Kto odpowiada za skandal z lustracją kandydatów na prezydenta?
Jerzy Giedroyc, redaktor naczelny paryskiej „Kultury” Nie mam żadnego komentarza, poza tym, że jest to przykład bardzo złych obyczajów wyborczych, gdzie się zwalcza przeciwników rozmaitymi oskarżeniami, oszustwami. To jest smutne zjawisko świadczące o bardzo złych obyczajach politycznych i kulturalnych naszej elity politycznej. To wszystko, co mogę na ten temat powiedzieć. Zbigniew Siemiątkowski, poseł SLD, przewodniczący sejmowej Komisji Służb Specjalnych Odpowiedź na to pytanie można uzyskać dopiero po gruntownej analizie. Komisja służb specjalnych ma się tym zająć, ale już teraz można powiedzieć, że w stosunku do Aleksandra Kwaśniewskiego zastosowano wadliwą interpretację przepisów. Niezrozumiała jest półtoraroczna zwłoka we wszczęciu wobec niego procedury lustracyjnej. Nic me stało na przeszkodzie, by ten proces Aleksander Kwaśniewski miał już dawno za sobą. W związku z tym nie można wykluczyć postawienia pytania, że w tak bulwersującej sprawie ktoś miał interes polityczny, by proces lustracyjny Aleksandra Kwaśniewskiego przypadł nie wtedy, kiedy powinien mieć miejsce, czyli rok wcześniej, tylko, w samym środku kampanii prezydenckiej. Podjęcie procesu lustracyjnego na 70 dni przed wyborami jest czymś innym niż ta sama procedura w spokojnej atmosferze, bez emocji, w zeszłym roku. Wiadomo, że w maju 1999 roku Rzecznik Interesu Publicznego poprosił Urząd Ochrony Państwa o materiały dotyczące Aleksandra Kwaśniewskiego, ale ich nie otrzymał. Można w związku z tym nabrać podejrzenia, że dysponentom politycznym UOP chodziło o to, by lustracja prezydenta przypadła nie w spokojnym okresie, lecz w okresie gorącej kampanii prezydenckiej. Kazimierz Janiak, sekretarz klubu parlamentarnego AWS Nie rozumiem, dlaczego można używać słowa skandal. Procedury są wszystkim znane, gdyż ustawa została przyjęta w parlamencie zdecydowaną większością głosów, została podpisana przez prezydenta i opublikowana w Dzienniku Ustaw. Każdy z kandydatów ubiegających się o fotel prezydencki wiedział, mam taką nadzieję, jaka to jest ustawa. Nie będę komentować tego, co mieści się w zasobach archiwalnych, gdyż nigdy nie miałem do nich dostępu. Są instytucje, które mają te dokumenty weryfikować i w sposób ostateczny rozstrzygnąć, czy złożone oświadczenia są prawdziwe, czy fałszywe. Ta decyzja należy do Sądu Lustracyjnego. Trzeba czekać na ostateczne wyniki. Jerzy Wierchowicz, przewodniczący klubu parlamentarnego Unii Wolności Nie widzę żadnego skandalu. Toczy się normalne postępowanie przed sądem, według zapisów ustawy lustracyjnej. Prezydent jest lustrowany dopiero o teraz, bo dopiero teraz lustrowani są 9 kandydaci na prezydenta. Trzeba czekać na werdykt niezawisłego sądu. Myślę, że całe to zamieszanie, czynione przez pana ministra Kalisza i przez sztab wyborczy prezydenta Kwaśniewskiego, jest niczym nieuzasadnione. Przecież nikt nie twierdzi, że pan prezydent współpracował ze służbami specjalnymi. Niezawisły sąd wyda orzeczenie na podstawie dowodów, dokumentów przedstawionych przed sądem i będzie to sprawiedliwe orzeczenie. Prof. Karol Modzelewski, historyk, Uniwersytet Warszawski Odpowiadają za to ci, którzy uchwalili ustawę w takim kształcie, że decyzja sądu przychodzi po szkodzie, a dopływem materiałów sterują służby specjalne. Ci, którzy dobrali i mianowali rzutem na taśmę w ostatnim dniu urzędowania prokuratorów lustracyjnych. Ci, którzy za wszelką cenę szukają kwitów, chociaż to bardzo szkodzi państwu. To wszystko niszczy wiarygodność historyczną polskiej demokracji i współczesną wiarygodność niepodległego państwa polskiego w oczach jego własnych obywateli. Do obywateli należy, żeby kartką wyborczą zrecenzować tych, co mówią o Cudzie nad Wisłą, a robią cud nad teczką. Andrzej Urbańczyk, redaktor naczelny „Trybuny”, poseł SLD Odpowiedzialnych jest kilku. Po pierwsze, ustawa lustracyjna, która stworzyła gigantyczne pole dla różnych gier o charakterze prowokacyjnym. Po drugie, atmosfera polityczna, jaką wytwarza prawica, którą walkę o prezydenturę stawia na poziomie walki na śmierć i życie, może ośmielić niektórych ludzi skłonnych do ciemnej gry i do sięgnięcia po metody niemal przestępcze. Po trzecie, jest zadziwiające, że Urząd Ochrony Państwa przekazuje materiały, których bezsens może rozszyfrować uczeń. To tylko w atmosferze takiego braku profesjonalizmu sędzia Nizieński może pytać prezydenta o sprawy, które można weryfikować w najprostszym leksykonie biograficznym. Mam na myśli miejsca pracy Aleksandra Kwaśniewskiego. Wydaje się oczywiste, że na szumie informacyjnym, pomówieniach, wyjaśnieniach i długim trwaniu stanu niepewności co do oświadczeń prezydenta zależy obozowi Krzaklewskiego. Janusz A. Majcherek, komentator polityczny „Rzeczpospolitej” Źródłem problemów i konfliktów, jakie się teraz pojawiły, jest









