Byk na parkiecie

Ostatnie miesiące to dla warszawskiej giełdy okres hossy nie notowanej od prawie sześciu lat Przez wiele miesięcy ubiegłego roku polska giełda uchodziła za najgorsze w Europie miejsce inwestowania pieniędzy. Pod koniec roku na parkiet raptem powróciła hossa, a kursy akcji poszybowały w górę, zbliżając się do rekordów. Tak długiej wizyty byka – symbolu dobrej koniunktury – na giełdzie nie było od dawna. Hossa przyszła w połowie października. Kurs wspiął się, osiągając pod koniec grudnia ubiegłoroczne maksimum (i bijąc rekord roku 1998) – 18.370 pkt., zaś po niewielkim zachwianiu (6 stycznia – 18.074 pkt.) znowu poszybował ostro do góry, lądując 11 stycznia aż na poziomie 19.853 pkt. Liderzy i outsiderzy W tych suchych liczbach zawierają się ogromne emocje – i ogromne pieniądze. W grudniu miesięczne obroty na giełdzie osiągnęły najwyższy poziom w dziejach naszej giełdy – aż 10,3 mld zł. W styczniu padł rekord obrotów dziennych – ponad 900 mln zł. Nastroje graczy stały się niemal euforyczne. Tak wysokie notowania oznaczają, że już bardzo niewiele brakuje do rekordu wszechczasów warszawskiej giełdy, osiągniętego 8 marca 1994 r. – 20.760 pkt. Tyle że wtedy na giełdzie było tylko dwadzieścia kilka spółek, uchodzących za śmietankę polskiej gospodarki. Dziś na rynku podstawowym jest ich aż 120, o bardzo różnych wynikach. Są wśród nich potentaci, których kondycja ma duży wpływ na stan polskiej ekonomiki, tacy jak KGHM, Telekomunikacja Polska, Polski Koncern Naftowy, Bank Handlowy. Są i outsiderzy, jak np. Zasada. Pamiętajmy też, że hossa przypadła na okres spadku kursu złotówki, zachwiania eksportu, wzrostu deficytu handlowego i inflacji, zwolnienia tempa rozwoju gospodarczego, spadku rentowności przedsiębiorstw, awantury o podatki – czyli wszystkiego, co mogło sprzyjać ucieczce inwestorów z giełdy. Co więc spowodowało, że nie tylko nie uciekli, lecz radykalnie zwiększyli zakupy? Analitycy wskazują na różne przyczyny. Sprawą fundamentalną jest jednak stan naszej gospodarki. Mimo wolniejszego tempa wzrostu specjaliści uważają, że polska gospodarka stoi na mocnych podstawach. Wyraźne sygnały ożywienia napłynęły też z potężnego rynku rosyjskiego. Wszystko to sprawiło, że na warszawski parkiet zaczęli wracać inwestorzy zagraniczni, na których, jak się szacuje, może przypadać niemal połowa wszystkich zakupów. Na początku roku tradycyjnie już zwiększa się nieco strumień zachodniego kapitału płynącego na naszą giełdę. Im zaś bliżej będziemy Unii Europejskiej, tym większym zainteresowaniem zagranicznych inwestorów będą cieszyć się polskie spółki. Hossa na warszawskiej giełdzie szła w parze ze wzrostem kursów na najważniejszych giełdach świata – w Nowym Jorku, Londynie, Frankfurcie, Paryżu. Stało się tak za sprawą doskonałej kondycji gospodarki USA (i niezłej – Europy Zachodniej), co zwiększyło ilość pieniędzy na światowych rynkach kapitałowych. Ich właściciele, chcąc dobrze je zainwestować, kupują więcej akcji – także na naszej giełdzie. Emocje i fundamenty Ale na warszawską giełdę pośpieszyli z pieniędzmi przede wszystkim inwestorzy krajowi. Największymi kupcami są fundusze emerytalne, czemu sprzyja nie tylko składka zbierana od osób wstępujących do II filara, lecz i pieniądze przesyłane z ZUS-u, który dzięki kolejnym pożyczkom zaczyna regulować swoje zobowiązania. Na przykład Commercial Union zwiększył zakupy akcji aż trzykrotnie, podobnie postępują inne fundusze emerytalne. Jest zaś co kupować dzięki wielkim prywatyzacjom. Na giełdę trafiły akcje Polskiego Koncernu Naftowego, natomiast w tym roku przewiduje się prywatyzację Rafinerii Gdańskiej i PZU, a także sprzedaż dalszych pakietów akcji PKN oraz Telekomunikacji Polskiej. Hossę napędziło i to, iż nie było efektu roku 2000. Jak mówi prof. Witold Orłowski z Niezależnego Ośrodka Badań Ekonomicznych, na giełdach zapanował optymizm po tym, gdy okazało się, że komputerowa bomba milenijna jest papierowym tygrysem. Prof. Orłowski przewiduje, że indeks giełdowy będzie rosnąć za sprawą umacniania się dobrych tendencji w polskiej gospodarce. Wielu analityków podkreśla, iż nasz rynek papierów wartościowych dowiódł swojej doskonałej kondycji, notując wzrost nawet wtedy, gdy najważniejsze giełdy na świecie miały wahnięcie na początku stycznia. A gdy w Nowym Jorku padł 10 stycznia rekord notowań, można oczekiwać, że i WIG będzie wysoko w górze. Zdaniem Mirosława Stępnia z biura maklerskiego PBK, istnieje szansa “na testowanie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2000, 2000

Kategorie: Gospodarka