Odrą choćby na Atlantyk
Z tej rzeki mogłoby dobrze żyć pół Polski O rozwój żeglugi na Odrze lokalne środowiska zabiegają od lat, próbując spożytkować gospodarczo infrastrukturę drugiej co do wielkości polskiej rzeki. Ma ona doskonałe połączenia zarówno z Bałtykiem – przez Szczecin i Świnoujście, jak i z siecią śródlądową całej Europy Zachodniej. Można nią transportować wielkie ładunki. – Z Odry mogłoby dobrze żyć pół Polski – mówią entuzjaści, którzy związali się z nią zawodowo i emocjonalnie. Niestety, na razie to tylko hasło. Odrze i związanym z nią interesom gospodarczym warto by poświęcić specjalne ministerstwo, które nie tylko rozdzielałoby środki finansowe, ale również pilotowało zmiany w obowiązującym prawie. Przepisy bowiem tworzą ludzie zupełnie nieznający specyfiki wodnego biznesu. Owszem, w Sejmie w 2012 r. powstał Parlamentarny Zespół Przyjaciół Odry skupiający 27 posłów i trzech senatorów. Zbierał się kilkanaście razy, dyskutował na temat zagospodarowania rzeki, a gdy drastycznie zmniejszono środki na prace remontowe i modernizację zabudowy umożliwiającej żeglugę po Odrze – z 506 do 95 mln zł – wydał nawet stanowisko dotyczące strategii rozwoju transportu do 2020 r. Z inicjatywy przewodniczącego zespołu, posła Ryszarda Galli (mniejszość niemiecka), parlamentarzyści odwiedzili teren modernizowanego Wrocławskiego Węzła Wodnego, jednej z największych inwestycji hydrotechnicznych w Polsce. Posłowie czasami w czymś pomogą, interweniują, tak jak Piotr Chmielowski z SLD, członek sejmowej Komisji Infrastruktury, inżynier z Rybnika (nie należy do Zespołu Przyjaciół Odry), jednak realna poprawa gospodarki na Odrze wymaga wielorakich działań. Wpłatomat przy śluzie Jeden z entuzjastów odrzanej żeglugi, Jan Szefer, komandor portów jachtowych w Opolu i Kędzierzynie-Koźlu, podaje pierwszy z brzegu przykład niezrozumienia odrzańskich problemów. – Szykowany przez rząd nowy projekt prawa wodnego zawiera zapis, że opłaty za śluzowanie na Odrze będą wynosiły do 2% najniższego wynagrodzenia. Wynika z tego, że wszystkie łódki sportowe będą za śluzowanie płacić po godz. 16 ok. 70 zł, a że śluz z Gliwic do Szczecina jest ze 30, wyjdą tysiące złotych. To bez sensu – narzeka. A przecież turystyka i sport na Odrze to tylko zachęta do większego uaktywnienia połączeń wodnych. W lokalnej gazecie ktoś napisał: „Państwo chce zatopić turystykę wodną na Odrze”. – Walczymy o to – mówi Jan Szefer – by Odrą pływały duże statki transportowe, bo to odciąża drogi i ratuje środowisko, ale projekt zakłada trzykrotne podniesienie opłat dla takich przewozów, a przecież rzeką można spławiać ogromne, ponadgabarytowe ładunki, które nie zmieszczą się ani do wagonów, ani na ciężarówki. Kłopoty nie omijają też statków żeglugi pasażerskiej. Stocznie śródlądowe W rejonie Opola pracuje kilkadziesiąt zakładów korzystających z rzeki. Tu może się rozwinąć przemysł, jest nawet wielki dźwig, mogący podnosić ładunki do 500 ton. Na terenie dawnego Metalchemu morskie statki buduje dziś kozielska stocznia Damen, jeden z największych zakładów pracy w Kędzierzynie-Koźlu. Były już pchacze dla armatora z Nigerii i holownik dla Holandii, teraz jest seria 10 szybkich okrętów dla straży granicznej Grecji. Kadłuby spławiane są Odrą do Szczecina, tam też dowozi się i montuje resztę wyposażenia. Nad Odrą powstają ogromne hale. Jest zainteresowanie, ale nie ma wielkiego wsparcia. Polska wykorzystała zaledwie ułamek środków europejskich, które mogły być przeznaczone na rozwój infrastruktury rzecznej. – Dobrze, że przynajmniej Czechom zależy na udrożnieniu Odry, oni chcą mieć własny port nad Bałtykiem – mówi Jan Szefer. Czy ich zapał i inicjatywy rozbudzą urzędników w Warszawie? Narad z Czechami odbyło się już kilka. W dalekich planach jest budowa kanału Odra-Dunaj, ale szybciej mogłoby powstać połączenie wodne z Ostrawą. Tymczasem na jednym z ostatnich spotkań w tej sprawie nie pojawili się ani decydenci z resortu środowiska, ani ci od rozwoju regionalnego, nie było też ówczesnego wiceministra ochrony środowiska Stanisława Gawłowskiego, nadzorującego Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej. Bieńkowska by pomogła – Szkoda, że zabrali nam do Brukseli minister rozwoju regionalnego Elżbietę Bieńkowską – żali się Jan Szefer. – Ona oglądała zaplecze wodne w Kędzierzynie i Opolu i była gotowa uruchomić wiele sprężyn gospodarczych, bo miała energię i wizję. Kwestie strategiczne to jedno, problemy wewnętrzne to drugie. Pomiędzy Radą Kapitanów









