nami uwiarygodniać”, napisał o Havlu psycholog i dziennikarz, Petr Przihoda. Rzeczywiście, całe życie Vaclava Havla o tym zaświadcza. W konflikt z powojenną (komunistyczną) rzeczywistością pchnęło go samo pochodzenie. Syn zamożnych przed wojną przedsiębiorców, od 1948 r. żył na politycznym cenzurowanym. Pozbawiony rodzinnej własności, traktowany jako „wróg klasowy”, miał okazję doświadczyć, co czują ludzie zepchnięci bardziej przez wir historii niż osobiste „przewinienia” na dno drabiny społecznej. Pracował jako robotnik w teatrze, był bezrobotny nie z własnej woli. W latach 70. Havel poznał też smak pobytu w więzieniu. Po likwidacji praskiej wiosny stał się jednym z animatorów czeskiego życia w drugim obiegu. Organizował zjazdy zakazanych pisarzy, wydawał poza cenzurą swoje dramaty i dzieła kolegów. Kiedy w 1977 r. podpisał Kartę 77, manifest, w którym domagano się politycznych reform,
Tagi:
Mirosław Głogowski









